„Rozpad tej koalicji, jej rządu w epoce postmerkelowskiej, pokazuje bardzo głęboki kryzys państwa niemieckiego” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, były europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Kanclerz Niemiec Olaf Scholz zdymisjonował ministra finansów, co ostateczne doprowadziło do rozpadu koalicji rządzącej. Głównym, oficjalnie podawanym powodem jest miliardowa luka w budżecie federalnym i niemożność uzgodnienia co z tym faktem zrobić. Czy istnieją jednak jakieś inne, bardziej polityczne przesłanki rozpadu koalicji?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Wielu niemieckich komentatorów i samych obywateli RFN z ulgą przyjęło wiadomość, że ten tzw. „rząd sygnalizacji świetlnej” się skończy. To od samego początku była bardzo egzotyczna koalicja z nieprzystającymi do siebie poglądami, bo trudno uznać, że jakaś głębsza podstawa ideowa łączy liberalną FDP z Zielonymi. To wiele mówi o współczesnej polityce, że takie egzotyczne koalicje, złożone z partii o zupełnie odmiennej proweniencji i profilu ideowym, są teraz możliwe.
Od początku przecież były tarcia w niemieckiej koalicji, zresztą wczoraj Scholz mówił o tym bardzo ostro, wypowiadając się na temat Christiana Lindnera z FDP, który był wicekanclerzem i ministrem finansów. W tym kontekście mówi się w Niemczech o brudnym rozwodzie. Rozpadały się tam już koalicje nie raz, ale ten właśnie koniec jest szczególnie nieładny.
Kto wobec tego w głównej mierze dąży do nowych wyborów? CDU, AfD, a może FDP?
Moim zdaniem dla liberalnej FDP to była ostatnia szansa żeby wyjść z twarzą z tej koalicji i żeby w przyszłych wyborach mieć jeszcze jakieś poparcie. To po pierwsze oni doprowadzili do tego kryzysu, najpierw wystąpieniem pana Lindnera, a potem jego manifestem. Występują tam podstawowe różnice w kwestiach np. zadłużenia państwa, strategii gospodarczej itd. To właśnie te sprawy dzielą koalicyjne ugrupowania, a nie np. spory kulturowe i etyczne, jak w innych krajach, m. in. w Polsce.
AfD może na tym oczywiście skorzystać, wzrasta im poparcie, odnoszą teraz sukcesy w wyborach landowych. Do objęcia stanowiska kanclerza szykuje się też Friedrich Mertz, więc opozycja wietrzy w tym kryzysie szansę, zwłaszcza że notowania partii tworzących koalicję są bardzo słabe. Dla przykładu partia Zielonych z ugrupowania popularnego wśród tego, co my nazywamy inteligencją, dzisiaj jest znienawidzona przez wielu Niemców.
To chyba nie tylko przypadek polityki niemieckiej?
Rozpad tej koalicji, jej rządu w epoce postmerkelowskiej, pokazuje bardzo głęboki kryzys tego państwa. Jest też kryzys rządowy we Francji więc sądzę, że mamy do czynienia z pewną ogólną tendencją historyczną związaną z tym, że dotychczasowe elity partyjne doprowadziły swoją polityką społeczeństwa do stanu kryzysu i buntu. Wszędzie odgrywa teraz wielką rolę migracja. Polityka otwartych granic, swobodnego przepływu, synkretyzmu kulturowego w zasadzie w całym świecie zachodnim była kontestowana. Dziś jest natomiast tak, że partie głównego nurtu muszą się do tej krytyki dostosowywać, a jeśli chodzi o Europę, to zwłaszcza Francja i Niemcy narzucały innym tę politykę.
Istotną rolę odgrywa tu również polityka gospodarcza, rosnące nierówności, brak innowacji, polityka klimatyczna. Wszystkie te programy były skrojone przez niemieckie partie koalicyjne na czasy przed pandemią i wojną na Ukrainie. Socjologowie mówili, że obecnie mamy do czynienia z czasami, w których nie dominują wartości dotyczące przeżycia, tylko wartości ekspresji, samorealizacji. Uważam więc, że to znacznie większy i głębszy kryzys.
Wiem, że wielu Niemców jest bardzo niezadowolonych, a nawet ma poczucie podobne do tego, jakie panowało w Wielkiej Brytanii przed brexitem, czyli utraty swojego kraju i kontroli nad nim. To oczywiście napędza wyborców AfD i innym, także skrajnie lewicowym partiom jak partia Sary Wagenknecht. Oczywiście istotne jest też to, że Niemcy to jest takie państwo, które chce się z nami swoimi problemami podzielić.
Jak więc umiejscowić zmiany w polityce niemieckiej w kontekście zwycięstwa Donalda Trumpa? Pojawiają się też i takie sugestie, że celowo rzuca się kłody pod nogi Olafowi Scholzowi, aby Niemcy w osobie swojego kanclerza nie konfliktowały się z nową amerykańską administracją, nieprzychylną jak się wydaje niemieckim socjaldemokratom.
To z pewnością jest jeden z ważnych czynników i być może właśnie to zachęciło FDP do zajęcia twardszego stanowiska w negocjacjach z kanclerzem Scholzem. Nie jest to - ma się rozumieć - jedyny czynnik, ale może to on przepełnił tę czarę goryczy. Wiemy jak gospodarka niemiecka jest uzależniona od wolnego handlu, otwartego rynku i problemów w związku z cłami na samochody z Chin. Na pewno istnieją obawy w kontekście zaostrzającej się wojny handlowej Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi, co prawdopodobnie również było jednym z elementów rozchwiania niemieckiego systemu politycznego. Partia FDP miała zawsze bardzo dobre relacje z Amerykanami i nie wykluczam, że mógłby to być jeden z istotnych czynników, które wpłynęły na tę sytuację.
Jeśli „Politico” twierdzi, że ze zwycięstwa Donalda Trumpa cieszą się w Europie partie nazywane „populistycznymi”, a Giorgia Meloni będzie teraz odgrywała główną rolę, to być może te właśnie sprawy zaważyły na postawie FDP. Niewątpliwie, wybory amerykańskie będą wpływać na sytuację w Unii Europejskiej i ośmielą wszystkich tych, którzy będą szukać alternatywy i CDU wyraźnie usiłuje się teraz odciąć od Angeli Merkel i jej dziedzictwa. Nawet takie czasopismo jak „The Economist” zaczyna negatywnie oceniać epokę Merkel i jej stagnację.
Upadek niemieckiego rządu może nawet odbyć się szybciej niż Scholz to zapowiada. To jest oczywiście symptom nie tylko kryzysu Niemiec, ale i w Unii Europejskiej no i może być początkiem jakiejś nowej konfiguracji sił w Unii. Niestety, Polska wypadła już z tej wielkiej gry nieszczęsną decyzją wyborców w poprzednim roku.
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/712306-krasnodebski-upadek-niemieckiego-rzadu-moze-byc-szybszy