O głosy Amerykanów polskiego pochodzenia starają się obydwie partie i podejmują w tym kierunku bezprecedensowe wysiłki, bo Polonia stanowi znaczną część elektoratu w kluczowych stanach. Demokraci postawili na przekaz o NATO i wojnie na Ukrainie, Trump - na symboliczne gesty i historię.
Ani ja, ani prezydent nigdy nie uważaliśmy, by istniało coś takiego jak polski elektorat. Jest biały elektorat, jest czarny elektorat, jest żydowski elektorat i latynoski elektorat
— powiedział kiedyś Dick Morris, jeden z architektów kampanii wyborczej Billa Clintona w latach 90.
Morris odnosił się do faktu, że Amerykanie polskiego pochodzenia nie głosują jako blok, lecz zazwyczaj głosowali tak, jak robi to ogół wyborców. Dlatego w większości poprzednich kampanii wyborczych żadna z partii nie prowadziła bardzo intensywnych zabiegów o głosy Polonii.
Walka o głosy Polonii
Tegoroczne wybory to zmieniły: zarówno Demokraci, jak i Republikanie podjęli bezprecedensowe kroki, by zabiegać o polskie głosy, o politycznym znaczeniu Polonii pisały i mówiły wszystkie największe amerykańskie media. Powodem są nie tyle zmiany w politycznej orientacji polskich Amerykanów, ile sytuacja wyborcza: sondaże prognozują minimalne różnice między kandydatami w kluczowych stanach, zaś w trzech najważniejszych z nich: Pensylwanii, Michigan i Wisconsin, wyborcy o polskich korzeniach stanowią znaczącą część elektoratu, od 5 proc. w Pensylwanii po ok. 8 proc. w dwóch pozostałych.
Wszystkie te trzy stany są ‘w grze’ w tych wyborach, więc zwracanie się o ich głosy ma duży sens w wyrównanych wyborach
— podsumował w rozmowie z PAP prof. Donald Pienkos, politolog z Uniwersytetu Wisconsin w Milwaukee.
Podkreślił, że w zdecydowanej większości ok. 8 mln Amerykanów o polskim pochodzeniu to dzieci, wnuki i prawnuki imigrantów z Polski, i choć znaczna część z nich nie mówi po polsku, w wielu rodzinach pielęgnowane są polskie tradycje.
Może to być ich historia rodzinna, polskie zwyczaje, ich religia czy ich pamięć o bohaterach takich jak Kościuszko i Pułaski, a w czasach współczesnych — Solidarność i papież Jan Paweł II. Wielu przypomni sobie, że Stany Zjednoczone poparły przyjęcie Polski do sojuszu NATO po 1989 roku i że NATO nadal jest ważne dla dobrobytu Polski
— mówi Pienkos.
Demokraci postawili na przekaz o NATO
Choć obie partie starają się pozyskać głosy Polonii, kierowany do niej różne przekazy. Przesłanie Demokratów skupiło się wokół wojny na Ukrainie i znaczeniu NATO, podkreślając niechęć Trumpa do Sojuszu i zarzucane mu sympatie dla Władimira Putina.
Dlaczego nie powiesz 800 tysiącom Amerykanów polskiego pochodzenia właśnie tu, w Pensylwanii, jak szybko byś uległ za przysługę i to, co uważasz za przyjaźń z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad
— powiedziała podczas debaty w Filadelfii Kamala Harris, zwracając się do swojego republikańskiego rywala.
W podobny sposób do „polskich” wyborców zwracali się Demokraci w reklamach telewizyjnych i internetowych, podczas wieców czy pukając do drzwi wyborców. Łukasz Lipiński, szef komitetu politycznego (PAC) Polish Americans for Harris nakłonił do udziału w tej kampanii Hollywoodzką aktorkę o polskich korzeniach Christine Baranski, która zachęcała też Polonię do głosowania na Harris na łamach „New York Timesa”.
Jak powiedział PAP Art Schankler, członek Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC), pierwsze pomysły dotarcia do Polonii z przekazem dotyczącym wojny na Ukrainie powstały na długo przed obecną kampanią wyborczą. Nad opracowaniem m.in. list wyborców posiadających polskie, czy środkowoeuropejskie korzenie pracował specjalny zespół. Dziś w kampanię tę zaangażowany jest też m.in. były kongresmen i dyplomata Tom Malinowski, pierwszy urodzony w Polsce członek Kongresu, a także były ambasador USA w Rumunii Jim Rosapepe.
Idea za tym stojąca jest bardzo prosta: mamy jedną kandydatkę, która zdecydowanie opowiada się za bezpieczeństwem naszych sojuszników i postawi się agresji Putina na Ukrainie, oraz kandydata, który mówi Rosji, by ‘robiła, co do cholery chce’ z sojusznikami. W wyborach, o których wyniku przesądzi kilka tysięcy głosów, to może być decydujący czynnik
— mówi PAP Rosapepe.
Według Lipińskiego w obecnych wyborach po raz pierwszy zastosowano „microtargeting” Polonii, tj. skierowanie kampanijnego przekazu do wytypowanych wyborców.
Strategia Republikanów
Strategia Republikanów była znacznie mniej zorganizowana, lecz zaangażował się w nią bezpośrednio Donald Trump, który w swoim przekazie odwoływał się głównie do polskich symboli i historii. Były prezydent odbywał spotkania z działaczami polonijnymi organizującymi Paradę Pułaskiego w Nowym Jorku, łączył się telefonicznie z obchodzącym 80-lecie istnienia Kongresem Polonii Amerykańskiej, nagrywał krótkie przesłania wideo m.in. z okazji Dnia Pułaskiego, wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Amerykańskiej Częstochowie w Pensylwanii, rocznicy śmierci księdza Popiełuszki. Trump udzielił też wywiadu popularnej wśród prawicowej części Polonii telewizji Republika. Stwierdził tam wówczas, że „nikt nie zrobił tyle dla Polaków, co on”, a Demokraci i Harris „nie lubią Polaków”.
Nie jest jasne, która strategia okaże się skuteczniejsza. Jak powiedział w rozmowie z PAP dr Dominik Stecuła z Uniwersytetu Stanowego Ohio, badanie wyborczych preferencji Polonii jest bardzo trudne ze względu na jej geograficzne rozsianie i różny stopień związków z Polską. Stecuła jest autorem najbardziej szczegółowego badania Amerykanów polskiego pochodzenia, wydanego przez Piast Institute w Hamtramck w stanie Michigan.
To prawda, że nie było chyba jeszcze kampanii, kiedy o głosy Polonii zabiegano tak bardzo
— mówi naukowiec.
Idealny elektorat?
Jak tłumaczy, choć z pozoru Amerykanie polskiego pochodzenia mogą wydawać się idealnym elektoratem, o którego względy powinny walczyć obie partie - według cenzusu jest ich niemal 9 milionów i są skupieni (obok Nowego Jorku i Illinois) w najważniejszych dla losów wyborów stanach takich jak Michigan, Wisconsin i Pensylwania - to Polonia nie głosuje jako blok (tak jak nie robią tego np. wyborcy irlandzkiego, czy włoskiego pochodzenia) i w większości nie kieruje się sprawami związanymi z krajem pochodzenia, lecz głosuje po prostu tak, jak reszta Amerykanów. Jak podkreśla Stecuła, choć często mówi się, że kandydat, na którego w większości głosowała Polonia, wygrywał wybory za niemal każdym razem w XX w., to nie wynika to ze szczególnej mocy ich głosów, lecz z tego, ze głosują tak, jak reszta kraju.
Według badania Piasta opublikowanego w 2022 r. podobnie jak ogół Amerykanów, większość wyborców polskiego pochodzenia w dwóch ostatnich wyborach głosowała na Demokratów: Hillary Clinton (50 proc. wobec 38 proc. głosów oddanych na Trumpa) i Joe Bidena (w stosunku 56-37 proc.). Podobnie jak wśród ogółu Amerykanów rozkładają się też sympatie ideologiczne Polonii: 40 proc. uważa się za liberałów, 39 proc. za konserwatystów, a 21 proc. za umiarkowanych. Co ciekawe, badanie nie wykazało wielkich różnic między preferencjami wyborców urodzonych w Polsce i przedstawicieli Polonii urodzonych już w Stanach Zjednoczonych.
Badacz zaznacza jednak, że mimo ideologicznych podziałów, dla wielu członków Polonii polskość jest ważną część ich tożsamości.
I nie chodzi zawsze tylko o związek z Polską, ale z Polonią - bo Polonia to jest takie ich miejsce. Dlatego każdy gest skierowany nie tyle w sprawach związanych z Polską, co z ich społecznością jest odbierany pozytywnie
— mówi Stecuła.
Jego badania sugerują, że przekaz Demokratów może trafić na podatny grunt. Już przy okazji ostatnich wyborów 61 proc. respondentów wyraziło obawy dotyczące zbyt przyjaznego stosunku Trumpa do Rosji; co ciekawe, odsetek ten był większy wśród imigrantów drugiego pokolenia i starszych (62 proc.), niż tych, którzy urodzili się w Polsce (56 proc.). We wszystkich trzech kluczowych „polskich” stanach grupy działaczy polonijnych wystosowały listy poparcia dla Kamali Harris, wskazując na postawę Trumpa wobec NATO i Rosji. Były to jednak spontanicznie organizowane akcje, a za ich inicjatywami nie stały jednak organizacje polonijne.
Waga NATO i wojny na Ukrainie
O tym, że wojna na Ukrainie i kwestia NATO są dla Polonii ważne, mówili PAP polonijni działacze z Michigan, gdzie mieszka więcej wyborców urodzonych w Polsce, niż w Pensylwanii i Wisconsin.
To na pewno ma znaczenie, wszyscy mamy przecież rodziny w Polsce
— zgodnie odpowiedzieli przedstawiciele American Polish Cultural Center w Troy na północnych przedmieściach Detroit.
Mnie niepokoi i nie podoba się to, co słyszę ze strony Trumpa na ten temat. Ja mam rodzinę w Polsce i bym nie chciała, by byli narażeni na rosyjskie zagrożenie. Trump mówi że zakończy wojnę; ciekawe jak?
— powiedziała dr Zofia Duniec-Dmuchowski, wiceprezes ośrodka w Troy.
Przyznała jednak, że poglądy na temat amerykańskiej polityki przebiegają wśród Polonii podobnie, jak w przypadku ogółu Amerykanów: młodsi i lepiej wykształceni głosują na Demokratów, starsi - na Republikanów.
Prezes tego samego ośrodka, Ryszard Tarnicki stwierdził, że Trump miał rację, krytykując sojuszników NATO, którzy nie płacili wystarczających sum na swoją obronę, co sprawiało, że de facto Amerykanie subsydiowali ich obronę. Działacz i biznesmen dodał też, że swojego syna wychowuje tak, by kierował się przede wszystkim interesem Ameryki.
Mówię mu zawsze: jesteś Amerykaninem, więc na pierwszym miejscu musisz kupować rzeczy, które wyrosły i zostały wyprodukowane na tej ziemi. Więc gdybym zobaczył go jeżdżącego jakimś zagranicznym samochodem, wyrzuciłbym go z domu. Na szczęście on to rozumie
— dodał były pracownik zakładów Forda w Michigan.
Siedem kluczowych stanów
Tegoroczna kampania wyborcza w USA jest skupiona na siedmiu stanach - to one w praktyce zadecydują o zwycięzcy wyborów prezydenckich. Trzy z nich to przemysłowe stany z „pasa rdzy”, historycznie faworyzujące Demokratów, a pozostałe to słoneczne stany Południa - do niedawna bastiony Republikanów.
Spoglądając na mapę wydarzeń wyborczych obydwu kampanii, to - z wyjątkiem spotkań z bogatymi darczyńcami w Kalifornii, Nowym Jorku i Florydzie - niemal wszystkie kropki zlokalizowane są w obrębie siedmiu stanów: Pensylwanii, Michigan, Wisconsin, Karoliny Północnej, Georgii, Arizony i Nevady.
Są to tzw. swing states, stany „wahające się”, w tym roku jedyne z 50 stanów, gdzie sondaże nie wskazują na znaczącą przewagę żadnego z kandydatów i to przez nie prowadzi droga do Białego Domu. W każdym z nich o wyniku wyborów w 2020 r. decydowały dziesiątki tysięcy głosów i ułamki procentów. W sześciu wygrał Joe Biden, zaś w jednym - Karolinie Północnej - Donald Trump.
Harris w lepszym położeniu?
Tegoroczna mapa stanów, które wyraźnie skłaniają się ku jednemu lub drugiemu kandydatowi nieznacznie faworyzuje Kamalę Harris - stany, w których to ona ma przewagę, składają się na 226 głosów elektorskich, zaś stany, które można zaliczyć do kolumny Trumpa to 219 głosów elektorskich. Ponieważ do zwycięstwa potrzebne jest 270 głosów, to Harris jest teoretycznie w lepszym położeniu: w większości scenariuszy wystarczy jej wygrana w co najmniej trzech z większych stanów, podczas gdy w większości scenariuszy Trump musi wygrać w co najmniej pięciu.
Tegoroczne swing states można podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to przemysłowe (lub post-przemysłowe) stany „pasa rdzy” z regionu Wielkich Jezior: Pensylwania (19 głosów elektorskich), Michigan (15) i Wisconsin (10), które w przeszłości stanowiły tradycyjny „niebieski mur” Demokratów. Stany te bardzo często głosują w ten sam sposób i wygrana we wszystkich trzech prawdopodobnie zapewniłaby zwycięstwo Kamali Harris. Sondaże wskazują na minimalną (poniżej 1 pkt proc.) przewagę Harris w tych stanach.
Druga grupa to tradycyjnie głosujące na Republikanów południowe i zachodnie stany „pasa słońca” - Karolina Północna (16), Georgia (16) oraz pustynne Arizona (11) i Nevada (6) - choć ten ostatni stan w ostatnich latach częściej zdobywali Demokraci. W pierwszych trzech sondaże wskazują na niewielką przewagę Trumpa (1-2 pkt proc.), zaś w Nevadzie jest praktycznie remis.
Pensylwania „nagrodą”
Największą „nagrodą” w tych wyborach jest Pensylwania, na które obydwa sztaby wyborcze przeznaczyły najwięcej czasu i środków, zaś wspierający Trumpa miliarder Elon Musk przeprowadził się tam na ostatni miesiąc kampanii. Według modelu statystycznego analityka Nate’a Silvera kandydat, który wygra Pensylwanię ma 98 proc. szans na zwycięstwo w wyborach.
Pensylwania to stan mocno politycznie i kulturowo podzielony na miasta i część rolniczą. Słynny strateg Demokratów James Carville stwierdził, że Pensylwania składa się z „Filadelfii i Pittsburgha i Alabamy pomiędzy nimi”, odnosząc się do dwóch największych miast - głosujących w przeważnie na Demokratów - i wiejskich, konserwatywnych terenów w większości. W tym roku główna bitwa rozgrywa się przede wszystkim o elektorat na przedmieściach dwóch największych miast, gdzie w ostatnich latach zyskiwali Demokraci. Podobnie jak w Michigan i Wisconsin, obie partie biją się też o głosy związków zawodowych - głównie w przemyśle stalowym wokół Pittsburgha, „miasta stali”.
Pensylwania to także duże skupisko mniejszości etnicznych i religijnych, w tym Amiszów i Niemców w rolniczej części stanu, Polaków (ponad 700 tys. osób) zamieszkujących przede wszystkim górnicze zagłębie na północy stanu wokół Scranton i Wilkes-Barre oraz Portorykańczyków (prawie 500 tys.), skupionych głównie wokół Filadelfii. Oba sztaby prowadziły intensywną kampanię zwłaszcza wśród tych dwóch ostatnich grup.
Polonia z Michigan
Dużym skupiskiem Polonii jest także Michigan, stolica amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Podobnie jak w innych stanach, elektorat Demokratów skupia się głównie wokół największych miast: przede wszystkim Detroit i Grand Rapids, podczas gdy na Republikanów głosują hrabstwa rolnicze i część przedmieść. Ze względu na znaczenie przemysłu samochodowego - wokół Detroit swoje fabryki ma „wielka trójka” koncernów -General Motors, Chevrolet i Stellantis (dawniej Chrysler) - duża część wieców w tym stanie była skupiona na przyszłości tego sektora.
Michigan to też jedno z największych skupisk muzułmanów i Amerykanów arabskiego pochodzenia. To tradycyjnie demokratyczny elektorat, który jednak pod wpływem wojny w Strefie Gazy i kampanii prowadzonej przez Republikanów zaczął przechodzić na stronę prawicy.
Sąsiednie Wisconsin to stan znany w Ameryce przede wszystkim z mleczarstwa i produkcji sera, jednak jest również amerykańską stolicą przemysłu piwowarskiego (największe miasto stanu, Milwaukee, znane jest jako „miasto piwa”). W Milwaukee swoje zakłady ma też Harley-Davidson. Politycznie głosuje nieco na prawo od Michigan, lecz w ostatnich latach serię zwycięstw odnieśli tam Demokraci, którzy - podobnie jak w Michigan i Pensylwanii - mają swojego gubernatora. We wszystkich trzech stanach minimalną przewagę w sondażach (średnio o mniej niż 1 pkt proc.) ma Kamala Harris.
Dawny bastion Republikanów
Karolina Północna to dawny bastion Republikanów i jeden ze stanów historycznego Południa, gdzie tendencje demograficzne od lat wykazują trend korzystny dla Demokratów. W ciągu ostatniego półwiecza tylko raz wygrał tam kandydat Demokratów (Barack Obama w 2008 roku), lecz jest szansa ma powtórkę. W porównaniu do innych kluczowych stanów, Karolina Północna wraz z Pensylwanią charakteryzuje się najliczniejszą populacją osób z wyższym wykształceniem (36,5 proc.). Największe miasta stanu, Charlotte i Raleigh, należą do najszybciej rosnących metropolii w USA. Tymczasem zachodnia część stanu, stanowiąca bastion Republikanów, została zdewastowana we wrześniu przez powodzie wywołane huraganem Helene.
Bastionem Republikanów przez długi czas był też inny stan Południa, Georgia, jednak odkąd nieoczekiwanie wygrał tam Biden - różnicą 11 tys. głosów - Demokraci odnieśli serię zwycięstw, w tym trzykrotnie w wyborach do Senatu. Niemal połowa mieszkańców stanu - 5,2 mln - mieszka w aglomeracji Atlanty, która obejmuje 11 hrabstw. Georgia to też jeden ze stanów o największej populacji Afroamerykanów, którzy stanowią ponad 32 proc. ludności. Kampania wyborcza skupiała się właśnie na walce o ich głosy (tradycyjnie w przeważającej większości głosują na Demokratów, lecz w ostatnich latach proporcje zmieniały się na korzyść Republikanów) oraz mieszkańców rozległych przedmieść (tu trend był korzystny dla Demokratów).
Pustynna Arizona na południowym zachodzie kraju również przez dekady była głównie domeną Republikanów. Sytuację zmienił jednak rozrost aglomeracji Phoenix, gdzie mieszka niemal 2/3 całego stanu. W 2020 r. Biden wygrał tam najmniejszą różnicą głosów - 10 tys. - m.in. dzięki poparciu umiarkowanych Republikanów, którzy odwrócili się od Trumpa. Przygraniczny stan ma też znaczną liczbę wyborców pochodzenia latynoskiego oraz rdzennych Amerykanów. Latynosi z wyborów na wybory w coraz większym stopniu odwracają się od Demokratów, lecz Trump ma niższe poparcie wśród wyborców niezależnych i umiarkowanej prawicy, dla której lokalnym bohaterem był obrażany przez Trumpa, nieżyjący były senator John McCain. Kryzys na granicy sprawił jednak, że to Trump zaczął zyskiwać nieznaczną przewagę.
Nevada to najmniejszy z kluczowych stanów, gdzie aż 70 proc. ludności skupionych jest wokół Las Vegas. Z powodu znaczenia branży rozrywkowej i hotelarskiej - gdzie zatrudniani są w dużej mierze Latynosi - kampania w tym stanie skupiała się na tematach związanych z imigracją oraz propozycjach dotyczących rezygnacji z opodatkowania napiwków. Jako pierwszy obietnicę zniesienia podatków od napiwków złożył Trump, a niedługo potem to samo zapowiedziała Harris. Mimo to, dotychczasowe dane z wczesnego głosowania wskazują na, że podobnie jak w Arizonie głosy jak dotąd oddała większa liczba wyborców zarejestrowanych jako Republikanie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
nt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/711474-wybory-w-usa-trwa-walka-o-glosy-polonii