Podczas relacjonowania przebiegu wyborów parlamentarnych w Gruzji grupa mężczyzn próbowała mnie zastraszyć, groziła mi i wymagała ode mnie usunięcia nagrania - powiedział PAP gruziński dziennikarz Aleksandre Keszelaszwili z niezależnego serwisu Publika.
Po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów, według których zwyciężyła rządząca partia Gruzińskie Marzenie z wynikiem ok. 54 proc., wiele osób było skonsternowanych - przyznał reporter.
Wydawało się nam, że te liczby są dziwne. Dopuszczaliśmy do wiadomości, że możliwe, iż kupiono jakieś głosy… Ale widzimy coraz więcej materiałów publikowanych przez obserwatorów. Widzimy coraz więcej informacji o możliwych fałszerstwach
— kontynuował.
Wraz z kolejnymi informacjami o możliwych fałszerstwach w ludziach może narastać gniew i chęć udziału w protestach
— dodał.
Nie jest łatwo przewidzieć, co się stanie, jeśli ludzie zobaczą, że mają poparcie krajów Zachodu, zaczną być przekonani, że mają rację, więc protesty mogą być kontynuowane i mogą przerodzić się w kryzys polityczny
— podkreślił.
Co się działo w lokalach wyborczych?
Jak powiedział, odwiedził kilka lokali wyborczych w Tbilisi. Przy wejściu do jednego z nich siedzieli mężczyźni w maseczkach medycznych na twarzach. W rękach trzymali telefony i notatnik, obserwowali ludzi i w agresywny sposób zwracali się do przychodzących, mówiąc: „Wiesz, co masz robić”.
Gdy zobaczyli, że mam identyfikator dziennikarza, szybko wyszli na zewnątrz. Zapytałem ich, co robili. Nie odpowiedzieli, wsiedli tylko do samochodu. Usłyszałem krzyki za moimi plecami. Jeden mężczyzna wyszedł z lokalu, był dosyć agresywny, domagał się, żebym przestał nagrywać
— relacjonował dziennikarz. Mężczyzna oskarżył go o próbę organizowania prowokacji.
Nagle zobaczyłem, że wokół mnie zbierają się jacyś ludzie. Kilku z nich chciało wziąć mój telefon, żebym przestał nagrywać. Straszyli, że mnie pobiją, używali wulgaryzmów, otoczyli mnie. Podkreślałem, że jestem dziennikarzem i nie mogą ograniczać moich praw. Sytuacja była bardzo napięta, trwało to około pół godziny, chcieli, żebym usunął nagranie
— kontynuował rozmówca PAP. Dziennikarz opuścił teren, zachowując nagranie.
Obawy przed zastraszaniem dziennikarzy
Keszelaszwili zaznaczył, że większość pracowników mediów internetowych obawia się, że w najbliższym czasie presja na dziennikarzy może wzrastać i może dochodzić do większej liczby ataków na nich. Redakcje portali otrzymują finansowanie z zagranicy, więc według prawa wprowadzonego wcześniej w tym roku przez partię rządzącą mają obowiązek rejestracji jako tzw. zagraniczni agenci.
Powiedzieliśmy, że nie zgłosimy się sami (…). Czekamy, kiedy dostaniemy karę w wysokości 25 tys. lari (ok. 8,5 tys. euro). To dla nas bardzo wysoka kwota, nie jesteśmy w stanie jej zapłacić. Zastanawiamy się teraz nad możliwymi rozwiązaniami, wszystkie możliwości są na stole
— przekazał Gruzin.
Możemy być zmuszeni do opuszczenia kraju. Podobny proces obserwowaliśmy na Białorusi
— przyznał dziennikarz.
Ale zrobimy wszystko, by móc tu zostać i nadal pracować bez względu na warunki
— podsumował.
CZYTAJ TAKŻE:
dud/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/711313-proba-zastraszenia-dziennikarza-podczas-wyborow-w-gruzji