W środę w Strasburgu w Parlamencie Europejskim na drugiej w tym miesiącu i czwartej w tej kadencji sesji miała miejsce nieco ponad półtoragodzinna debata na temat polityki migracyjnej UE.
Tyle czasu poświęcił europarlament na absolutnie kluczowe wyzwanie i dla UE i 27 państw ją tworzących. Niewiele, ale jak mówi stare polskie powiedzenie: „Tak krawiec kraje, jak mu materii staje”. Na tyle było stać jedną z trzech głównych instytucji Unii.
Wcześniej pochylono się nad tematem lepszej ochrony konsumentów, ale podejrzewam ze 90 proc. konsumentów w krajach UE zdecydowanie wolałoby aby zwiększyła się ochrona ich samych i ich rodzin przed skutkami nielegalnej imigracji.
Czy na skutek debaty „imigracyjnej” zablokowano chociaż jeden statek, a nawet jedną łódź z nielegalnymi imigrantami z Afryki? Pytanie retoryczne. Wiadomo, że nie! Skądinąd od początku było wiadome, ze owa „debata priorytetowa”, jak ją określono, żeby pokazać wyborcom, że rzekomo coś się robi w kwestiach powstrzymania oceanu nielegalnych gości z innych kontynentów - jest planowana na zasadzie „pogadali, pogadali i się rozeszli”. Nie była ona bowiem zakończona żadną konkluzją, sprawozdaniem, rezolucją, którą można by od razu poddać pod głosowanie! Unijne elity udają, że coś robią, aby zapalić jeśli nie czerwone, to chociaż pomarańczowe światło dla imigrantów - „nielegałów”, ale w gruncie rzeczy nie chcą dostrzec dramatycznych skutków imigracji, która systematycznie i, uwaga, coraz szybciej zmienia Europe w zakresie bezpieczeństwa, w obszarze kultury, relacji międzyreligijnych, ale także powoduje olbrzymie obciążenia socjalne dodatkowo zmniejszając konkurencyjność gospodarki europejskiej.
Także w środę głosowano w europarlamencie budżet UE na rok 2025. I oto, ku osłupieniu wielu obserwatorów, odrzucono (!) rezolucje budżetową PE, co zdarza się bardzo rzadko. Godny podkreślenia jest fakt, ze z budżetem Unii już na kolejne lata jest bardzo, bardzo krucho. To nie zrzędzenie „UE - sceptyków”, ale oficjalny raport unijnego NIK-u, czyli Europejskiego Trybunału Obrachunkowego - wspomniałem o tym w moim artykule na portalu wPolityce.pl 10 października 2024 pt. „Unia tonie w długach” - jego irlandzki szef Tony Murphy publicznie twierdzi, że w 2028 roku Unia Europejska będzie niewypłacalna!
Przy sprawozdaniu budżetowym UE na przyszły rok pojawił się dodatkowy „smaczek” personalny. Chodzi o jednego z dwóch jego „rapporteurów” - socjalistę z Rumunii Victora Negrescu. Jego historia pokazuje jak bardzo przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula Gertrud von der Leyen ingeruje w wewnętrzne decyzje państw członkowskich. Oto bowiem ów wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego został oficjalnie zgłoszony przez rząd w Bukareszcie na unijnego komisarza w nowej kadencji. Tymczasem niemiecka szefowa Komisji zwróciła się z „silną sugestią” do trzech państw UE, żeby zmieniły swoich kandydatów. Mała Malta pokazała przewodniczącej KE pochodzącej z największego kraju członkowskiego Unii ”gest Kozakiewicza”, a szósty co do siły demograficznej kraj, jakim jest Rumunia pokornie się zgodził i wymienił kandydata na komisarza.
Budżet UE się sypie, a biedniejąca w oczach Unia Europejska chowa głowę w piasek niczym struś przed klęską imigracyjną, skupiając się na rozgrywkach personalnych - oto wizytówka UE Anno Domini 2024.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/710902-ue-jako-zaglodzony-strus-chowajacy-glowe-w-piasek