Absolutnie nie „dzielę skóry na niedźwiedziu”, jak mówi stare polskie powiedzenie ani też nie zapomniałem innego: „myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli”. Po prostu z zimnej analizy wynika, że wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki wygra ponownie, po ośmiu latach, Donald J. Trump.
Skoro tak, to warto zastanowić się, jakie pierwsze decyzje podejmie. W oczywisty sposób najbardziej interesują mnie decyzje dotyczące polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Przy czym nie chodzi tu o kwestie personalne, choć można typować ze sporym prawdopodobieństwem nowych sekretarzy stanu, obrony czy doradców w prezydenckiej Radzie ds. Bezpieczeństwa. Personalia są jednak w przypadku potencjalnego gabinetu Trumpa mniej ważne niż w Europie czy nawet w administracji Bidena. Czemu? Bo za „pierwszej” kadencji, jeśli tak to określimy, czyli w latach 2017-2021, Donald Trump nie przywiązywał się do nazwisk i osób i zrobił we wspomnianych dwóch kluczowych obszarach „karuzelę personalną”. Ministrów - używając terminologii europejskiej - i doradców zmieniał niczym dama rękawiczki. Nie oceniam czy dobrze to, czy źle. Biden przez cztery lata ma jednego sekretarza stanu - czy ta stabilność w istotny sposób wpłynęła na wzrost znaczenia USA w świecie. Wojna w Europie Wschodniej - tak. Trwanie Antony Blinkena - nie.
Chodzi mi zatem nie o nazwiska tylko kierunki działań. Dziś, na osiemnaście dni przed „Wielkim Wtorkiem”, wymienię cztery obszary.
Po pierwsze: dążenie do szybszego zakończenia wojny w Europie Wschodniej. Czytaj: zapewne wymuszanie na Kijowie uznania - oczywiście nie w sensie formalnym, Boże broń! - zgody na czasową (a jakże!) utratę jednej piątej terytorium Ukrainy. Oczywiście „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz”, jak pisał zamordowany przez Niemców wraz z profesorami lwowskimi Tadeusz Boy-Zelenski. A to oznacza, drobiazg, jeszcze zgodę Rosji. I z tym może być kłopot…
Po drugie: większe niż dotychczas wsparcie dla Izraela w wojnie na Bliskim Wschodzie.
Po trzecie: intensyfikację w sferze werbalnej i praktycznej ograniczania wpływów Chin.
Po czwarte wreszcie i ostatnie (na dziś): bardzo szybką wymianę sporej części ambasadorów USA i to także w kluczowych krajach. Zapewne także w Polsce - co nas szczególnie powinno interesować.
W wywiadzie dla tygodnika „Sieci” pod koniec maja tego roku mówiłem, że w polskim interesie jest popieranie Trumpa - także dlatego, że to on może wygrać. Nie był to wówczas specjalnie popularny pogląd - ale redakcja tygodnika, a także portalu wPpolityce.pl zdecydowała się udzielić swoich łamów dla tej tezy. Dziś widać, że zapewne to my mieliśmy rację…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/710204-pierwsze-kroki-prezydenta-trumpa