„Oficjalne cele zakrojonej na wielką skalę inwazji Libanu są dla wszystkich Izraelczyków jasne, jednak nikt nie traktuje ich poważnie, bo nie są one możliwe do osiągnięcia” - ocenił w rozmowie z PAP izraelski publicysta i pisarz Meron Rapoport.
Pierwszym celem jest umożliwienie powrotu do domów mieszkańcom północnego Izraela, ale nie sądzę, by ktokolwiek poważnie myślał, że jest to możliwe w najbliższym czasie. Nie pozwoli na to żadna operacja, nawet wielka inwazja lądowa. Hezbollah będzie nadal w stanie ostrzeliwać cele na północy przez długi czas. Drugim celem jest oczywiście osłabienie tzw. osi oporu lub ‘osi zła’, jak nazywają ją izraelscy politycy, poprzez atak na Hezbollah. Powszechnie uważa się, że trwałe osłabienie Hezbollahu, a tym samym - Iranu, jest teraz możliwe
— powiedział Rapoport.
Niemniej, jak dodał publicysta:
Oba te cele nie podlegają poważnej ocenie. Wydaje się oczywistym, że nawet jeśli Izrael przejmie obszary na południe od rzeki Litani, czyli 40 km od granicy, Hezbollah nadal będzie mógł atakować cele w kraju. Co ciekawe, osiągnięcie celu operacji jest tak samo niemożliwe, jak wcześniej niemożliwe było uwolnienie zakładników czy likwidacja Hamasu. A właśnie przez porażkę inwazji Gazy obecnie uwaga skupiła się na północy. Jednak dopiero niedawne operacje wymierzone w Hezbollah umocniły przekonanie o tym, że osłabienie ‘osi oporu’ jest w ogóle możliwe.
Przywrócenie strategii odstraszania
Zdaniem Rapoporta w rzeczywistości ważniejszy jest trzeci, nieobecny w mediach cel operacji Izraela.
Głównym celem jest przywrócenie strategii odstraszania. To właśnie zdolność Izraela do atakowania dowolnych celów w całym regionie - demonstrując swoją przewagę militarną, technologiczną i dyplomatyczną - według przywódców Izraela gwarantuje bezpieczeństwo kraju. Operacja ta ma zatem służyć jako przykład tego, że nawet po 7 października, Izrael jest w stanie uciec się do strategii odstraszania poprzez eskalację
— stwierdził komentator.
Jednak - jego zdaniem - jest jeszcze jeden cel związany z polityką wewnętrzną.
Rząd (Benjamina) Netanjahu z partią Saara, Nową Nadzieją, jest znacznie silniejszy, mając obecnie 68 głosów poparcia. Jednocześnie popularność koalicji wzrosła dzięki zabiciu Nasrallaha i innych liderów ‘osi oporu’. Niemniej według sondaży prawicowa koalicja przegrałaby wybory. Wielkim pytaniem jest, czy następne wybory odbędą się za dwa lata, jak planowano. Jest to obecnie najważniejsza kwestia w izraelskiej polityce wewnętrznej. Stąd głównym celem Netanjahu jest zachowanie ciągłości rządów. W jaki sposób może to osiągnąć? Na przykład przedłużając wojnę
— zauważył Rapoport.
„Mogą przegrać w walce partyzanckiej”
Jednocześnie - w jego ocenie - zdolność armii izraelskiej do dojścia ro rzeki Litani, znajdującej się odległości około 40 km od Izraela nie ulega wątpliwości. Zdaniem pisarza problem jest inny.
Pytanie jest inne, mianowicie: czy armia będzie w stanie utrzymać to terytorium? Moim zdaniem nie. Siły Obronne Izraela są znacznie silniejsze od Hezbollahu, posiadają czołgi, samoloty i nowoczesną artylerię. Mają również dostęp do broni elektronicznej i informatycznej. Nie zmienia to faktu, że mogą przegrać w walce partyzanckiej. Podobnie jest w Strefie Gazy, gdzie Izrael bezpowrotnie stracił ok. 350 żołnierzy, walcząc ze słabszą organizacją, jaką jest Hamas. Do dziś nikt nie może powiedzieć, że Izrael opanował Gazę, co najwyżej jedynie jej część
— stwierdził Rapoport.
Co więcej, w Gazie Izrael kontrolował wszystkie okoliczne obszary, od morza po granicę z Egiptem, skutecznie odcinając Strefę od świata. W tym przypadku tak nie jest. Wsparcie będzie mogło dotrzeć do bojowników Hezbollahu z wielu kierunków. Aby otoczyć Hezbollah, Izrael musiałby zająć całe państwo, tak jak w 1982 roku, co skończyło się dramatyczną porażką, nawet przy wsparciu libańskich chrześcijan, tzw. Falangi. Taka operacja obecnie skończyłaby się katastrofą
— podkreślił komentator.
Jednocześnie zauważył, że obraz obecnej sytuacji Izraela nie składa się tylko z aspektu militarnego. Jednym z nich jest sytuacja gospodarcza. W środę agencja Moody’s obniżyła rating kredytowy Izraela do poziomu Baa1.
Izrael uważał się do tej pory za rozwinięty, globalnie skomunikowany kraj. Teraz jednak mamy do czynienia z blokadą kraju. A ceny szybują w górę. Najprostsze zakupy stały się problemem. Na rynku nie można znaleźć pomidorów, a jeśli już się je znajdzie, to płaci się 7 dolarów za kilogram, kiedy przedwojenna cena wynosiła dolara. Wiele sektorów izraelskiej gospodarki jest w recesji, m.in. sektor budowlany, z powodu braku palestyńskich robotników. Sektor turystyczny również jest martwy, nikt nie chce przyjeżdżać do Izraela. A wszyscy wiemy, że gospodarka odgrywa ważną rolę w podtrzymywaniu działań wojennych
— zaznaczył Rapoport.
„Słabnie globalne wsparcie Izraela”
Po drugie, globalne wsparcie Izraela słabnie. Nie tylko na lewicy, ale nawet wśród partii centrowych. W końcu działania sądów międzynarodowych, takich jak MTS i MTK, przynoszą efekty, co może zmienić przyszłą politykę USA. Po trzecie, ‘oś oporu’ jest jeszcze daleka od upadku. Iran nie zniknie, Hezbollah też nie, w końcu Palestyńczycy też nigdzie się nie wybierają, mogą nadal stawiać opór. Wizja Wielkiego Izraela nie zostanie zaakceptowana przez nikogo, zwłaszcza przez pozbawiony praw naród palestyński
— dodał.
Jego zdaniem te wszystkie ograniczenia nie pozwolą Izraelowi na kontynuowanie w nieskończoność wojny na wyniszczenie.
Na tych trzech frontach niełatwo będzie Netanjahu zrealizować swoją wizję niekończącej się wojny, wojny na wyniszczenie. Na początku tego roku powiedział nawet, że ‘musimy być nową Spartą’. Nie jestem pewien, czy Izraelczycy są zadowoleni z tej wizji. Mam wielu, wielu przyjaciół, którzy opuścili ten kraj, elitę, wykształconych ludzi. Nie wierzę, że Izrael może tak dalej funkcjonować
— stwierdził pisarz.
W jego opinii, inwazja w Libanie potrwa najpewniej do czasu wyborów prezydenckich w USA.
Pytanie brzmi, co stanie się dzień po. Biden może wykorzystać ostatnie miesiące swojej prezydentury, aby zmusić Izrael do zawarcia porozumienia. Te dwa miesiące między wyborami a inauguracją nowej prezydentury mogą dać mu przestrzeń do ucieczki od dotychczasowej bezsilności w stosunkach z Izraelem. Jednocześnie tylko porozumienie z Palestyńczykami i uznanie ich państwowości jest w stanie przywrócić pokój. Pytanie tylko, czy Netanjahu będzie w stanie do tego dojrzeć. Jeśli nie, to potrzebny jest nam upadek rządu i nowe wybory
— podsumował.
Meron Rapoport jest izraelskim publicystą i pisarzem, laureatem Napoli International Prize for Journalism za śledztwo w sprawie kradzieży palestyńskich drzew oliwnych oraz byłym szefem działu wiadomości w dzienniku „Haaertz”, a obecnie jest niezależnym dziennikarzem.
CZYTAJ WIĘCEJ:
nt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/708560-izraelski-publicysta-oficjalne-cele-inwazji-libanu-sa-jasne