„To przełamało taki impas w walkach. Pozwoliło Ukrainie nie tylko przejąć inicjatywę, podbudować morale, upokorzyć Putina, ale w tej chwili jest to realny problem dla strony rosyjskiej” - ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl, były dowódca GROM-u, generał Roman Polko, ofensywę Ukraińców na terenie Rosji.
Działania Ukraińców na terenie Rosji i zajęcie części jej terytorium było niemałym zaskoczeniem, bo to pierwsza taka sytuacja w tym kraju od II Wojny Światowej. A Ukraińcy wciąż nie zostali wypchnięci z tego terenu i walczą już drugi tydzień, przesuwając się naprzód.
Rozumiem, że Rosja dała się zaskoczyć w pierwszym „rzucie”, ale widać, że ten paraliż trwa. To pokazuje, jak ociężałe, mało manewrowe jest wojsko rosyjskie. To, że Putin nie ma drugich rzutów rezerw, które w normalnym kraju, w normalnej rzeczywistości, powinien natychmiast skierować na ten odcinek frontu. I do tego dochodzi taka bezczelna pewność siebie: „My możemy Ukrainę atakować gdzie chcemy, mordować, bombardować, uderzać rakietami, a przecież Ukraina nie odważy się przeprowadzić jakiejkolwiek operacji ofensywnej na naszym terytorium”
— zauważa gen. Roman Polko i przyznaje, że to ze strony Ukrainy było słuszne działanie:
Bardzo dobrze, że Ukraina te działania podjęła. To przełamało taki impas w walkach. Pozwoliło Ukrainie nie tylko przejąć inicjatywę, podbudować morale, upokorzyć Putina, ale w tej chwili jest to też realny problem dla strony rosyjskiej, bo czy chce, czy nie chce, to jednak z obwodu chersońskiego, donieckiego, Putin będzie musiał przerzucić siły. Utrzymywanie się takiej sytuacji, że w obwodzie kurskim Ukraińcy dominują i bezkarnie przebywają, to dla obywateli rosyjskich będzie trudne do przełknięcia.
Kolos na glinianych nogach
Skuteczność ukraińskiego ataku może być też zaskakująca dlatego, że rosyjska armia funkcjonowała dotychczas w świadomości świata jako „druga największa armia świata.
To jest armia, w której system kierowania jest systemem z minionej epoki. Te relacje to są naprawdę feudalne. Właściwie ta armia działa masą - amunicji i liczbą ludzi, których traktuje się jak mięso armatnie, czyli przedmiotowo. Warto podkreślić, że Ukraina nie jest jakąś nowoczesną armią. Ukraina tak naprawdę szkoli się walcząc i dopiera zmienia swoje oblicze. W dużym stopniu żołnierze, armia, byli podobni do tych rosyjskich, a jednak w obronie własnej Ojczyzny i przy pomocy Zachodu, to ta armia wygląda zupełnie inaczej
— wyjaśnia generał Polko.
Myśmy ze strony rosyjskiej zobaczyli nie ludzi i chłopaków z Moskwy, tylko gdzieś z kresów Rosji, różnego rodzaju najemników, bandytów, którzy na tę wojnę wybrali się po to, żeby się obłowić, nakraść. Widzieliśmy takich barbarzyńców, którzy jednocześnie nie pokazują jakiego wyjątkowego kunsztu. Natomiast po stronie ukraińskiej coraz częściej widzimy takie rajdy, wysoką manewrowość, działania specjalne, dywersyjne - tę inicjatywę, która jest często podejmowana na dole, a nie czekanie na jakieś dyrektywy z wyższych szczebli
— zauważa i dodaje:
Na szczęście któryś z dowódców zobaczył taką sposobność i udało się uzyskać to co wydawało się niemożliwe, bo raczej nikt z ekspertów nie zakładał, że do takiego zwrotu zaczepnego dojdzie i że odniesie on taki sukces, który trwa drugi tydzień i pewnie łatwo tych obszarów Ukraińcy nie odpuszczą. Rosja będzie musiała zapłacić za odbicie tych terytoriów. Zapłacić także tym, że będzie musiała odpuścić na innych kierunkach.
Wsparcie z Zachodu
Gen. Roman Polko odpowiada też na pytanie, jakie przełożenie na ukraińską ofensywę ma wsparcie militarne z Zachodu, także z Polski.
Z przyjemnością obserwuję nasze czołgi - PT-91 Twardy, które przekazaliśmy Ukrainie, ale w jakiejś wersji ogołoconej, na zasadzie: do utylizacji, to przekażmy Ukrainie, jeszcze zrobimy dobry uczynek, tylko w tej wersji zmodernizowanej - z systemami ognia, siatkami, które chronią przed dronami
— tłumaczy były dowódca jednostki GROM, ale zaznacza, że to kropla w morzu potrzeb na froncie:
Trochę tego zbrojenia jest, ale zdecydowanie mniej, niż to słyszymy w deklaracjach. Przypomnijmy, że Europa w dalszym ciągu ma problemy z produkcją amunicji artyleryjskiej, ale widać, że Ukraińcy z tego co dostają potrafią zrobić użytek.
Dodaje także, że ważna jest możliwość pełnego wykorzystania przekazywanego sprzętu.
To jest naprawdę absurd, że przekazuje się uzbrojenie, ale jednocześnie wrzuca się ograniczenia, że nie może być on użyty po stronie rosyjskiej. Widzieliśmy, w Chersoniu, że tego typu ograniczenia, to w istocie jest - dajemy wam sprzęt, pomagamy wam, ale nie możecie go używać. Nie da się bronić własnego kraju, jeżeli blokuje się możliwość zwalczania chociażby stanowisk artyleryjskich, rakietowych, lotnisk, z których wyprowadzane są ataki rakietowe czy z których starują samoloty, z bombami, którymi później niszczona jest infrastruktura w Ukrainie
— wylicza generał Polko i podkreśla:
Ukraina musi mieć prawo do obrony w pełnym zakresie. Wreszcie świat to zrozumiał. Nawet ta ofensywa, która ma miejsce, już nie tylko w obwodzie kurskim, ale jeszcze się rozszerzyła, ona jest postrzegana w słuszny sposób, jako realizacja prawa do strategicznej obrony.
Waga obrony cywilnej
Generał Polko podsumowuje także, jakie wnioski powinna z ukraińskiej ofensywy wyciągnąć reszta świata.
Tak naprawdę wnioski to powinniśmy wyciągnąć już wtedy, gdy widzieliśmy rajd „wagnerowców”, bo wtedy wyszło, że Rosja wszystkie siły rzuciła na front ukraiński, a jednocześnie król jest nagi. Te struktury wewnętrzne nie mają ani wojsk, ani drugich rzutów, odwodów, grup wysokomanewrowych, ani jakichś sił natychmiastowego reagowania, które byłyby w stanie zareagować, ani struktur obrony cywilnej
— ocenia generał, zaznaczając, jakie wnioski powinna z tej sytuacji wyciągnąć Polska.
Dzisiaj mamy święto Wojska Polskiego - mówimy o tym, jak modernizujemy armię, o tych kwestiach, które są istotne, ale tak naprawdę bardzo niewiele robimy, wciąż mamy ogromne zapóźnienie, jeżeli chodzi o obronę cywilną. Te nasze działanie w tej kwestii powinno być dużo bardziej dynamiczne
— mówi były dowódca GROM-u, dodając:
O ile minister obrony narodowej naprawdę wziął się do roboty, o tyle wkracza w obszar ministra spraw wewnętrznych i administracji, chociażby w kwestii obrony granic. Jakoś nie słyszę głosu szefa MSWiA, który powinien powiedzieć - przynajmniej dzisiaj, przy święcie Wojska Polskiego - że wojska powinno się szkolić do działań zbrojnych, bojowych a nie powinno pracować przy płocie granicznym, jako „zapchajdziury”, do zatykania dziur w płocie, a tak to dzisiaj wygląda.
Generał podaje też jakie jest rozwiązanie tej sytuacji.
Struktury obrony cywilnej - zapowiedziano, że będzie to zmienione, że w końcu w odpowiedzialny sposób podejdziemy do przygotowania ludności cywilnej, jak reagować różnego typu działania, zabezpieczenie ludności cywilnej. Na hasłach się skończyło, a teraz chyba wszyscy na wakacje wyjechali, bo nie słyszę, żeby rzeczywiście jakieś intensywne działania były podjęte
— mówi wojskowy i podsumowuje:
Na szerszą skalę trudno mówić o daleko idących wnioskach, bo już Sun Zi mówił, żeby „uderzać tam, gdzie przeciwnik się nie spodziewa”, szukać tam przewagi, żeby uzyskać element zaskoczenia, żeby przez tego typu wysokomanewrowe działania uzyskiwać efekt, którym do tej pory właśnie Putin próbował straszyć. Teraz wreszcie Rosjanie poczuli, że należy się bać, że Ukraińcy mogą się wszędzie pojawić. Nawet w doniesieniach medialnych na początku, tych 5-10 tysięcy żołnierzy z terenów granicznych urastało do 300-400 tysięcy. To też jest doskonały efekt tej operacji.
CZYTAJ WIĘCEJ:
jw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/702568-tylko-u-nas-gen-polko-rosjanie-poczuli-ze-nalezy-sie-bac