Cele ukraińskiej operacji w obwodzie kurskim pozostają, póki co, niejasne, zwłaszcza, że władze w Kijowie bardzo oszczędnie reglamentują oficjalne wypowiedzi na ten temat. Otwiera to pole do rozważań na ten temat tym bardziej, że możemy mieć do czynienia z kilkoma jednocześnie realizowanymi zamierzeniami.
Zacznijmy od kwestii zasadniczej, bo i takie wątki pojawiły się w mediach światowych, czy Ukraina poinformował o tym co planuje sojuszników, przede wszystkim Stany Zjednoczone. Jak wiadomo Kijów jest uzależniony od danych amerykańskiego zwiadu elektronicznego co oznacza, że wydaje się mało prawdopodobne aby uderzenie w którym bierze udział nawet, jak twierdzą niektórzy, kilka brygad sił ukraińskich, mogło być przygotowywane w tajemnicy przez Waszyngtonem. Z pewnością Amerykanie wiedzieli i musieli dać w tej kwestii „zielone światło”. Portal Politico zauważa, i to też jest faktem, że w europejskich stolicach, również w Berlinie „nie zapaliły się czerwone lampy” po ukraińskim ataku na rosyjskie terytoria. Minister Baerbock powiedziała, pytana o stanowisko niemieckiej dyplomacji, „o prawie Ukrainy do samoobrony” i w podobnym tonie wypowiadają się też przedstawiciele Stanów Zjednoczonych. W języku dyplomatycznym oznacza to zgodę na uderzenie przeciw terenom Federacji Rosyjskiej. Warto też zauważyć, że Ukraińcy atakują używając sprzętu dostarczonego przez Zachód – widziano zarówno amerykańskie Abramsy jak i niemieckie Mardery, co też potwierdza tezę, że uzyskali uprzednią zgodę na tego rodzaju operację. Mamy ciekawą sytuację, kiedy najwyraźniej Zachód postanowił sprawdzić rosyjską doktrynę odstraszania. Warto pamiętać, że retoryka Moskwy w tym zakresie od początku wojny jest asertywna – Rosjanie zapowiadają eskalację konfliktu jeśli zostanie zaatakowane ich terytorium. Zgoda na operację w obwodzie kurskim oznacza zatem, z punktu widzenia strategii Zachodu postawę typu „sprawdzam”. Ma to zasadnicze znaczenie, bo jeśli okaże się, że Moskale nie są skłonni do eskalacji albo nie mają takich możliwości, to wówczas przyzwolenie na rozszerzenie pasa ataków na rosyjskie cele przy użyciu systemów rakietowych dostarczonych Ukrainie przez sojuszników jest kwestią czasu. Warto postawić pytanie co mogło spowodować, iż właśnie teraz w Waszyngtonie i zapewne w Berlinie postanowiono „przetestować” rosyjskie zapowiedzi? W moim odczuciu jednym z czynników wpływających na tę zmianę mogła być ostatnia decyzja Putina o wymianie więźniów. W rosyjskiej narracji zarysowała się bowiem dostrzegalna sprzeczność. Jeśli czas pracuje na korzyść Kremla, jak twierdził zarówno Putin jak i propaganda a wygrana w wojnie jest tylko kwestią czasu i ewentualna prezydentura Trumpa poprawia pozycje negocjacyjne Moskwy, to jaki był powód aby teraz godzić się na wymianę? Tym bardziej, że Putin musiał mieć świadomość, bo jest to oczywiste, że operacja wymiany więźniów wspiera, a jest nawet jej elementem, kampanię wyborczą Demokratów. Z tego można wyciągnąć wniosek, że w istocie kierownictwo Federacji Rosyjskiej nie jest pewne czy rzeczywiście będzie w stanie wygrać wojnę ani tym bardziej „przyjaznego” nastawienia Trumpa i może być zainteresowane rozpoczęciem np. jesienią negocjacji. Warto też pamiętać, że rozmowy z przedstawicielami Kremla prowadziło CIA, czyli William Burns, znany zwolennik znalezienia modus vivendi z Rosjanami a zaangażowanie w nie Niemców (jednym z uczestników negocjacji był wice-szef BND Wolff) też może świadczyć, że „coś jest na rzeczy”. Tym bardziej, że z wypowiedzi przedstawicieli mniejszych państw, takich jak Słowenia, również uczestniczących w wymianie, wynika, że oni traktowali całą operację w kategoriach próby sprawdzenia tego czy można z Putinem porozumieć się i wiązali ją z nadziejami na zakończenie wojny.
Z pewnością operacja sił ukraińskich ma wymiar propagandowy czy narracyjny. Iwan Jakowina, przenikliwy, ukraiński obserwator polityki rosyjskiej czasów wojny napisał i z jego interpretacją należy się zgodzić, że atak w obwodzie kurskim „burzy fundamenty rosyjskiej propagandy” której istotą jest zarówno przekonanie o sile Federacji jak i zdolnościach przywódczych Putina. W świetle tej narracji sąsiedzi winni się Rosji bać, a ta jest bezpieczna, bo w odpowiednim momencie postawiła na armię i służby specjalne i nikt nie jest jej w stanie zagrozić. Teraz, kiedy wojna puka do rosyjskich drzwi i na jej obszarach po raz pierwszy od II wojny światowej znajdują się wojska państwa ościennego, tego rodzaju tezy, z oczywistych powodów brzmią już mniej przekonująco. W dłuższej perspektywie, jeśli Rosja będzie przegrywać wojnę doprowadzi to, tak uważa Jakowina, do upadku Putina, bo rosyjski „głubinnyj narod” wielbiący autokratów i tyranów wszelkiej maści ceni sobie skuteczność, czyli czeka na zwycięstwa. Jeśli te nie przychodzą to uznanie i szacunek dla tyrana w ekspresowym tempie słabnie. O tym, ze rosyjskie władze mogą być poważnie zaniepokojone tym co się dzieje świadczyć mogą pojawiające się informacje o blokowaniu w Federacji You Tube, po to aby obywatele nie byli w stanie oglądać relacji, filmów i wypowiedzi obrazujących co dzieje się w obwodzie kurskim. W oficjalnych mediach temat „wtargnięcia” nie jest eksponowany.
Oczywiście jest jeszcze zbyt wcześnie aby mówić, że uderzenie w obwodzie kurskim jest początkiem końca Putina, ale skruszenie gmachu rosyjskiej narracji propagandowej mogło być jednym z celów operacji. Równie ważne jest, jak można przypuszczać, oddziaływanie na psychikę Ukraińców. Kijów musiał pokazać, że „jesteśmy w stanie wygrywać” z Moskalami, bo sytuacja, jeśli chodzi o nastawienie własnej opinii publicznej robiła się nieciekawa. Świadczą o tym trudności w mobilizacji, a raczej liczba ukrywających się i uciekających poborowych a także pojawiające się informacje o protestach i próbach odbijania przez krewnych swoich ziomków z punktów koncentracji. Gdyby taka sytuacja trwała dłużej i gdyby Ukraińcy utwierdzili się w przekonaniu, że jedynie co mogą to bronić się, ustępując jednak kosztem dużych strat przed naporem większych sił Moskali, to z czasem mogłoby zostać podważone przekonanie o celowości kontynuowania walki. A to byłoby groźnym zjawiskiem.
Mamy wreszcie wymiar wojskowy uderzenia na obwód kurski. Krótkotermino jednym z celów ukraińskich mogło być zmuszenie Moskali do wycofania ich oddziałów z innych rejonów frontu. Wzmocnienie obrony na obszarach słabiej do tej pory bronionych osłabiałoby ich zdolności gdzie indziej i w efekcie powodować mogłoby zmniejszenie presji. Najczęściej w tym kontekście mówi się o kierunku kupiańskim i okolicach Charkowa gdzie Moskale wtargnęli na głębokość 6 – 8 km wiosną i nadal się tam utrzymują. Mniej prawdopodobna wersja wskazuje na możliwość przerzucenia części wojsk z frontu w Donbasie, gdzie presja rosyjska jest największa. Jest wreszcie trzecia, chyba najciekawsza opcja, bo warto działania te wpisać w szerszy kontekst strategiczny, a zwłaszcza w to co dzieje się na Krymie, bo tu sytuacja robi się ciekawa. Z pewnością mamy do czynienia z intensyfikacją operacji ukraińskich sił specjalnych. Dzisiaj pojawiły się doniesienia o zniszczenia rosyjskiego kutra desantowo - patrolowego typu KS 701. Jak poinformowano, prócz tego, uszkodzono jeszcze trzy jednostki, ale nie podano szczegółów, bo trwać mają ustalenia z jego typu okrętami mamy do czynienia. To co istotne w związku ze zniszczeniem kutra to nie tylko fakt, że Rosjanie wykorzystywali go do patrolowania wód przybrzeżnych, ale przede wszystkim to, że była to również jednostka transportowo – logostyczyna. Jest to o tyle istotne, że od dobrych kilku miesięcy oddziały podporządkowane ukraińskiemu wywiadowi, bo to one stały również za tą operacją, „polują” na rosyjskie promy i okręty desantowo – transportowe. Kilka tygodni temu zniszczono np. ostatni jaki Rosjanie mieli na swoim wyposażeniu duży prom kolejowy, co też ma istotne znaczenie. Jak się uważa Ukraińcy przygotowują w ten sposób przyszłe pole starcia izolując logistycznie półwysep dla którego zaopatrzenie może docierać obecnie jedynie dwoma połączeniami – przez most kerczeński i liniami lądowymi. Tylko, że te ostatnie są w zasięgu ukraińskich systemów rakietowych, co potwierdzili sami Rosjanie wycofując swe okręty z Morza Azowskiego, a zdaniem specjalistów jedynie kwestią czasu jest to, kiedy chluba Putina, most przez cieśninę kerczeńską, zostanie zniszczony. W momencie kiedy to się stanie stronie ukraińskiej uda się doprowadzić do sytuacji w której zaopatrzenie rosyjskiego zgrupowania na Krymie będzie wielkim problemem. W czasie ostatnich kilku dni (informacja pojawiła się 9 sierpnia) siły ukraińskie podległe wywiadowi dokonały tez desantu na Kosie Kimburskiej gdzie, jak informują zniszczyły rosyjski posterunek (miało zostać zabitych 30 Moskali), systemy walki radioelektronicznej etc. Ale to nie jedyna operacja sił ukraińskich w tym rejonie w ostatnim czasie. Dzień wcześniej komandosi wysadzili desant na Kosie Tenderskiej, innym, długim piaszczystym półwyspie (o długości ok. 65 km i szerokości 1,8 km) w północnej części Krymu. Z tego co wiadomo a informacje nie są szczodrze kolportowane i tam zniszczono rosyjskie systemy rakietowe, walki radioelektronicznej i zlikwidowano znajdującą się placówkę. To nasilenie operacji sił ukraińskiego wywiadu w tym rejonie może być rutynowym działaniem, ale trzeba też napisać, że pojawiła się interesująca teoria. Otóż Mick Ryan, emerytowany admirał australijskiej marynarki wojennej, dziś wykładowca uczelni wojskowych komentujący w światowych mediach wojnę na Ukrainie i zastanawiając się skąd Rosjanie mogą wziąć siły niezbędne aby przerzucić je w rejon obwodu kurskiego napisał, że jedną z opcji jest dyslokacja z rejonu Chersońszczyzny, gdzie do tej pory w porównaniu z innymi odcinkami frontu było dość spokojnie. Jeśli tak się stanie, a tego nie wiemy, może okazać się, że na tym kierunku obrona Moskali jest słabsza, co mogłoby otwierać nowe możliwości dla sił ukraińskich. Nie ma wątpliwości, że strategicznie Krym jest najważniejszym celem wojennym Ukrainy, a jego ewentualne odzyskanie lub choćby tylko demilitaryzacja, przesądza międzynarodową narrację na temat tego kto wojnę wygrał, Putin czy Zełenski. Warto zatem uważnie obserwować ten kierunek bo tu jeszcze dużo będzie się działo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/702034-operacja-w-obwodzie-kurskim-mozliwe-cele