„Nic nie wskazuje na to, żeby problem nielegalnej migracji został rozwiązany przez władze Wielkiej Brytanii w najbliższych latach” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Tomasz Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego, oceniając niepokoje na Wyspach.
CZYTAJ WIĘCEJ: W Wielkiej Brytanii płoną budynki i samochody. Starmer grozi: Ci, którzy brali udział w tej przemocy, zetkną się z pełną siłą prawa
To jest klasyczny przykład wydarzenia, które uruchamia lawinę
— mówi politolog dodając, że „oczywiście zamieszki są związane nie tylko i wyłącznie z atakiem nożownika, z pochodzenia Rwandyjczyka, na dzieci”.
W gruncie rzeczy pokazuje ogromną skalę społecznego niezadowolenia z nadmiernej, ciągnącej się latami migracji, w dużym stopniu nielegalnej. Problem jest znacznie szerszy i trwa od wielu lat. I to tak naprawdę przeciwko temu zjawisku, wywołującemu niezadowolenie społeczne, jest skierowany ten bunt
— tłumaczy profesor, zaznaczając, że to sygnał przede wszystkim dla polityków.
To pokazanie determinacji społecznej, zasygnalizowanie politykom, że ludzie żądają rozwiązania zasadniczego problemu, czyli nadmiernej i słabo kontrolowanej przez państwo imigracji na Wyspach Brytyjskich, której skala jest coraz większa
— zauważa i dodaje, że nie o taką reakcję, jaką prezentuje rząd pod wodzą Keira Starmera chodzi.
Reakcja brytyjskiego rządu jest odwrotna od oczekiwań protestujących, wspieranych też przez ogromne rzesze społeczeństwa, co pokazują sondaże. Premier Zjednoczonego Królestwa przede wszystkim koncentruje się na samych demonstrantach. Na tym, że przekraczają pewne granice demonstracji publicznej i będzie w związku z tym podejmował coraz ostrzejsze środki. Premier Zjednoczonego Królestwa zdaje się nie dostrzegać zasadniczego problemu i zamiast skupić się na kompleksowych działaniach przeciwko nielegalnej imigracji, tak naprawdę karze demonstrantów, myląc troszeczkę przyczynę ze skutkiem
— tłumaczy prof. Grosse, podkreślając:
Te protesty to skutek nielegalnej migracji, więc zamiast zająć się nielegalną migracją, próbuje stłumić, przy pomocy policji, społeczną reakcję na imigrantów.
Polaryzacja Brytyjczyków
Trzeba pamiętać, że społeczeństwo brytyjskie jest mocno spolaryzowane. Bardzo duża jego część jest niechętna imigracji i to od bardzo długiego już czasu. Przynajmniej od referendum w sprawie Brexitu, w trakcie którego motyw imigrantów był jedną z jego przyczyn
— mówi politolog, dodając, że jest też druga strona tego konfliktu:
Z drugiej strony mamy środowiska lewicowe, które tak naprawdę uważają, że nic się złego nie dzieje i wręcz postulują politykę tzw. otwartych drzwi do Zjednoczonego Królestwa dla kolejnych rzesz imigrantów.
I to właśnie bliżej tej drugiej strony ma być obecny brytyjski rząd.
Trzeba też pamiętać, że ten rząd, który został niedawno wyłoniony, jest dużo bardziej liberalny, jeśli chodzi o stosunek do imigracji, niż pokonani w wyborach parlamentarnych konserwatyści. Paradoks polega na tym, że oni w dużym stopniu zostali odsunięci od władzy dlatego, że nie potrafili skutecznie uporać się z nielegalną imigracją
Jak ocenia prof. Grosse - nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych latach brytyjski rząd skutecznie poradził sobie z problemem nielegalnej migracji.
Na krótką metę rząd brytyjski będzie starał się wygasić zamieszki metodami policyjnymi i być może mu się to nawet uda. Natomiast na dłuższą metę problem nielegalnej migracji będzie nadal istniał i skupiał niezadowolenie społeczne
— mówi profesor, zauważając, że eskalacja konfliktu może być nieunikniona.
Napięcie występuje także pomiędzy radykalnymi ruchami prawicowymi, które wobec bezradności polityków chcą brać rozwiązanie problemu we własne ręce, czego przejawem jest wzrost ataków skierowanych w imigrantów, ich hotele i inne miejsca pobytu, a z drugiej strony mamy radykalnych islamistów, którzy już czasami od kilku pokoleń w Europie zachodniej i zmierzają wprost do przejęcia władzy politycznej przynajmniej na poziomie lokalnym, ale nie tylko i wprowadzenia prawa szariatu, które obowiązywałoby wszystkich mieszkających na danym terenie. To grozi eskalacją w niedalekiej przyszłości, na podobieństwo wojny domowej
— zaznacza prof. Grosse i dodaje:
Już dzisiaj reakcją na antyimigranckie demonstracje rodowitych Brytyjczyków są nie tylko protesty działaczy lewicowych otwartych na dalszy przypływ migrantów, ale także muzułmanów i środowisk migranckich, które czynnie przechodzą do kontrofesywy. To grozi eskalacją konfliktu na duża skalę.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zamieszki w Wielkiej Brytanii obejmują coraz więcej miast! Najgoręcej było w Liverpoolu. Dwaj policjanci trafili do szpitala
jw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/701434-prof-grosse-brytyjczycy-zadaja-rozwiazania-problemu