W ostatnich latach Władimir Putin zlikwidował w Rosji jakąkolwiek opozycję odwołującą się do haseł demokratycznych lub liberalnych. Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji może liczyć na bezwarunkowe poparcie środowisk wielkoruskich – tym bardziej, że w swej retoryce nie różni się od nich niemal niczym. Jest tak samo jak oni nacjonalistyczny, prowojenny, antyukraiński i antyzachodni. A jednak w ostatnim czasie w tych właśnie kręgach coraz większą popularność zaczyna zdobywać teoria oskarżająca Putina o chęć dokonania „wielkiej wymiany”.
Wielka wymiana po francusku
Termin „wielka wymiana” (grand replacement) powstał we Francji. Jego autorem jest pisarz Renaud Camus, który w 2011 roku wydał książkę pod takim właśnie tytułem. Postawił w niej tezę, że skutkiem masowej imigracji jest demograficzna kolonizacja Francji, czyli zastępowanie rdzennej ludności pochodzenia europejskiego przez ludność napływową, głównie czarnoskórą i arabską, przede wszystkim muzułmańską.
77-letni Renaud Camus to postać nietypowa. W młodości jako zdeklarowany homoseksualista zerwał z rodziną, która wydziedziczyła go z majątku. Podczas ruchawki studenckiej w maju 1968 roku był jednym z przywódców środowiska domagającego się praw dla mniejszości seksualnych. W późniejszych latach dał się poznać m.in. jako stały felietonista gejowskiego magazynu „Le Gai Pied” oraz autor homoseksualnych powieści opartych na wątkach autobiograficznych. W latach 70. i 80. działał w Partii Socjalistycznej, jednak z czasem zaczął przesuwać się na prawo, głównie z powodu sprzeciwu wobec niekontrolowanej migracji. W 2002 roku założył nawet własną formację polityczną – Partię Niewinności.
Istotniejsze są jednak poglądy Camusa, które znajdują coraz liczniejszych zwolenników nad Sekwaną i Loarą. Jego zdaniem już wkrótce etniczni Francuzi staną się mniejszością we własnym kraju. Nazywa ten proces kolonizacją przez imigrację, twierdząc, że skala owego zjawiska jest o wiele większa niż kolonizacja Afryki przez Europejczyków w XIX wieku, ponieważ biała populacja na Czarnym Lądzie nigdy nie zastąpiła miejscowej ludności.
Z pojęciem „wielkiej wymiany” łączą się dwa inne terminy będące również tytułami książek Camusa: „wielka dekulturacja” i „człowiek zastępczy”. Jego zdaniem współczesny system edukacji („nauka zapominania”) oraz kultura masowa, a zwłaszcza media („przemysł oszołomienia”) stworzyły nowy typ „człowieka zastępczego”, który nie poczuwa się do żadnej wspólnoty narodowej, kulturowej, społecznej. Taki człowiek bez tożsamości doskonale nadaje się do wymiany przez człowieka przywiązanego do swojego ludu, rodziny, religii, kultury, a takimi są właśnie imigranci. Jak pisze Camus: „Naród znający swoją klasykę nie daje się bez buntu wyrzucić na śmietnik historii”, czego nie można – jego zdaniem – powiedzieć o większości współczesnych Francuzów.
W 2014 pisarz skazany został na karę grzywny za podżeganie do nienawiści z powodów religijnych. Nazwał mianowicie muzułmańskich imigrantów „bandytami”, „żołnierzami”, „zbrojnym ramieniem podboju” oraz „kolonizatorami”, którzy pragną „uniemożliwić życie tubylcom”, zmusić ich do ucieczki lub do bezwarunkowej kapitulacji. Co znamienne, jednym z zarzutów stawianych przez niego islamowi jest homofobia. Dlatego krytykuje dzisiejszą lewicę francuską za jej flirt ze środowiskami muzułmańskimi, oskarżając ją, że w ten sposób toruje drogę do prześladowań homoseksualistów.
Ukute przez Camusa pojęcie „wielkiej wymiany” to wyrażenie zakazane w głównym nurcie francuskiej debaty publicznej jako wyraz rasizmu i białej supremacji. Odcięła się od niego nawet Marine Le Pen. Tym niemniej pojawia się on często w wystąpieniach Erica Zammoura, a nawet sięgała po niego gaullistka Valérie Pécresse. Wydawać by się mogło, że wspomniany termin opisuje zjawisko charakterystyczne głównie dla Europy Zachodniej, dlatego zdziwienie może budzić pojawienie się tego sformułowania w kontekście rosyjskim.
Wielka wymiana po rosyjsku
Środowiska nacjonalistów rosyjskich w ostatnich miesiącach coraz krytyczniej patrzą na politykę Władimira Putina. Zdaniem wielu z nich dokonuje on faktycznej derusyfikacji kraju. Z jednej strony posyła na front jako mięso armatnie etnicznych Rosjan, którzy giną tysiącami w bezsensownych atakach na dobrze ufortyfikowane pozycje ukraińskie; z drugiej strony, ponieważ na rynku brakuje rąk do pracy, otwiera granice dla imigrantów zarobkowych z krajów „bliskiej zagranicy”. Najczęściej są to młodzi mężczyźni z Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kazachstanu, Turkmenistanu czy Kirgizji, głównie muzułmanie.
W mediach społecznościowych często można natknąć się na skargi, iż na ulicach rosyjskich miast nie widać już Rosjan, a ich miejsce zajęli Tadżycy, Tatarzy czy Azerowie. Pojawiają się doniesienia o porachunkach, a nawet strzelaninach między gangami kaukaskimi i środkowoazjatyckimi. Szczególnie dużo doniesień dotyczy ulicznych bójek między imigrantami zarobkowymi a weteranami wojny na Ukrainie, zwłaszcza amnestionowanymi kryminalistami, którzy wracają z frontu do rodzinnych miejscowości i nie godzą się z tym, że ich interesy przejmują osobnicy o śniadych obliczach lub skośnych oczach. W kręgach wielkoruskich rośnie więc potencjał niezadowolenia z powodu „wielkiej wymiany”, która dokonuje się na terenie Federacji Rosyjskiej.
Co ciekawe, część krytyków owego zjawiska uważa, że jest ono skutkiem celowej działalności Władimira Putina. Rezultatem jego polityki jest bowiem eksterminacja męskiej części populacji rosyjskiej oraz masowa imigracja muzułmańskiej ludności, która zajmuje miejsca opróżnione przez zmobilizowanych na front i poległych na wojnie rdzennych mieszkańców kraju. Ich zdaniem niewykluczone, że Putin świadomie „toczy wojnę na Ukrainie do ostatniego Rosjanina”, by dokonać „wielkiej wymiany”.
Jakie mają dowody na potwierdzenie swojej tezy? Po pierwsze: po owocach poznacie ich. Fakty mówią za siebie, a te – zdaniem wielkoruskich krytyków Kremla – nie wymagają komentarza. Islam rośnie demograficznie w siłę, a populacja etnicznych Rosjan kurczy się. Po drugie: w Rosji rosną wpływy polityczne i ekonomiczne islamu. Za rządów Putina coraz większą rolę odgrywa Ramzan Kadyrow. Nikomu w Rosji nie uszłoby na sucho takie zachowanie, na jakie pozwolić sobie może jedynie przywódca Czeczenii, który jest gorliwym muzułmaninem i systematycznie islamizuje swoją republikę. Według medialnych doniesień to właśnie kadyrowcy są jednymi z głównych beneficjentów podboju wschodnich ziem Ukrainy, gdzie otrzymują od władz okupacyjnych zgodę na przejmowanie najcenniejszych majątków. Z drugiej strony wpływy tracą środowiska nacjonalistyczne, zaś ich liderzy są usuwani przez Kreml, jak np. Jewgienij Prigożyn, który „zginął nieszczęśliwie”, czy Igor Girkin, skazany na cztery lata kolonii karnej.
Po trzecie: faktyczną żoną Putina jest muzułmanka Alina Kabajewa, której ojciec, uzbecki Tatar – Marat Kabajew to przewodniczący Stowarzyszenia Muzułmańskich Przedsiębiorców Federacji Rosyjskiej oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Islamskiego Biznesu. Z prowadzonego przez niego konta na Instagramie wynika, że jest zwolennikiem Hamasu i Hezbollahu oraz wrogiem USA i Izraela. Zdaniem niektórych analityków, to właśnie dzięki finansowej sieci stworzonej przez Kabajewą Putin zdeponował część swoich pieniędzy za granicą. Krytycy prezydenta zwracają też uwagę, że podmioty muzułmańskie są szczególnie uprzywilejowane przy masowej reprywatyzacji, jaka odbywa się po konfiskacie majątku zagranicznych koncernów, które w ramach sankcji opuściły Rosję.
Po czwarte: Putin nawiązał międzynarodowe sojusze z siłami islamskimi, m.in. z Iranem oraz Hamasem. Kiedy w marcu tego roku doszło do krwawego zamachu terrorystycznego na salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą, w którym zginęło ponad 140 osób, a ponad 550 zostało rannych, Putin zrzucił winę za atak na Ukraińców, zdejmując odpowiedzialność z rzeczywistych sprawców zbrodni, czyli dżihadystów.
Po piąte (co dla nas zabrzmi może humorystycznie, ale na wschodzie jest traktowane z powagą): Putin nie pije alkoholu, co może świadczyć o tym, iż jest muzułmaninem. Prawdziwy Rosjanin nie stroni przecież od wódki.
Tego typu argumentów, mniej lub bardziej poważnych, pojawia się coraz więcej. Niektóre przywodzą na myśl teorie spiskowe, inne mają realne podstawy, choć niekiedy mylą skutki z przyczynami. Istotne jest jednak co innego: zyskują one popularność w nacjonalistycznych środowiskach, wpływając na panujące tam nastroje. Ich oddziaływanie wynika z faktu, że bazują one na realnych napięciach społecznych, które są rezultatem demograficznego kryzysu wśród Rosjan oraz masowej imigracji z Azji Środkowej i Kaukazu.
W Europie Zachodniej tego rodzaju tarcia łagodzone są przez tamtejszą kulturę polityczną, przesiąkniętą liberalizmem i poprawnością polityczną. W Rosji tego czynnika brakuje, jest natomiast agresywny nacjonalizm, rozbudzony przez władze na potrzeby wojny z Ukrainą i konfrontacji z Zachodem. To może dać mieszankę wybuchową i być źródłem destabilizacji społecznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/700730-wielka-wymiana-putina-zarzuty-srodowisk-wielkoruskich