W jakim momencie konfrontacji z Rosją znajduje dziś Zachód? Czy możliwe jest porozumienie z Moskwą? Do czego dąży Putin? Co myślą kremlowskie elity? Na te pytania postanowiła odpowiedzieć znana francuska sowietolog, uczennica zmarłego w zeszłym roku Alaina Besançona – Françoise Thom w swym tekście na łamach pisma „Commentaire”. W tym celu porównała ona przemówienie Władimira Putina na forum Klubu Wałdajskiego w Soczi 5 października 2023 roku z przemówieniem Andrieja Żdanowa na zgromadzeniu założycielskim Koniformu (Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych) 25 września 1947 roku w Szklarskiej Porębie. Wystąpienie ówczesnego kierownika Wydziału ds. Kultury i Ideologii w Komitecie Centralnym Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) oznaczało definitywne zerwanie z aliantami i rozpoczęcie zimnej wojny. Analiza Françoise Thom wykazuje zaskakujące podobieństwa między obu mowami.
Świat dwubiegunowy
Po pierwsze: zarówno Żdanow, jak i Putin twierdzą, że na świecie istnieją dwa przeciwstawne obozy, dwa bloki geopolityczne, między którymi nie może być zgody. Pierwszy tworzy Moskwa ze swoimi sojusznikami, drugi Waszyngton z własnymi akolitami. Konfrontacja między nimi ma charakter zasadniczy. Jak mówi Putin:
To nie jest wcale konflikt terytorialny ani nawet ustanowienie równowagi geopolitycznej w regionie. Problem jest znacznie szerszy i fundamentalny: zaczynamy od zasad, na których będzie opierał się nowy porządek świata. (…) Nowoczesne prawo międzynarodowe tworzone na podstawie Karty Narodów Zjednoczonych jest przestarzałe i należy je usunąć – trzeba stworzyć coś nowego.
Manicheizm
Po drugie: w obu przemówieniach dominuje manichejska wizja świata, w której absolutne dobro ściera się z absolutnym złem. Jak mówił Żdanow:
Stany Zjednoczone, zdominowane przez dążenie do podporządkowania sobie świata, zaatakowały ZSRR za jego stale rosnące wpływy międzynarodowe jako bastionu polityki antyimperialistycznej i antyfaszystowskiej.
Putin powtarza dziś te same kalki ideologiczne, mówiąc o satanistycznym Zachodzie, który na czele z Ameryką realizuje imperialną politykę podboju świata, atakując Rosję i wspierając neonazistowski reżim na Ukrainie.
Mesjanizm
Po trzecie: zarówno u Żdanowa, jak i u Putina pojawia się ten sam motyw: dziejowej misji Moskwy, która jest powołana do wypełnienia wielkiego historycznego zadania: budowy nowego świata. W pierwszym przypadku ów cel miał osiągnąć Związek Sowiecki, w drugim – Federacja Rosyjska.
Determinizm
Po czwarte: w obu przypadkach powtarza się ten sam klucz interpretacyjny dziejów, zgodny z rzekomymi prawami rozwoju historycznego. Okazuje się, że to sama historia potępia stary porządek świata, który musi zginąć, ponieważ stał się anachronizmem. W perspektywie leninowskiej do przeszłości miał odejść definitywnie ustrój burżuazyjny, zaś w optyce putinowskiej – ład międzynarodowy oparty na Karcie Narodów Zjednoczonych. Jeśli stary system, mimo to, nadal będzie się upierał przy trwaniu, należy przyspieszyć jego krach, używając (jeśli to konieczne) nawet siły.
Dekolonizacja
Po piąte: jak zauważa Thom, obecny prezydent Rosji podziela marksistowską koncepcję bogactwa. W jego ujęciu tworzenie bogactwa na Zachodzie nie bazowało na ludzkiej pomysłowości i kreatywności pod ochroną państwa prawa, lecz wynikało z wyzyskiwania i ograbiania podbitych ludów. Jak mówi Putin:
Dobrobyt Zachodu można było osiągnąć jedynie przez stulecia plądrowania kolonii.
Być może przykłada on do innych swoje własne miary, ponieważ to rozwój Rosji odbywał się przez wieki, według wzorców mongolsko-tatarskich, dzięki podbojom i grabieżom. Powyższe twierdzenia pozwalają jednak Putinowi z jednej strony deprecjonować dorobek całej cywilizacji zachodniej jako zbudowanej na ludzkiej krzywdzie, z drugiej zaś szermować hasłami dekolonizacji, by zmobilizować inne kraje przeciw Zachodowi. Ten sam schemat obecny był u Żdanowa, gdy mówił:
Kryzys ustroju kolonialnego, zaostrzony w wyniku II wojny światowej, przejawił się w potężnym wzroście ruchu narodowowyzwoleńczego w koloniach i krajach zależnych. To zagroziło samym podstawom systemu kapitalistycznego.
Suwerenność i hegemonia
Po szóste: Putin broni dziś suwerenności państw narodowych i prawa narodów do samostanowienia, ale tylko przed amerykańskim „hegemonizmem”. Dlatego ostrzega kraje naszego kontynentu przed uzależnianiem się od Stanów Zjednoczonych. W podobny sposób Żdanow starał się zniechęcić władze państw europejskich do przyjęcia Planu Marshalla. W Szklarskiej Porębie mówił:
Kraje imperialistyczne, takie jak Stany Zjednoczone, Anglia i kraje z nimi powiązane, stają się bardzo niebezpiecznymi wrogami niepodległości narodowej i samostanowienia narodów, podczas gdy Związek Radziecki i kraje nowych demokracji stanowią bezpieczny bastion równości praw i samostanowienia narodów. (…) Podstawowym zamysłem ukrytych i celowo zaciemnianych sformułowań Planu Marshalla jest utworzenie bloku krajów związanych ze Stanami Zjednoczonymi różnymi zobowiązaniami i zapewnienie krajom europejskim amerykańskich pożyczek spłacanych poprzez zrzeczenie się niezależności ekonomicznej, a później niezależności politycznej.
Chaos i porządek
Jak pisze Françoise Thom:
Jeśli mamy zrozumieć wrogie nastawienie prezydenta Rosji do porządku międzynarodowego, musimy przypomnieć sobie środowisko, które umożliwiło mu rozwój i cudowne wzbogacenie się. Putin doszedł do władzy za rządów Jelcyna, które później tak bardzo oczerniał. Na tym Dzikim Zachodzie bez szeryfa, jakim była wówczas Rosja, gdzie wszyscy kupowali się nawzajem i gdzie dawni złodzieje, którzy stali się oligarchami, udzielali sobie nawzajem mandatów parlamentarnych zapewniających immunitet. Dlatego czuje on, że aby odnieść taki sam sukces na arenie międzynarodowej, musi ją rozebrać i stworzyć w niej tę samą dżunglę, w której poruszali się Rosjanie jego pokolenia i która umożliwiła mu cudowny rozwój. Jego uprzedzenie wobec „amerykańskiej hegemonii” to wrzask złoczyńcy, przed którym nagle wyłonił się nieprzekupny policjant.
W tej wizji nowy porządek świata to chaos i brak reguł, tak charakterystyczne dla epoki jelcynowskiej w Rosji. To jednak środowisko, w którym Putin i jego ludzie, pozbawieni jakichkolwiek zasad moralnych, czują się jak ryby w wodzie, dzięki czemu mogą wyzyskać swoje przewagi nad innymi.
Oczywiście po czasach zamętu musi nadejść era stabilizacji, tak jak w Rosji od 2000 roku, gdy władzę objął Putin. Analogicznie, po zdemontowaniu starego porządku światowego i okresie chaosu, powinno dojść do instytucjonalizacji nowego ładu międzynarodowego, którego głównym architektem będzie Rosja.
Państwo-cywilizacja
Dla Putina Rosja to coś więcej niż zwykłe państwo. To „państwo-cywilizacja”, jak mówi i dodaje:
Zgodnie z koncepcją rosyjskiej polityki zagranicznej (…) nasz kraj określa siebie jako szczególne państwo-cywilizacja. Sformułowanie to trafnie i zwięźle wyraża sposób, w jaki rozumiemy nie tylko własny rozwój, lecz także podstawowe zasady porządku światowego, na którego zwycięstwo mamy nadzieję.
Na czym polega specyfika takiego podejścia? Otóż w odróżnieniu od państwa, które opiera się na konstrukcji prawnej i posiada swoje granice, cywilizacja nie jest związana żadnym prawem, nie ma określonych granic i może się rozwijać oraz zdobywać wpływy, pokonując bariery stawiane przez rządy. Zgodnie ze słowami Putina, w nowym porządku światowym partnerem dla „państwa-cywilizacji” nie będą już państwa narodowe, lecz inne „państwa-cywilizacje”. Celem jest więc nowy podział stref wpływów na świecie między mocarstwami, ale na innych zasadach niż dziś, a mianowicie na zasadach narzuconych przez Moskwę. W przyszłym rozdaniu Rosji ma przypaść rola protektora Eurazji (w tym całej Europy) oraz Bliskiego Wschodu, zaś Stany Zjednoczone mają ograniczyć się do półkuli zachodniej z dwoma kontynentami amerykańskimi.
Wojny zastępcze
Françoise Thom przypomina, że „siłowicy” w Rosji Jelcyna doszli do najwyższych stanowisk państwowych poprzez korupcję, wymuszenia i protekcjonizm. Putin sięgnął po pełnię władzy przez „wojnę z terroryzmem”, wykorzystując jako pretekst do ataku na Czeczenię zamachy terrorystyczne, których w rzeczywistości dokonała FSB. Te same metody środowisko wywodzące się z KGB i rządzące dziś Rosją wykorzystuje wobec Europy: korumpuje polityków, dokonuje prowokacji, podsyca wewnętrzne konflikty i wywołuje podziały w obozie przeciwnika.
Podobnie jak w czasach sowieckich Moskwa rywalizuje dziś z Zachodem w różnych rejonach świata. W ciągu ostatnich trzech lat udało się dzięki niej w frankofońskich krajach Afryki obalić pięć rządów, zastępując je władzami prorosyjskimi. Kremlowi jest też na rękę każda destabilizacja, która absorbuje czas, uwagę i pieniądze Amerykanów i Europejczyków. Dlatego stara się podgrzać atmosferę np. na Bałkanach: w Serbii, Kosowie, Czarnogórze oraz Bośni i Hercegowinie.
Po 1967 roku Związek Sowiecki stał się głównym sojusznikiem państw arabskich w ich konfrontacji z Izraelem, tworząc wspólnie z nimi międzynarodowy front antysyjonistyczny. Dziś obserwujemy powrót do tamtej koncepcji. Reżim Putina poparł entuzjastycznie Hamas w jego walce z państwem żydowskim, które pozostaje najważniejszym sojusznikiem Ameryki na Bliskim Wschodzie. Za wspomnianym wsparciem stała też kalkulacja, że Stany Zjednoczone, zmuszone do zaangażowania się w konflikt izraelsko-palestyński, zmniejszą swą pomoc dla Ukrainy.
Rosja sprzymierza się dziś też z Koreą Północną, Iranem, Chinami, Wenezuelą czy Hamasem – a wszystko po to, by wspólnie przeciwstawić się cywilizacji zachodniej, wywołując ogniska zapalne w różnych zakątkach globu.
To jest wojna
Przechodząc do konkluzji, Françoise Thom pisze:
Po przemówieniu Żdanowa w 1947 roku przedstawiciele Zachodu zrozumieli, że frontalne starcie z reżimem stalinowskim ma podłoże także ideologiczne. Mowa wałdajska musi nieuchronnie prowadzić nas do podobnych wniosków. (…) Żeby móc przeciwstawić się rosyjskiemu zagrożeniu, musimy przede wszystkim mieć świadomość, że Rosja jest z nami w stanie wojny, i że ta wojna toczy się na wielu frontach. Nigdy nie wolno nam tracić z oczu szerszego obrazu. Przede wszystkim nie możemy ani na chwilę zapomnieć, że nasza cywilizacja zasługuje na obronę, ponieważ odziedziczyliśmy po niej wszystko, czego brakuje Rosji: szacunek dla dziedzictwa, zamiłowanie do wolności i poczucie przynależności do wspólnego człowieczeństwa.
To prawda, że cywilizacja zachodnia jest chora, przeżywa kryzys i pogrąża się w autodestrukcji. Wspomniana zapaść wynika z tego, że nie tylko odwróciła się ona od swoich źródeł, lecz także podcina własne korzenie. Jest to jednak wciąż cywilizacja zbudowana na fundamencie religii chrześcijańskiej, filozofii greckiej i prawa rzymskiego – w odróżnieniu od Rosji, która zbudowana została na zasadach turańskich z odmiennymi koncepcjami władzy, prawa, własności i moralności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/699702-rosja-chce-stworzyc-nowy-swiatowy-porzadek