To nie jest Gruzińskie Marzenie, ale Gruziński Koszmar – powiedziała w rozmowie z PAP o partii władzy i jej inicjatywach Nino, uczestniczka czwartkowego protestu przed parlamentem w stolicy Gruzji Tbilisi. Kobieta przekonywała, że właśnie dlatego na ulicę wyszli ludzie reprezentujący wszystkie pokolenia.
Ktoś może pomyślał, że to protest młodzieży, a nawet dzieci, bo w demonstracjach uczestniczą także starsi uczniowie, którzy jeszcze nie są pełnoletni. Ale ten protest jest nas wszystkich. I starych, i młodych
— zauważyła pani Nino.
Pani Nino ma długie siwe włosy, niemal białe. Na oko może być trochę po sześćdziesiątce. Obok stoi jej dorosła córka Wiktoria. Obie tłumaczą korespondentce PAP zawiłości gruzińskiej polityki.
Ja żyłam w ZSRR i pamiętam jeszcze te metody. Przyczepianie etykietek – wróg ludu, agent. Teraz ci (kiwa głową w kierunku parlamentu) chcą zrobić to samo. Mój dziadek spędził 20 lat w stalinowskim łagrze, a tata przeżył życie jako dziecko „wroga ludu”, więc wiem, o czym mówię
— podkreśliła Nino.
Dzisiaj takimi etykietami są organizacje pozarządowe. Gruzińskie Marzenie idzie na wieś i straszy ludzi tą angielskojęzyczną nazwą – NGO (organizacja pozarządowa - PAP). To się stało już prawie przekleństwem
— zauważyła Wiktoria.
Teraz przekaz jest taki: trzeba bać się wszystkiego z zewnątrz, w tym z Zachodu i schować za plecami partii władzy, skupić wokół niej. Za tym stoi rosyjska polityka, bo polityka Kremla to nigdy nie oddać Kaukazu Południowego
— wyjaśniła Nino.
Gruzińskie Marzenie stało się Rosyjskim Marzeniem. Obiecywali, że będą prowadzić kraj do UE i NATO, a teraz pchają nas do Rosji. I nie chodzi tylko o ustawę o agentach zagranicznych, która jest taka sama jak rosyjska. Chodzi o retorykę, język, o straszenie Zachodem, tworzenie obrazu wroga. Chcą, byśmy tu siedzieli jak w oblężonej twierdzy i wszystkiego się bali
— argumentowała rozmówczyni PAP.
Pani Izolda wyróżnia się na tle tbiliskiego tłumu demonstrantów. Wśród osób owiniętych flagami UE jest zdecydowanie najstarsza.
Mam trójkę dzieci, siedmioro wnuków i jednego prawnuka. Chcę, żeby żyli w europejskim, wolnym kraju, a nie w Rosji
— tłumaczyła.
Z wykształcenia jest farmaceutką.
Ten rząd zabiera nam wolność
— oceniła.
Masowe protesty
Gruzińscy komentatorzy podkreślają, że partia władzy, tradycyjnie mocno grająca na polaryzację społeczeństwa, osiągnęła coś, czego zapewne wcale nie chciała. Doszło do masowego protestu, który zmobilizował wszystkich - od nie zainteresowanych polityką młodych ludzi po ich dziadków i babcie.
Najpierw to był protest trzeciego sektora i mediów niezależnych. Potem dołączyli do niego młodzież i studenci. Gdy starsi ludzie zobaczyli, że biją ich wnuków, to też wyszli na ulice
— powiedział w rozmowie z PAP gruziński analityk Gela Wasadze.
Jego zdaniem Gruzińskie Marzenie, a konkretnie stojący za tym ugrupowaniem Bidzina Iwaniszwili, szara eminencja partii i rządu, doprowadzili do mobilizacji niechętnego sobie elektoratu. W październiku w Gruzji odbędą się wybory parlamentarne.
Jaka była sytuacja wcześniej? Gruzińskie Marzenie miało pewne poparcie budżetówki – to 25 proc. Elektorat Zjednoczonego Ruchu Narodowego (partii byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego - PAP) to było około 10 proc., bo Misza Saakaszwili ma bardzo duży elektorat negatywny. Wszyscy pozostali stali z boku i w tej sytuacji zwycięstwo byłoby łatwe. A władze zmobilizowały tych ludzi swoimi działaniami
— uważa Wasadze.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/692076-uczestniczka-protestu-w-tbilisi-to-gruzinski-koszmar