Hiszpanie przywykli już dawno do skandali wszelkiej maści w ich polityce krajowej i dlatego trudno ich zaskoczyć, a mimo wszystko udało się premierowi Sánchezowi ponownie wprawić naród w stan osłupienia.
Przez 5 dni „El presidente” wodził za nos zbiorowe emocje grożąc, że dziś (w poniedziałek) być może poda się do dymisji za sprawą skali ataków i kampanii oszczerstw wymierzonych w jego żonę Begoñę Gómez, a tym samym w niego jako premiera. Partie opozycyjne: Ludowcy i VOX od początku uważały, że zapowiedziane dni refleksji nad tym czy warto służyć Hiszpanii, gdy jest się ofiarą spisków ze strony „fachosfery” (wyrażenie Sancheza opisujące faszystowską opinię publiczną), to bezwstydny pokaz mający na celu wzbudzenie litości, skonsolidowanie elektoratu przed wyborami w Katalonii i zwyczajna chęć odwrócenia uwagi od zarzutów które ciążą na jego żonie.
Fakt, że sędzia wszczął dochodzenie w sprawie domniemanych przestępstw Begoñi Gómez, polegających na handlu wpływami i pośredniczeniu w uzyskiwaniu funduszy i dotacji państwowych dla firm, których była ona udziałowcem, lub dla przedsiębiorców, którzy znajdowali się w gronie jej znajomych – premier uznał za bezpośredni atak na demokrację. Zupełnie jakby bezkarność jego żony, w tym jego samego była racją stanu Hiszpanii, a dawne absolutystyczne zawołanie „Państwo to ja!” nabrało nowych rumieńców na twarzy wodza postępu i sprawiedliwości społecznej.
Co prawda, od czwartku wszystkie sondaże pokazywały, że Hiszpanie nie dają wiary jego słowom i nie wierzyli, aby premier znany z pragnienia władzy za wszelką cenę zrzekł się dobrowolnie stanowiska. Tak też się stało, premier Sanchez potwierdził dziś wolę trwania w fotelu premiera, aby rząd pod jego wodzą mógł ponoć dalej reformować kraj i dbać o praworządność. Wszystko to, jest oczywistą farsą biorąc pod uwagę, że od 3 miesięcy codziennie w prasie ukazują się jakieś wyniki dziennikarskiego śledztwa, które obnaża korupcję żony premiera i jego bliskich współpracowników. Sprawa jest znana i udowodniona na tyle, że pomimo zawłaszczenia wymiaru sprawiedliwości znalazł się jednak sąd w Madrycie gotowy wszcząć postępowanie w sprawie malwersacji milionów euro z kasy publicznej. Trzeba pamiętać, że premier Sanchez pozostaje najbardziej znienawidzonym premierem w dziejach demokracji hiszpańskiej i musi nawet unikać aktów publicznych z obawy przed spontanicznymi reakcjami przechodniów i obywateli.
W dodatku objął rządy w 2018 r. i przez te 6 lat zdołał o dziwo wychodzić obronną rękę z wielu afer i ujawnionych skandali, (np. jego doktorat jest plagiatem, dla utrzymania się przy władzy i zdobycia 7 głosów separatystów złamał zapisy konstytucji i udzielił amnestii kryminalistom, Hiszpania pod jego rządami stała się jednym z głównych odbiorców rosyjskiego gazu od czasu wybuchu wojny, a zubożenie obywateli i bezrobocie sytuują kraj w czołówce chorych państw Europy). Szczęśliwie dla siebie może jednak liczyć na ogromny aparat medialny, który podporządkował sobie milionami dotacji i na lewicowy meinstrem, który prosperuje wyśmienicie dzięki władzy socjalistów. W ostatnich dniach z poparciem dla swego wodza wystąpiło szereg celebrytów, a reżyser Pedro Almodóvar mobilizował poparcie dla swego wodza opowiadając wszem i wobec, że „płacze jak dziecko” od kiedy przeczytał list Sancheza do obywateli z zamiarem rozważenia swej dymisji. Cierpienie jego premiera kazało mu przerwać pracę nad filmem i spowodowało żałobę. Od czasu ogłoszenia listu premiera, socjaliści mobilizowali swoich wyborców pod siedzibą partii na ul. Ferraz, gdzie wznoszono okrzyki poparcia i śpiewano Międzynarodówkę z pięścią wyciągniętą ku niebu. Wszystko to dawało groteskowy obraz kraju na podobieństwo Korei Północnej, gdzie kult jednostki wymusza na ludziach żenujące zachowania, nawet spazmy płaczu w rytm poleceń aparatczyków partyjnych. Międzynarodowe media, tak sprzyjające zwykle socjalistom hiszpańskim, uznały że groteskowy spektakl rozpoczęty przez list premiera przechodzi granice dobrego smaku.
Trzeba przyznać, że wielu Hiszpanów liczyło też po cichu, że w związku z kontynuacją przez Francję śledztwa w sprawie podsłuchanych francuskich polityków przez marokańskie służby śledcze za pośrednictwem Pegasusa, wyjdzie na jaw także kompromitująca zawartość telefonu Sancheza i wyjaśni się dlaczego w polityce zagranicznej jest tak podporządkowany interesom Maroka. Hiszpanie liczyli, że Izrael obrażony pro-palestyńskimi deklaracjami premiera Hiszpanii pomoże wyjawić zawartość skradzionych plików z telefonów premiera i jego 3 ministrów. Niestety, po dzisiejszej konferencji prasowej, wszystko wskazuje na to, że premier zaostrzy swój kurs i rozpoczną się prześladowania dziennikarzy i opozycji na skalę dotąd nieznaną. Sam poniekąd w swoim exposé wspomniał o konieczności przeprowadzenia „czystek” dla dobra demokracji. Komentatorzy prawej strony przypominają, że działania Sancheza wskazują na powielanie scenariusza wenezuelskiego lub kubańskiego. Fidel Castro także zagroził dymisją, bo rewolucję hamował ówczesny demokratyczny prezydent Manuel Urrutia. Rozhisteryzowany lud stanął za nim, prezydent uciekł z pałacu, a Fidel Castro został dyktatorem. Niektórzy przewidują więc, że na naszych oczach realizowany jest scenariusz autorytarnej dyktatury, która pomimo złamania tak wielu reguł demokracji i praworządności wciąż może liczyć na wyrozumiałość brukselskich biurokratów.
No cóż, jak wiemy: są kraje członkowskie równe i równiejsze, dlatego reżim Sancheza może liczyć na owacje komisarzy UE, podczas gdy „reżim Kaczyńskiego” musiał upaść, aby Polska wróciła do Europy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/690212-spektakl-pychy-premiera-sancheza