W lutym 2023 roku po specjalnej informacji portalu Onet autorstwa red. Marcina Wyrwała przez Polskę przetoczyła się dyskusja o „polskim legionie na Ukrainie”. Ten wątek na kanale „Podróż bez paszportu” komentował dr Michał Piekarski, serwis Warnews zaprosił do rozmowy red. Wyrwała, wiadomość o formowaniu się polskiego legionu została powtórzona przez wszystkie ważne portale informacyjne. Sensacja błysnęła zatem w mediach, by zniknąć na cztery miesiące. W czerwcu natomiast rozgłos zdobył rajd cudzoziemców, służących w Zbrojnych Siłach Ukrainy, na rosyjski obwód biełgorodski. W tej sprawie głos zabrał także „Polski Korpus Ochotniczy”:
Wszyscy zadają nam jedno pytanie, czy braliśmy udział w operacji na terenie obwodu biełgorodzkiego… Odpowiedź jest jednoznaczna: oczywiście że tak!
— pisali Polacy w służbie ukraińskiej w kanałach społecznościowych. Wówczas pełnomocnik rządu RP ds. bezpieczeństwa wydał komunikat, że „Polski Korpus Ochotniczy” nie jest powiązany z siłami zbrojnymi RP. Media rosyjskie podchwyciły ten wątek nazywając polskich ochotników „najemnikami”.
ZOBACZ WIĘCEJ:
Od tamtych minął już blisko rok, a o „polskim korpusie ochotniczym” nie ma śladu w głównym nurcie zdarzeń. Co się dzieje zatem z Polakami z tegoż Korpusu? Spośród czterech Polaków, których poznałem na Ukrainie jako walczących w obronie przed rosyjską inwazją, żaden nie jest powiązany z Korpusem. Jednego nie dopuszczono do udziału, dwóch po rozeznaniu sytuacji nie zaangażowało się w tę jednostkę i poszło służyć wśród Ukraińców, a jeden - zresztą najbardziej doświadczony - nawet nie próbował tam się zgłosić. PDK („Polskij Dobrowolskij Korpus”) na moje pytania w mediach społecznościowych nie odpowiedział, zresztą ich kanał informacyjny w serwisie Telegram nie zawiera żadnych informacji pozwalających na weryfikację wiarygodności jednostki.
Pogłoski o polskim Korpusie
Pozostają zatem relacje osób trzecich. Polacy mówią o sprawie niechętnie, a media wolą spektakularne relacje niż kłopotliwe wpadki międzyludzkie. Według ukraińskich rozmówców portalu wPolityce.pl Polacy są obecni na różnych frontach tej wojny i cieszą się uznaniem towarzyszy broni, ale sam PDK nie ma takiej renomy. Jego skład prawdopodobnie nigdy nie przekraczał… dziesięciu osób. Sami członkowie „Korpusu” żyją i walczą, choć ich jednostka nie przyjmuje nowych członków, Tę wąską grupę miała cechować pewna kłótliwość i nieufność do rodaków, którzy zgłaszali akces do jednostki lub po prostu próbowali się z nią skontaktować w celach różnorakiego wsparcia (np. medycznego czy sprzętowego). Grupie nigdy nie udało się stworzyć struktury, która wzbudziłaby zaufanie innych ochotników w ukraińskiej armii. Sytuacja związana jest również z niesławnym zaangażowaniem jednego z Polaków, którego uczciwość jest w skrajny sposób kwestionowana przez tych, którzy poznali go w boju. Jest to strata tym większa, że Polacy zaistnieli ze swoim militarnym zaangażowaniem i umiejętnościami zdobywając uznanie ukraińskich kolegów - ale nie jako oddzielna jednostka („korpus”) jak to ma miejsce w przypadku Białorusinów z „Pułku Kalinowskiego” czy gruzińskiego oddziału Mamuki Mamulashwiliego.
Dlaczego się nie udało?
Z jednej strony brak polskiego korpusu można interpretować jako kwestię motywacji - Białorusini czy Gruzini pochodzą z krajów rządzonych przez prorosyjskie kliki i są przez to bardziej skłonni do pracy zespołowej w obrębie swojej grupy. Podobnie „Legion Wolność Rosji”, złożony z obywateli Federacji Rosyjskiej, działa solidarnie. Polacy nie zostali zmuszeni do walki z Rosją przez zawłaszczenie władzy w swojej ojczyźnie przez tyranów i KGB-owskie kliki. A z drugiej strony - skoro jest już tylu odważnych i profesjonalnych ochotników z naszego kraju a nie udało się utworzyć osobnej jednostki - warto by się pochylić nad stereotypem kłótliwości w narodzie i prawdziwością powiedzonka, że gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie?
ZOBACZ TAKŻE RELACJE SPOD GRANICY Z ROSJĄ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/689565-niespektakularne-slady-po-polskim-korpusie-ochotniczym