Po publikacji wyników wczorajszych wyborów parlamentarnych w Chorwacji można powiedzieć, że centroprawicowa Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ) zostaje najmocniejszą siłą polityczną w państwie, ale nie będzie mogła utworzyć nowego rządu bez koalicji z innymi partiami.
W parlamencie (Sabor), który liczy 151 posłów, HDZ zdobyła łącznie 61 mandatów. Drugi najlepszy wynik osiągnęła Socjaldemokratyczna Partia (SDP), zdobywając 42 mandaty. Na trzecim i czwartym miejscu znajdują się dwie suwerenne partie Ruch Ojczyźniany i MOST z 14 i 11 przedstawicielami w parlamencie. Piąta to lewicowa, postępowa partia Mozemo licząca 10 posłów. Pozostałe mandaty są podzielone pomiędzy członków mniejszości narodowych i mniejszych, przeważnie liberalnych, partii.
Co to wszystko znaczy?
Przede wszystkim to, że akcja polityczna prezydenta Zorana Milanovicia nie udała się. Przypomnijmy, Milanović miesiąc temu zapowiedział, że będzie kandydował w wyborach na premiera i to jako niezależny kandydat z listy swojego byłego ugrupowania, Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji (SDP). Powiedział też, że po zwycięstwie wyborczym, którego jest pewien, zrezygnuje ze stanowiska prezydenta.
Po tym jak chorwacki Trybunał Konstytucyjny wydał dosyć logicznie orzeczenie, że Milanović nie może kandydować w wyborach, gdy jest prezydentem oraz, że zabrania mu tego konstytucja, prezydent nie kandydował oficjalnie, ale wziął udział w kampanii.
To mu nie pomogło, bo SDP i postępowy Mozemo nie mają wystarczającej liczby głosów, aby móc utworzyć rząd z Milanoviciem na stanowisku premiera. To z pewnością dobra wiadomość, ponieważ jest on politykiem bliskim opcji prorosyjskiej na Bałkanach, a jego mandat premiera wprowadziłby w Chorwacji niestabilność.
Premier Andrej Plenković zatem prawdopodobnie pokonał Milanovicia, ale teraz ma problem, jak utworzyć rząd. Logicznym rozwiązaniem jest koalicja z Ruchem Ojczyźnianym, partią konserwatywną, która na tych wyborach ugruntowała swoją pozycję trzeciej siły w Chorwacji. Problem jednak w tym, że część Ruchu uważa, że partia nie powinna wchodzić w koalicję z Plenkoviciem, który według nich prowadzi politykę probrukselską i zaniedbuje interesy narodowe.
Z drugiej strony widać, że sam Plenković nie ma dobrej opinii o Ruchu (media twierdzą, że postrzega ich jako „ekstremistów”) i zrobi wszystko, aby uniknąć tej koalicji. Alternatywnym dla niego rozwiązaniem jest próba utworzenia rządu wszystkimi głosami mniejszych partii i mniejszości narodowych.
W samej partii HDZ coraz więcej jest niezadowolonych, którzy uważają, że Plenković prowadzi zbyt „proeuropejską” politykę i chcą odejść od kierunku narzuconego przez niemieckie chadecje (HDZ jest członkiem EPL). Przywódcą tej „narodowej” frakcji jest obecny minister obrony Ivan Anušić. Wybory te potwierdziły jego siłę, bo to właśnie on jest politykiem, który otrzymał najwięcej głosów preferencyjnych, więcej niż sam Plenković.
Czas pokaże, jak sytuacja będzie się dalej rozwijać. Trzeba poczekać na kolejny ruch Milanovicia, który także będzie próbował stworzyć koalicję. Jest mało prawdopodobne, aby mu się to udało, nawet jeśli ma do dyspozycji mandaty MOSTu, partii która wysyłała sygnały, że jest na coś takiego gotowa.
W każdym razie wybory pokazały, że Chorwacja nadal pozostaje krajem w większości konserwatywnym. Nie tylko ze względu na dominację centroprawicy, ale także ze względu na potwierdzenie partii konserwatywnych - Ruchu Ojczyźnianego i MOSTu, jako sił, bez których w przyszłości nie będzie możliwe utworzenie rządu. W tym kontekście, trzeba wiedzieć, że flirt MOSTu z lewicą jest jedynie kwestią krótkoterminowej strategii, a nie przejęcia lewicowego programu dla Chorwacji.
Dzięki tym wyborom Chorwacja skręciła w prawo, co z pewnością będzie odczuwalne w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/689019-wybory-w-chorwacji-polityczny-zakret-w-prawo