Chorwacki prezydent Zoran Milanović, który jest dobrze znany z różnych kontrowersji, właśnie wzbudza nowe.
Milanović w piątek zapowiedział, że będzie kandydował na premiera w wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 17 kwietnia. Jak powiedział, będzie startował jako niezależny kandydat z listy swojej byłej partii Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji (SDP), a po zwycięstwie wyborczym, którego jest pewien, zrezygnuje ze stanowiska prezydenta.
Jego zapowiedz wywołała szok w Chorwacji, bo wszyscy się spodziewali, że Milanović będzie kandydował na nową kadencję w wyborach prezydenckich, które mają się odbyć z końcem roku. Kolejna wątpliwość związana z jego kandydaturą ma charakter prawny. Po jego wypowiedzi analitycy zadali pytanie: czy prezydent kraju może kandydować na stanowisko premiera, gdy jego mandat prezydencki jeszcze trwa? Bo Milanović nie chce od razu rezygnować ze stanowiska prezydenta i twierdzi, że nie ma w tym nic bezprawnego. Jego opinii nie podziela jednak chorwacki Trybunał Konstytucyjny, który z dzisiejszego posiedzenia wysłał jasny komunikat: Milanović nie może kandydować w wyborach, gdy jest prezydentem, gdyż zabrania mu tego chorwacka konstytucja.
Milanović już wcześniej zapewniał, że nie interesują go orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, ale trudno oczekiwać, że będzie mógł zignorować to nowe. Jeśli chce kandydować musi natychmiast zrezygnować z funkcji prezydenta.
Pewne jest, że jego wejście w wyścig wyborczy pokrzyżowałoby plany wielu.
Przede wszystkim, chodzi o obecnego premiera centroprawicowego rządu Andreja Plenkovicia, lidera Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej. Jego zwycięstwo w nadchodzących wyborach wydawało się niemal pewne. Teraz jednak tak już nie jest i według wszelkich sondaży czeka go ciężka walka z lewicową koalicją kierowaną przez Milanovicia. Prezydent dobrze wykorzystał mandat, aby zwiększyć swoją popularność. Czynił to przede wszystkim wypowiedziami, które odwoływały się do najniższych emocji obywateli Chorwacji, zarówno lewicowych, jak i prawicowych. Absurd całej sytuacji polega na tym, że Milanović grał polityka „antysystemowego”, a mówimy o urzędniku, który tkwi głęboko w tym postkomunistycznym „systemie”, został w nim ukształtowany i teraz go broni.
Kolejnym „przegranym” ewentualnego wejścia Milanovicia do wyścigu wyborczego jest postępowa lewicowa partia Možemo. Do tego wejścia byli główną siłą lewicy, obecnie tracą tę pozycję. I to z powodu polityka, który kilkakrotnie był z nimi w konflikcie i krytykował, często słusznie, absurdalność ich postępowej polityki. Koalicja z SDP, która wydawała się bezpieczna, stała się teraz dla Možemo niepewna, bo jasne jest, że Milanović „połknie” ich w możliwym sojuszu politycznym.
Co sprawiło, że Milanović włączył się w ten niezwykły sposób do wyścigu wyborczego?
Niektórzy twierdzą, że chodzi o jego osobistą rozgrywkę z Plenkoviciem, z którym przez całą kadencję prezydencką toczył wojnę.
Sam Milanović wspomniał, że powołanie nowego prokuratora krajowego Ivana Turudicia było dla niego momentem, po którym zdecydował się kandydować. Prezydent stanowczo sprzeciwiał się tej nominacji.
Pisałem już, że Turudić jest prawnikiem, który powinien zmienić sytuację w prokuraturze, na którą duży wpływ mają struktury postkomunistyczne. W tym sensie opór Milanovicia przeciwko niemu jest ciekawy.
Kilku analityków wyraźnie pisze, że Milanović świadomie powoduje niestabilność polityczną. Jest to szczególnie niepokojące, gdy wiadomo, że Milanović był w ostatnim czasie postrzegany jako polityk bliski „opcji rosyjskiej”. Znane są już jego wypowiedzi na temat wojny na Ukrainie, w których relatywizował rosyjską agresję.
Dodajmy do tego, że była prezydent Chorwacji Kolinda Grabar Kitarović stwierdziła kiedyś, że Rosjanie mieli duży wpływ na wybory w 2020 roku, które przegrała z Milanoviciem. Pani prezydent stwierdziła też, że Putin za wszelką cenę stara się wzmocnić swoje wpływy w Chorwacji i Słowenii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/685577-chorwacja-trybunal-konstytucyjny-przeciwko-prezydentowi