Sergiej Karaganow w dwóch programowych artykułach opublikowanych na łamach periodyku Rossija v globalnoj politikie kreśli diagnozę światowej sytuacji geostrategicznej i miejsca Rosji w nowym porządku.
W pierwszym opisuje czynniki przyspieszające geostrategiczny „zmierzch Zachodu” i powodujące, że być może stoimy na progu „stulecia wojen”. Drugie [wystąpienie] (https://globalaffairs.ru/articles/vek-vojn-chto-delat/) jest znacznie bardziej interesujące, bo zawiera opis przyszłej polityki Rosji, już po zakończeniu wojny na Ukrainie, tak aby uniknąć najgorszego scenariusza, czyli globalnego starcia jądrowego i stabilizować nowy układ sił.
Diagnozy Karaganowa, który wieści zmierzch Zachodu i powstanie świata z wieloma ośrodkami siły, co obiektywnie oznacza zmniejszenie znaczenia Stanów Zjednoczonych, są znane, te same tezy powtarza on w swych wystąpieniach od lat. To co jest ciekawe w jego nowym artykule, to opis najlepszej polityki w wykonaniu Rosji przyszłości, działań, które mają prowadzić do stabilizowania nowej, korzystnej dla Moskwy, sytuacji. Rosyjski ekspert jest bowiem przekonany, że zmierzch potęgi Zachodu jest nie tylko nieuchronny, ale stanowi również element prawidłowości rozwojowych, co oznacza, że mamy do czynienia, w jego opinii, z czymś w rodzaju praw historycznych.
„Wchodzimy w wiek wojen, których Rosja winna unikać”
Nie oznacza to, że zmiany następowały będą i następują bezboleśnie, przeciwnie, uważa on, iż wchodzimy w wiek wojen, których Rosja dla swojego dobra winna unikać. Ta maksyma nie dotyczy oczywiście wojny na Ukrainie, którą Rosja wygra, a Zachód może wybrać jedną z trzech stojących przed nim opcji – klęski podobnej do Afganistanu, uzgodnionego wycofania się i akceptacji dla nowych porządków (i to w opinii Karaganowa jest najlepsza dla Zachodu opcja) oraz scenariusza trzeciego, który jest identyczny jak w pierwszym przypadku (całkowita klęska), ale poprzedzony może zostać konfliktem jądrowym z Rosją, który NATO również - w opinii Karaganowa - przegra.
„Nowa Ukraina” i „Twierdza Rosja”
Los Ukrainy jest w gruncie rzeczy, w jego opinii, przesądzony. Kreml nie ma innej opcji, musi konflikt wygrać, co zdaniem Karaganowa oznaczać odebranie Ukrainie południa, wybrzeża czarnomorskiego po Mołdawię, wschodu i Naddnieprza i stworzenie kadłubowego i zdemilitaryzowanego państwa leżącego w zachodniej części tego kraju. Tam zostaliby przesiedleni wszyscy ci, którzy nie chcieliby mieszkać w Rosji, a nad przestrzeganiem zobowiązań w zakresie demilitaryzacji czuwałyby rosyjskie bazy wojskowe znajdujące się na terenie tej „nowej Ukrainy”.
Tym, co stanowi przedmiot troski rosyjskiego eksperta, jest poszukiwanie rozwiązań, jak nie dać się wciągnąć w kolejne konflikty, które jego zdaniem będzie inicjował odchodzący hegemon (Stany Zjednoczone), a uwikłanie Rosji w serię wojen będzie negatywnie wpływało na jej przyszłość. Odpowiedzią na te zagrożenia jest propozycja budowy „twierdzy Rosja”, ale nie rozumianej w kategoriach państwa zamkniętego, o autarkicznej gospodarce i niechętnie nawiązującego nici współpracy. Nie o taką twierdzę chodzi Karaganowowi. Jak pisze, budując „twierdzę Rosja” trzeba osiągnąć „maksymalna możliwą niezależność, suwerenność, bezpieczeństwo, niezależność, koncentrację na rozwoju wewnętrznym. Ale oczywiście nie jest to autarkia – ta jest zabójcza. „Potrzebujemy rozsądnej otwartości na korzystną współpracę gospodarczą, naukową, kulturalną i informacyjną z zaprzyjaźnionymi krajami Światowej Większości”.
Chodzi w tym wypadku o państwa Azji Środkowej, Białoruś, Mongolię, Chiny, Indie i inne ośrodki wchodzące w skład zarówno formatu BRICS jak i Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Z Zachodem związki Rosji winny być na dziesięciolecia przerwane, relacje pozostaną wrogie, ale z całą resztą świata, w opinii Karaganowa, tak być nie musi i nie powinno.
Drugim elementem tego podejścia jest koncentracja Rosji na rozwoju wewnętrznych, w tym na zagospodarowaniu Syberii i podjęciu wysiłku przesunięcia centrum cywilizacyjnego bardziej w kierunku Uralu. Z takim podejściem winny łączyć się głębokie zmiany wewnętrzne. Rosja musi odseparować się od „cywilizacji śnieżynek” i zacząć wychowywać kolejne pokolenia wojowników gotowych iść na wojnę, bo czasy nastaną wojenne. Temu winno towarzyszyć wypracowanie spójnej i ofensywnej platformy ideowej, dzięki propagowaniu której Rosja będzie w stanie oddziaływać na poddawany coraz bardziej destruktywnym wpływom Zachód.
Budowanie równowagi sił
Jeśli chodzi o relacje geostrategiczne, to Karaganow jest przekonany, że nadchodzące dziesięciolecia to „wiek Eurazji” i w związku z tym głównym przedmiotem troski Moskwy winno być budowanie równowagi sił na tym kontynencie. Można to osiągnąć jedynie roztropną polityką balansowania Chin i za tego rodzaju podejściem opowiada się rosyjski ekspert. Jest on przekonany, że Pekin w gruncie rzeczy stoi przed wyborem własnej drogi.
Może przyjąć optykę konfucjańską i - będąc najsilniejszym państwem Eurazji - stać się w gruncie rzeczy „przyjazną siłą” i źródłem wsparcia rozwojowego dla pozostałych państw kontynentu. Gdyby tak się stało, to współudział przedsiębiorców z Chin w zagospodarowaniu Syberii nie stanowi dla Moskwy zagrożenia, przeciwnie, winien być witany z zadowoleniem. Ale Pekin może też nawiązać do „genów imperium Czyngis-hana” i chcieć zdominować, podporządkować sobie państwa Azji, w tym również wasalizując Rosje. Byłby to scenariusz, w opinii Karaganowa, skrajnie niekorzystny zarówno dla Moskwy, jak i per saldo również dla Pekinu.
Ale aby uniknąć tego rodzaju ryzyka należy odwołać się do „trójkąta Primakowa”, czyli Moskwa musi inicjować powstanie nowego, stabilizującego kontynent azjatycki układu opartego na trzech głównych państwach: Rosji, Chinach i Indii. To uniemożliwi Ameryce przekształcenie Delhi we własny przyczółek i w gruncie rzeczy doprowadzi do wypchnięcia Stanów ZJednoczonych z kontynentu, co przyspieszy utratę przezeń statusu supermocarstwa i powrotu do normalnej, stabilizującej układ światowy roli. Karaganow jest bowiem zdania, że w nowym układzie sił, po tym jak Ameryka wyrzeknie się aspiracji do tego, aby być globalnym hegemonem, może odegrać ona konstruktywną rolę stabilizującą. Musi najpierw ograniczyć swoje ambicje, co oznacza wyzbycie się dążenia do sprawowania protektoratu nad Europą. Nasz kontynent stanie się w gruncie rzeczy geostrategicznymi peryferiami, gdzie konkurowali o wpływy będą gracze zewnętrzni. Aby osiągnąć stan równowagi w Azji niezbędne jest, zdaniem Karaganowa, zbudowanie również porozumienia graczy drugiego szeregu, państw takich jak Pakistan, Iran, Indonezja czy Wietnam.
Ta konstrukcja winna zostać uzupełniona o kolejny krąg państw blisko współpracujących z Rosją, a chodzi w tym wypadku o zaprzyjaźnione państwa arabskie. Karaganow nie odrzuca myśli, że do takiego układu, po tym jak Ameryka zostanie wypchnięta z Azji, dołączą z czasem również Korea Płd. i Japonia.
Podwójna koalicja antyhegemonistyczna
W gruncie rzeczy wizja, którą on rozwija sprowadza się do próby budowy przez Rosję podwójnej koalicji antyhegemonistycznej. W pierwszym rzędzie winna ona być zainteresowana obaleniem potęgi amerykańskiej i dlatego Pekin powinien być zainteresowany tego rodzaju układem, ale w drugim wymiarze ma ona nie dopuścić do powstania globalnej czy kontynentalnej hegemonii chińskiej.
Pytaniem zasadniczym, na które Karaganow szuka odpowiedzi, jest kwestia tego, jak doprowadzić do nowej równowagi. Jeśli zakwestionowanie amerykańskiej hegemonii - z czym właśnie mamy do czynienia - będzie oznaczało inicjowanie wojen lokalnych i regionalnych, tam gdzie geostrategiczne płyty tektoniczne się stykają, to z pewnością rośnie ryzyko konfliktu globalnego, który eskalować może do poziomu wojny termojądrowej. To w opinii rosyjskiego eksperta bardzo poważne zagrożenie i trzeba mu energicznie przeciwdziałać. Można to - jego zdaniem - zrobić tylko w jeden sposób, a mianowicie przyspieszając nadejście nowego, wielostronnego, o wielu centrach siły, porządku.
To przyspieszenie zaś - i tu mamy do czynienia z najciekawszą chyba częścią koncepcji Karaganowa - jest możliwe tylko, jeśli Rosja wzmocni swoje odstraszanie jądrowe, czyli zwiększy znaczenie posiadanej broni atomowej. Rosja winna poddać w związku z tym modernizacji swoją doktrynę użycia broni jądrowej. Proponowane przez rosyjskiego eksperta zmiany winny polegać na bardziej aktywnym posługiwaniu się tymi zdolnościami, zarówno przez odejście od doktryny nieproliferacji (pisze on wprost, że korzystnym w pewnych warunkach dla Moskwy może być wsparcie irańskiego programu nuklearnego), wznowienie próbnych wybuchów czy objęciu zbrojeniami jądrowymi nowych domen. Uważa też on, że Rosja winna przeciwstawić się obecnym trendom polegającym na zmniejszeniu mocy poszczególnych głowic, bo to zmniejsza „poziom strachu”, a przez to osłabia jądrowe odstraszanie.
Jak Karaganow chciałby przyspieszyć nowy porządek?
Karaganow jest też zwolennikiem eskalacji jądrowej ze strony Rosji po to, aby wygrać wojnę na Ukrainie, ale również doprowadzić do rozpadu NATO, czego jednym z rezultatów będzie „wypchnięcie” Ameryki z Europy i przyspieszenie powstania nowego porządku. W tym wypadku nie chodzi o uderzenia jądrowe, ale o grę nerwów związanych z perspektywą eskalacji.
W opinii rosyjskiego eksperta, tego rodzaju narzędzia pozwolą zarówno zakończyć ukraiński konflikt na rosyjskich warunkach, jak i udowodnić Europejczykom, że Amerykanie nie zaryzykują „wymiany” Nowego Jorku na Poznań czy Frankfurt. Aby to udowodnić, może okazać się niezbędne zaatakowanie celów w Europie, co jednak nie musi być konieczne, bo grę nerwów NATO może już przegrać na niższych poziomach drabiny eskalacyjnej.
Jak pisze - „Powtórzę to, co zostało powiedziane wcześniej. Zwiększenie wiarygodności i skuteczności odstraszania nuklearnego jest konieczne nie tylko po to, aby zakończyć wojnę ukraińską rozpętaną przez Zachód. I nie tylko chodzi o pokojowe przejście Zachodu na znacznie skromniejsze, ale, miejmy nadzieję, godne miejsce w przyszłym systemie światowym. Głównym zadaniem jest zapobieganie narastającej fali konfliktów, zapobieganie ‘stuleciu wojen’ i ich eskalacji do globalnego poziomu termojądrowego”.
Pisząc o „stuleciu wojen”, Karaganow ma przede wszystkim na myśli konflikt z NATO, który jego zdaniem jest nieuchronny, jako że Kreml budujący „twierdzę Rosja” musi wychodzić z następujących przesłanek – Pakt Północnoatlantycki jest wrogi i należy go pokonać. Najlepiej uderzając w słaby punkt, czyli sam fakt, że Rosja ma do czynienia z sojuszem. Rozbicie jedności sojuszniczej, pokazanie, iż w praktyce art. 5 nie działa, a państwa wchodzące w skład NATO kierują się indywidualnym, a nie sojuszniczym rachunkiem strategicznym, jest najlepszą metodą zmiany - w korzystny dla Moskwy sposób - relacji strategicznych w Europie.
Tego szybko można dokonać tylko w jeden sposób – eskalując napięcia do poziomu konfliktu jądrowego i wymuszając, na wzór nowego Monachium, akceptację dla nowych reguł gry. Ta nowa Europa powinna być relatywnie bezbronna, bo jak argumentuje Keraganow, niektóre państwa „na trwałe” winny być pozbawione prawa do posiadania broni jądrowej. Wymienia w tym kontekście Niemcy i Polskę.
Tego rodzaju warunki nowej równowagi oznaczają, że Europa Środkowa, ale w jej skład wchodziłyby również Niemcy, byłaby poddana politycznej kontroli Rosji. Taka jest cena braku własnych środków odstraszania nuklearnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/683218-plan-karaganowa-jak-obalic-amerykanska-hegemonie