„Ograniczając dostawy, zachód chce przymusić prezydenta Zełenskiego, aby podjął rozmowy z Moskwą – jeśli nie o pokoju, to przynajmniej rozejmie, powstrzymaniu się od walk. Choć samo zatrzymanie walk byłoby korzystne, to sens miałoby tylko wówczas, gdyby jakieś wojska pod flagą ONZ stały na granicy rosyjsko-ukraińskiej i broniły tego rozejmu” – mówi portalowi wPolityce.pl dr Jan Parys, były szef MON, socjolog.
wPolityce.pl: Jak podsumowałby Pan te dwa lata pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę?
Dr Jan Parys: Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zaczął swoje urzędowanie de facto od zwrotu w kierunku Rosji. Zaakceptował Nord Stream 2, ale również rozpoczął rozmowy z Putinem, usiłując przeciągnąć go do obozu antychińskiego, co było głęboką naiwnością dyplomacji amerykańskiej i oczywiście nie powiodło się. Kreml bowiem doskonale zdaje sobie sprawę, że Chiny dysponują wielokrotnie większym potencjałem gospodarczym, a Rosja ma ogromną, liczącą kilka tysięcy kilometrów, granice z Chinami. Dlatego amerykański polityk, który liczy na wciągnięcie Moskwy do obozu antychińskiego, wykazuje się wyłącznie naiwnością i nieznajomością realiów i takie działania po prostu nie mają szans na powodzenie.
Umizgi prezydenta Bidena do Putina zostały na Kremlu uznane za dowód słabości Stanów Zjednoczonych. Tym samym, po roku urzędowania Bidena, USA zostały postawione pod ścianą. W grudniu 2021 r. Rosja wystąpiła bowiem z ultimatum, żądając przywrócenia dotychczasowego status quo i powrotu do sytuacji określonej w 1945 r. w Jałcie – podziału Europy na dwie części, z których jedna znalazłaby się pod wpływem rosyjskim, druga – amerykańskim.
Reakcja NATO była dość miękka. Sojuszu Północnoatlantycki oświadczył, że nie weźmie udziału w żadnej wojnie, która będzie agresją na Ukrainę. Niewątpliwie zachęciło to Putina, który liczył na to, że Sojusz będzie pasywny i w lutym 2022 r. rozpoczął tę agresję. Agresję niezwykle brutalną, skutkującą m.in. mordami na ludności cywilnej.
Heroizm Ukrainy i prezydenta Zełenskiego był wówczas na ustach całego świata, Rosja zaliczała kolejne porażki, ale w ostatnim czasie Ukrainie jest chyba coraz ciężej?
Trzeba podkreślić, że prezydent Zełenski zachował się w sposób bohaterski, ponieważ stanął na czele obrony swojego kraju i był w stanie zmobilizować naród do obrony przed rosyjską agresją. Ta obrona była możliwa, gdyż dwa kraje natychmiast, w ciągu kilku godzin, postanowiły udzielić pomocy Ukrainie: Stany Zjednoczone i Polska. Nasz kraj odegrał rolę amerykańskiego „lotniskowca”, dzięki któremu pomoc mogła docierać na Ukrainę. Polska jako pierwsza przekazała zarówno 340 czołgów, jak i mnóstwo amunicji i innego sprzętu oraz przyjęła kilka milionów uchodźców wojennych z Ukrainy. Można więc powiedzieć, że pierwszy rok wojny – 2022 r. - był wielkim sukcesem Ukrainy, która ocaliła swoją niepodległość, suwerenność. Mimo iż utraciła 20 proc. terytorium, państwo ocalało, stolica i niepodległe władze ocalały.
Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że problem wojny na Ukrainie nie dotyczy tylko Ukrainy, lecz także pytania, które musimy sobie postawić: jak zachód ma postępować z agresywną Rosją, która przemocą i siłą przewraca istniejące polityczne status quo.
Politycy, którzy przygotowywali szczyt NATO w Wilnie w 2023 r., wyraźnie stwierdzili, że choć Rosja jest agresorem i trudno z nią kooperować, to Ukraina wojny z kilkakrotnie silniejszą Rosją nie wygra i trzeba dążyć do jakiegoś ułożenia się z Moskwą w sprawie porządku na Ukrainie. Dlatego w Wilnie Ukraina nie otrzymała zaproszenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego – ma co prawda taką perspektywę, jednak wprost tego członkostwa jej nie zaproponowano. Stawia to Ukrainę w takiej sytuacji, gdy może być sojusznikiem zachodu, ale nie członkiem NATO. Ma kooperację z UE, ale jej członkiem również nie jest i do tego prezydent Zełenski musi się przyzwyczaić. Bardzo trudno było mu to zrozumieć, przez co zaczął zachowywać się histerycznie i chamsko, a jesienią 2023 r. zepsuł stosunki z Polską. Stracił także poparcie opinii publicznej w Europie Zachodniej.
Trzeba jasno sobie powiedzieć, że od jesieni ubiegłego roku dostawy broni i amunicji na Ukrainę zostały bardzo ograniczone. Unia Europejska obiecała co prawda Ukrainie 50 mld euro, tyle że jest to rozłożone na kilka lat. Podobne kwoty chcą przeznaczyć Stany Zjednoczone, ale w Kongresie wciąż trwają spory wokół tej ustawy i nie wiadomo, czy zostanie przyjęta.
Ograniczając dostawy, zachód chce przymusić prezydenta Zełenskiego, aby podjął rozmowy z Moskwą – jeśli nie o pokoju, to przynajmniej rozejmie, powstrzymaniu się od walk. Choć samo zatrzymanie walk byłoby korzystne, to sens miałoby tylko wówczas, gdyby jakieś wojska pod flagą ONZ stały na granicy rosyjsko-ukraińskiej i broniły tego rozejmu. Mogłyby być to np. wojska, które już uczestniczą w operacjach pokojowych. Samo podpisanie rozejmu nie wystarczy, tam powinny być jakieś oddziały wojskowe o charakterze międzynarodowym. Inaczej bowiem Ukraina będzie narażona na ponowną agresję, która nie wiadomo kiedy nastąpi.
Jesienią 2023 r., gdy napięcia ukraińsko-polskie zaczęły narastać, prezydent Zełenski, jak się wydaje, dokonał wyraźnego zwrotu w kierunku Niemiec. Część komentatorów w Polsce oceniała taką postawę Ukrainy jako grę na upadek rządu Zjednoczonej Prawicy. Ówczesna opozycja, zwłaszcza Koalicja Obywatelska, zapowiadała w kampanii wyborczej zażegnanie sporu. Czy jednak – jeśli popatrzymy na protesty rolników, obecność na granicy premiera Szmyhala i przedstawicieli władz w Kijowie i zapowiedzi szefa ukraińskiego rządu o ewentualnych działaniach odwetowych – to nie mamy do czynienia raczej z odwrotną sytuacją, tj. wzrostem napięcia między Kijowem a Warszawą?
Prezydent Zełenski wykazał się tu brakiem doświadczenia dyplomatycznego. Psucie relacji z Polską, która była i jest bardzo proukraińska i udzieliła Kijowowi dużej pomocy, to postawa bardzo lekkomyślna i naiwna.
Jeśli bowiem Zełenski sądził, że Niemcy jako największy kraj w UE szybko zapewnią Ukrainie członkostwo w Unii, to także wykazał się naiwnością, ponieważ w Brukseli nie ma na to gotowości.
Sztuka dyplomacji polega na tym, aby nie tworzyć sobie nowych wrogów – tym bardziej, jeśli ma się już na karku wojnę ze strony Rosji. Prezydent Zełenski zachował się mało racjonalnie. Nie miało to jednak żadnego wpływu na wynik wyborów w Polsce. Nasze społeczeństwo jest bowiem proukraińskie i chętne do pomocy Ukrainie, natomiast oczekuje w zamian za to poważnego traktowania.
Z jednej strony – aby Polacy na Ukrainie mieli dostęp do szkół i kościołów, czego obecnie nie ma, z drugiej – aby uregulować sprawę cmentarzy ofiar Rzezi Wołyńskiej, czego też nie ma. W rezultacie wzajemne stosunki ulegają dużemu ochłodzeniu, na czym traci oczywiście Ukraina, która bez życzliwej pomocy Polski będzie mieć duże trudności. Nasz kraj przetrwa trudną sytuację, nawet klęskę Ukrainy, ponieważ jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. Kijów, który takiego członkostwa nie posiada, jest w sytuacji trudniejszej, dlatego powinien dbać raczej o to, żeby największy kraj wschodniej flanki był po jego stronie. Zachowanie ukraińskich władz w tej chwili jednak raczej to utrudnia.
A co w przypadku ewentualnej porażki Ukrainy lub rozejmu, „zawieszenia broni”, np. kosztem jakichś ustępstw terytorialnych? Od wielu ekspertów, polityków, komentatorów słyszymy w ostatnim czasie, że Putin na Ukrainie nie zakończy i że może próbować zaatakować nawet kraj NATO. Czy to rzeczywiście prawdopodobny scenariusz, a Rosję w tej chwili może zatrzymać jedynie całkowita porażka?
W tej chwili Rosja od dwóch lat nie jest w stanie podbić Ukrainy, dlatego dopóki trwa wojna na Ukrainie, o żadnym rosyjskim ataku na państwa NATO myśleć nie można.
Gdyby jednak podpisany został pokój czy rozejm na Ukrainie, to Rosja będzie dysponować wolnymi siłami ok. 400 tys. żołnierzy i będzie zastanawiać się, czy puścić je do domu, czy raczej wykorzystać do ataku na jakieś państwo.
Nie sądzę, aby zdecydowała się na atak na Polskę, która jest jednak państwem dużym i nieźle uzbrojonym. Mogą to być natomiast państwa bałtyckie. A wówczas wszystko zależy od tego, jak szybko NATO przyjdzie im z pomocą.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/682956-parys-zachod-chce-przymusic-zelenskiego-do-rozejmu