Polacy uwielbiają wypady do Barcelony lub na wybrzeże Costa Brava, dopingują też klubowi FC Barcelona, ale gdy tylko wspomnieć im jak bardzo niedawny rząd Katalonii gorączkowo szukał oparcia w szerokich plecach cara Putina - reagują grymasem niedowierzania. Jak wiadomo - tylko Orban może być tym złym, który destabilizuje Europę, bo włodarze Katalonii są zawsze poza podejrzeniem, a już zwłaszcza od kiedy Barcelona gości Roberta Lewandowskiego i przyznała nagrodę Rafałowi Trzaskowskiemu.
Tymczasem dziś cała prasa hiszpańska aż huczy o głośnym śledztwie w sprawie rosyjskiego udziału w procesie niepodległościowym separatystów katalońskich, o którym wiadomo było już od 2017 r. A jednak sprawa nabiera rumieńców i magnetyzuje wzrok większości Hiszpanów, którzy mają nadzieję, że to właśnie współpraca Carlesa Puigdemonta ze świtą Władimira Putina, w celach destabilizacji Hiszpanii może pomóc obalić rząd Sancheza, który -jak wiadomo -stał się zakładnikiem partii „Junts” Puigdemonta od kiedy głosami tejże partyjki zdobył wotum zaufania na następną kadencję rządu.
Byłoby pewnym paradoksem historii, gdyby to teraz Rosja Putinowska i jej macki w Katalonii okazały się „wybawieniem” dla prawej strony Hiszpanii usiłującej uwolnić się od rządów socjalistyczno-komunistycznego gabinetu Sancheza. Puigdemont spotykając się zagranicą w luksusowych hotelach z ludźmi Kremla, udostępniając im wrażliwe dane wywiadowcze i zachęcając do ingerencji i inwazji wojskowej musiałby odpowiadać z art. 592 Kodeksu karnego za zdradę Hiszpanii.
Sąd zdecydował dziś o wydłużeniu śledztwa co spowoduje zamieszanie albo nawet zatrzymanie słynnej ustawy o amnestii (uzgodnionej przez rząd Pedro Sáncheza z Junts per Catalunya), i która to amnestia wyprowadzała w proteście miliony Hiszpanów na ulice miast we wrześniu i październiku ubiegłego roku.
Prowadzący śledztwo sędzia Joaquín Aguirre w swoim dzisiejszym postanowieniu podkreślił powiązania, jakie lider Junts - Carles Puigdemont i jego współpracownicy nawiązali z wyższymi urzędnikami w Moskwie, próbując zawrzeć strategiczny sojusz w sercu Unii Europejskiej.
To zresztą potwierdzenie faktów, o których rozpisywała się wcześniej prasa choć bez twardych dowodów: emisariusze Kremla zaoferowali w 2017 r. rządowi katalońskiemu Generalitat, na którego czele stał Puigdemont, pomoc gospodarczą, finansową, a nawet wysłanie wojska (zapewne chodziło o Grupę Wagnera), aby spróbować wymusić działaniami siłowymi na Madrycie - niepodległość Katalonii.
Jak podawały dziś wszystkie większe dzienniki Hiszpanii, zdaniem sędziego:
„Celem tej współpracy było wywołanie wojny między Unią Europejską a Rosją (…), inwazji na Ukrainę i w konsekwencji ograniczenie dostaw gazu do Europy, co byłoby pierwszym ważnym krokiem strategii politycznej rządu Rosji i jej prezydenta Putina (o skrajnie prawicowej tendencji politycznej) na rzecz destabilizacji demokracji i UE, a wśród których konsekwencją mogło być wyjście Hiszpanii z UE w związku z jednostronną niepodległością Katalonii wspieranej przez rząd rosyjski gospodarczo i wojskowo”.
Oczywiście śledczy zwykli podkreślać rzekomą „prawicowość” Putina, ale nie wymagajmy zbyt wiele od instytucji Hiszpanii skolonizowanych przez lewicę.
Przy całej zdolności Pedro Sancheza do autorytarnego trwania na fotelu premiera, trudno sobie wyobrazić, aby takie wydarzenie nie zachwiało przetrwaniem jego koalicji, która swój byt zawdzięcza 7 głosom katalońskich przyjaciół Putina.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/680012-macki-kremla-w-katalonii-czyli-nadzieja-na-upadek-rzadow