Były prezydent Donald Trump zrobił kolejny krok w kierunku trzeciej z rzędu nominacji na kandydata republikanów - w wyścigu prezydenckim w 2024 r. Trump wyprzedził swoją rywalkę byłą gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley o niecałe 10 punktów procentowych w prawyborach we wtorek w New Hampshire, czyli o mniej niż większość sondaży sugerowało. Niemniej jednak jest to drugie zwycięstwo Trumpa w tych prawyborach, po tym jak pokonał zarówno Haley jak i gubernatora Florydy Rona DeSantisa w pierwszym prawyborczym wyścigu w Iowa. Tam jego przewaga nad rywalami wyniosła aż 30 proc. DeSantis po tej porażce wycofał się z wyścigu.
Czy to koniec prawyborów w partii republikańskiej? Nikki Haley tak nie uważa i chce dalej walczyć, ale jej szanse na pokonanie byłego prezydenta są nikłe. Takie prawybory nie są tanie. DeSantis wydał na kampanię ponad 150 mln dolarów i nic mu to nie dało. Także darczyńcy Haley mogą w pewnym momencie uznać, a prawybory będą trwały jeszcze miesiąc, że nie warto dalej w nią inwestować. Pozostaje pytanie: dlaczego republikanie wolą Trumpa od potencjalnie młodszego kandydata, nieobciążonego zarzutami prokuratorskimi? Na czym polega fenomen Trumpa, który niczym feniks powstał z popiołów? Oto pięć głównych powodów dlaczego wyborcy republikanów stawiają na byłego prezydenta:
1. Najważniejszym powodem jest gospodarka, czyli oględnie mówiąc to co przeciętny obywatel ma w kieszeni. Za czasów prezydentury Trumpa osoby o średnich i niskich dochodach miały porównywalnie więcej pieniędzy do dyspozycji niż teraz. Pod rządami Joe Bidena dochody realne spadły o 2,7 procent, a poziom życia nie wzrósł. Wyborcy Trumpa narzekają na koszty, jakie ich zdaniem wynikają z „zielonej” polityki administracji w Waszyngtonie (tzw. Bidenomics), w tym wyższe ceny energii. Jak wynika z sondażu CNN/SSRS 58 proc. Amerykanów uważa, że polityka Bidena pogorszyła warunki gospodarcze. Obwiniają go za wysoką inflację. W badaniach Gallupa, jak i Pew Research Center zaledwie 1 na 5 respondentów ocenił obecną sytuacje gospodarczą jako doskonałą lub dobrą. Szczególnie pesymistyczne nastroje panują wśród wyborców republikanów. Dwie trzecie z nich zresztą twierdzi, że ufa Donaldowi Trumpowi bardziej niż Nikki Haley czy Ronowi DeSantisowi, w zakresie „uzdrowienia gospodarki”. Tylko 8 procent z nich postawiłoby w tym względzie, jak wynika z sondażu „Financial Times” na byłą gubernator Karoliny Południowej, 9 proc. na DeSantisa, a aż 67 proc. na Trumpa. W skrócie: ludzie pamiętają, że za Trumpa sytuacja gospodarcza była lepsza (lub tak im się wydaje) i maja nadzieję, że Trump ją przywróci.
2. Drugim powodem jest kwestia imigracji i bezpieczeństwa. Jako prezydent Trump rozpoczął budowę muru na granicy z Meksykiem, zmuszając migrantów do powrotu. Wykorzystał także pandemię Covid-19 do uszczelnienia granicy posługując się argumentem zdrowia publicznego. Od objęcia urzędu Bidena do kraju codziennie przybywają tysiące uchodźców, a w 2023 roku liczba zatrzymanych na granicy migrantów wzrosła o ponad pięć procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Teraz buntują się nawet obywatele miast takich jak Nowy Jork i Chicago, tradycyjnie otwartych na imigrantów, bo schroniska w tych miastach, często rządzonych przez demokratów, są przepełnione. W czasie kampanii Trump nagrał serie krótkich filmików pod tytułem „Agenda 47” (byłby 47. prezydentem, gdyby został wybrany w listopadzie), zawierające ostre potępienie prezydentury Bidena. Przedstawił także kilka drastycznych nowych propozycji, takich jak blokada morska Meksyku w celu ograniczenia handlu narkotykami, wysłanie wojska do zwalczania przestępczości ulicznej i deportacji migrantów oraz budowanie od podstaw nowych, futurystycznych miast. Ani Haley ani DeSantis nie potrafili sformułować podobnego, jasnego i atrakcyjnego przekazu. Kiedy skonfrontowali grupę fokusową z faktami dotyczącymi niepowodzenia Trumpa w budowie muru na granicy meksykańskiej, wyborcy republikanów im wyjaśnili, że Trump celowo nie dokończył bariery, aby migranci wpadali w wąskie gardła w lukach i łatwo było ich tam zatrzymać. Żadna krytyka Trumpa w tym względzie nie spowodowała spadku poparcia dla niego.
3. Trump znacznie rozszerzył swoją bazę wyborcza od 2016 r.Wówczas podczas prawyborów republikanów w żadnym ze stanów nie przekroczył progu 50 proc. głosów. Udało mu się to tylko w jego rodzimym stanie Nowy Jork. Tym razem udało mu się to od razu – w pierwszych prawyborach w Iowa. A to dlatego, że podczas gdy w 2016 r. popierało go 30 do 35 proc. wyborczej bazy republikanów dziś jest to 45 do 50 proc. Większość tych wyborców jak twierdzi „Washington Post” to biała klasa robotnicza. Ci ludzie zaangażowali się w politykę za sprawą Trumpa i zapisywali się tłumnie do GOP. Są wobec niego lojalni i ataki na Trumpa, także te prokuratorskie i sądownicze traktują jako atak na nich samych. Zresztą były prezydent mówił podczas swojego wiecu w Iowa, że znosi te upokorzenia, żeby oni nie musieli. „Robię to dla was” – przekonywał. „Kochamy cię” – odpowiadali. Ani DeSantisowi ani Haley nie udało się przeciągnąć tych ludzi na swoją stronę, także dlatego, że by ich nie zrazić nie mogli atakować Trumpa tak jak pewnie by chcieli. Wyborcza baza republikanów zbyt silnie się z byłym prezydentem identyfikuje. Jego zemsta będzie także ich zemstą na lewicowo-liberalnym systemie. „Im bardziej mówią, że go nie chcą, tym bardziej mam powód, aby go chcieć” – powiedziała 77-letnia Judy Stumme z Cedar Falls w stanie Iowa przed wiecem Trumpa 19 grudnia w Waterloo. „Myślę, że po prostu próbują zniechęcić ludzi takich jak ja: «Och, nie możecie wygrać»” – dodała. Tak jak ona myśli wielu wyborców republikanów: oni go nie chcą, więc my go chcemy tym bardziej. Jest to zjawisko nazywane „negative partisanship”, czyli negatywna stronniczość, coś co występuje przy silnej polaryzacji. Im więcej zarzutów prokuratorskich dla Trumpa, tym większa lojalność jego zwolenników.
4. Wyborcy republikanów wolą Trumpa, bo wierzą, że nie pójdzie on na żadne kompromisy z lewicą. Tak wynika z badania Pew Reasearch Centre. Aż 63 proc. respondentów wskazało, że chcą, aby ich kandydat podczas sprawowania urzędu skupił się na promowaniu polityki GOP, zamiast współpracować z Demokratami. Ponadto postrzegają Trumpa bardziej jako urzędującego kandydata ubiegającego się o kolejną kadencję, niż spodziewała się większość strategów. Były prezydent ponownie startuje, by pokonać gościa, który go pokonał. Te wybory to ma być powrót do 2020 r., kiedy jak Trump twierdzi zwycięstwo zostało mu „skradzione”. Ankieter z Luizjany, John Couvillon powiedział portalowi „The Hill”, że to właśnie wola walki przyciąga wyborców republikanów do Trumpa. Wola walki i bezkompromisowość. Podczas gdy chociażby Nikki Haley jest postrzegana jako kandydatka „gładka”, trochę establishmentowa, która pewnie poszłaby na kompromisy z lewicą, tym bardziej, że jej elektorat to głownie umiarkowani republikanie i rozczarowani Bidenem demokraci.
5. Trump zrozumiał, że dla części Amerykanów zmiany – które lewica nazywa postępem – nie przyniosły jednakowych korzyści. Zmieniające się normy i oczekiwania spowodowały, że wielu białych wyborców z klasy robotniczej poczuło się odrzuconym i zapomnianym. Rozwój mediów społecznościowych ułatwił podobnie myślącym wzajemne odnajdywanie się i wzmacnianie swojej perspektywy. Innymi słowy, elementy zdrowej demokracji – bardziej poziome pole działania, żądania włączenia społecznego i swobodnej debaty na temat idei – zostały zagospodarowane przez Trumpa w odpowiedzi na lewicową agendę i szalejąca wojnę kulturową. Obecny Kongres jest na dobrej drodze do bycia najmniej skuteczną władzą ustawodawczą od czasu Wielkiego Kryzysu. W 2023 roku do mety dotarły 22 częściowo żenująco nieistotne akty prawne, jak choćby stworzenie monety na urodziny Korpusu Piechoty Morskiej czy zmiana nazwy kliniki weteranów w Nowym Meksyku i Michigan. Ten kryzys demokracji zdaniem wielu wyborców republikanów może przezwyciężyć tylko Trump. Osuszyć Waszyngtońskie bagno, tak jak obiecał. Ani w DeSantisie ani Haley nie pokładali i nie pokładają takich nadziei. W październiku 2023 r. Instytut Badań nad Religią opublikował sondaż, z którego wynikało, że mniej więcej czterech na dziesięciu Amerykanów uważa, że kraj jest tak odległy od normalności, że nadszedł czas, aby silny przywódca, który łamie zasady, naprawił system. Wśród wyborców republikanów odpowiedziała tak prawie połowa respondentów.
Jeśli nie stanie się więc jakiś cud, to Trump będzie kandydatem republikanów na prezydenta. Na dobre i na złe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/679432-niczym-feniks-z-popiolow-dlaczego-republikanie-wola-trumpa