Dziennikarz „Washington Post” Lee Hockstader w tekście na łamach amerykańskiego dziennika uderza w Prawo i Sprawiedliwość, zwłaszcza prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Przekonuje, że zmiana władzy w Polsce stanowi test „na to, czy zniszczoną demokrację można odrodzić, ale pierwsze sygnały sugerują, że może to być trudniejsze niż budowanie jej od podstaw”. Cały problem w tym, że Hockstader nie był raczej nigdy korespondentem w Polsce, a jego tekst jest dosyć ubogi w konkretne przykłady, obfituje za to w stwierdzenia rodem z nagłówków „Gazety Wyborczej”.
„WP” pisze, że partia Prawo i Sprawiedliwość, której rządy cechowała „pogarda dla subtelności pluralistycznej demokracji przedstawicielskiej oraz wykraczająca poza normę kwiecista retoryka”, zadało polskiej demokracji „karę tysiąca cięć” próbując bez powodzenia zachować władzę.
„Eskalujące przepychanki” prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z nowym rządem Donalda Tuska „stanowią test obciążeniowy, który może w najbliższej przyszłości wtrącić największy i najbardziej wpływowy kraj Europy Środkowej w gorzką walkę o to, kto silniejszy” – ostrzega „WP”.
Dziennik pisze, że „nie jest bynajmniej pewne, czy Polska zdoła odzyskać dynamiczną demokrację, niezależne sądownictwo i prężne instytucje, które z takim trudem wzniosła z ruin komunizmu ponad 30 lat temu”.
„WP” podkreśla, że fakt, iż Tusk objął w zeszłym miesiąca stanowisko premiera, nie oznacza, iż przejął władzę, gdyż przez dwie kadencje PiS przemontował systemy, zasady i instytucje w sposób korzystny dla siebie, obsadził swych sojuszników w sądach, prokuraturach, państwowych mediach i banku centralnym.
Administracja Kaczyńskiego wzniosła skomplikowany tor przeszkód prawnych mający dać jego partii kontrolę nad kluczowymi dźwigniami wpływu, nawet gdyby przegrała w wyborach
— pisze dziennik, dodając, że prezydent Andrzej Duda już udaremnia niektóre plany Tuska.
Może dziennikarz powinien najpierw zajrzeć do tekstu Konstytucji RP, bo wiedziałby, że prezydent Andrzej Duda jedynie korzysta z zapisanych w tym akcie prawnym prerogatyw.
„Śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Rosji”
„WP” podkreśla, że od sukcesu Tuska zależy wiele: status Polski jako kraju wyznającego europejskie wartości, ale także warte dziesiątki miliardów euro fundusze UE.
Stawka dla zachodniego sojuszu jest co najmniej równie wysoka. Jeśli istnieje zgoda w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej Polski, to w tej, że temu krajowi i Europie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Rosji Władimira Putina
— czytamy.
Zdaniem dziennika nic nie ucieszyłoby Putina bardziej niż widok postępującej destabilizacji w Polsce, która jest kluczowym członkiem zachodniego sojuszu.
Jeszcze za wcześnie, by prognozować, że Polska znajdzie się w rozsypce, a jej obecny impas przerodzi się w anarchię i przemoc. Ale znaki są złowieszcze
— pisze amerykańska gazeta.
Czy wkraczanie do siedzib mediów publicznych w asyście łysych „karków” i posiłkując się uchwałą, która nie ma wiążącej mocy prawnej, ma cokolwiek wspólnego z wartościami europejskimi, czy raczej z rzeczami, które bardzo ucieszyłyby Putina? A co do zgody w kwestii rosyjskiego zagrożenia, dziennikarz „Washington Post” również powinien odrobić lekcje z ostatnich kilkunastu lat. Wiedziałby wówczas, że to Prawo i Sprawiedliwość oraz nieżyjący od 2010 r. prezydent Lech Kaczyński dostrzegali zagrożenie ze strony putinowskiej Rosji. Pierwszy rząd Donalda Tuska uprawiał natomiast politykę „resetu”, a na ostrzeżenia reagował prymitywnym rechotem. Na czołowych antyputinistów w Europie politycy PO zaczęli wyrastać dopiero po bezprawnej aneksji Krymu przez Putina, a po pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę budowali wręcz nową opowieść na temat relacji polsko-rosyjskich, a z rządu PiS robili wręcz „rosyjskich agentów”.
„Sprawowanie kontroli nad kluczowymi instytucjami”
„WP” podkreśla, że posunięcia Tuska są podważane zarówno przez sędziów lojalnych wobec PiS, którzy stanowią ok. 20 proc. wszystkich sędziów, jak i prezydenta Dudę, a rezultatem jest „zaostrzająca się rywalizacja o to, kto sprawuje więcej podstawowych prerogatyw rządu w Polsce, podgrzewana przez typowe dla Kaczyńskiego hiperbole”.
Tusk świetnie zdaje sobie sprawę, z czym ma do czynienia – próbą zbudowania przez siły Kaczyńskiego „dwuwładzy” poprzez sprawowanie kontroli nad kluczowymi instytucjami
— ocenia dziennik.
Jak przypomina „WP”, profesor Uniwersytetu Stanforda Larry Diamond ostrzegł przed skutkami „demokratycznej recesji” na świecie.
Polska może być modelowym przykładem tego, jak odwrócić bieg tej recesji
— konkluduje „Washington Post”.
Lee Hockstader, skoro już pisze o podważaniu posunięć rządu Tuska i rywalizacji o podstawowe prerogatywy, sprawia wrażenie, jakby nigdy nie słyszał o czymś takim jak „trójpodział władzy”.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/678876-jadowity-atak-na-pis-w-amerykanskim-washington-post
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.