Francuscy deputowani odrzucili w miniony poniedziałek rządowy projekt ustawy imigracyjnej, przy czym skrajna prawica, konserwatyści i lewicowa koalicja wraz ze skrajna lewicą połączyły siły, aby zablokować tekst. Dla lewicy był on zbyt radykalny, wręcz „nieludzki”a dla prawicy niewystarczająco ostry. Jutro strona rządowa i opozycyjna znów będą próbowały wypracować kompromis.
Przepis zawarty w ustawie, który umożliwiał przyznawanie rocznej wizy pracowniczej dla nielegalnych migrantów pracujących poza ewidencją w sektorach gospodarki, które borykają się z poważnymi niedoborami siły roboczej, spotkał się ze szczególnie ostrą reakcją ze strony konserwatywnych i skrajnie prawicowych deputowanych, którzy argumentowali, że wysłałoby to migrantom sygnał do osiedlenia się we Francji. Podobnie jak zapewnienia prezydenta Emmanuela Macrona, że „Francja pozostanie krajem azylu”. Spór o to, czy migranci przyjeżdżają do Francji by pracować, trwał w sumie kilka dobrych tygodni. I trwa nadal.
Nielegalni i bezrobotni
Teraz ukazał się raport francuskiego (liberalnego) think tanku Fundacja na rzecz badań nad administracją i polityką publiczną (Ifrap) na temat „charakterystyki ludności pochodzącej z migracji” nad Sekwaną. Jego podsumowanie opublikował m.in. dziennik „Le Figaro”. Wynika z niego, że zaledwie nieco ponad 10 proc. cudzoziemców przybywających do Francji każdego roku to migranci zarobkowi.”Legalna imigracja odbywa się głównie z powodów rodzinnych: według danych OECD i wyłączając migracje obywateli europejskich, przyjazdy z powodów „rodzinnych” stanowiły 41 proc. wjazdów na terytorium Francji w latach 2005–2020: co plasuje nas na pierwszym miejscu w Europie, w celach zarobkowych przybyło jedynie 10,5 proc. osób w tym okresie. W 2021 r. we Francji stopa bezrobocia wśród ludności obcego pochodzenia wyniosła 12,3 proc. w porównaniu z 7,9 proc. dla ludności rdzennej. Ta różnica istnieje w prawie wszystkich krajach Europy, ale we Francji jest szczególnie duża—czytamy.
Ponadto – jak wynika z raportu - Francuskie państwo wydaje więcej pieniędzy na organizacje pozarządowe pomagające migrantom niż na deportacje. „W 2023 r. na deportacje wydano 44 mln euro, za mało by wyegzekwować 20 000 nakazów opuszczenia terytorium. Do tego potrzebne byłyby min. 180 mln euro. Z drugiej strony 900 mln euro wypłacono w postaci dotacji dla 1350 stowarzyszeń, które zapewniają imigrantom pomoc w osiedlaniu się we Francji, w tym pomoc prawną (w szczególności w przypadku odwołań od nakazów opuszczenia terytorium)”– twierdzi think tank dalej. Według ekspertów Ifrap to „sytuacja absurdalna”. I trudno się z taka oceną nie zgodzić. Podczas gdy pomoc publiczna dla NGO’sów wspierających migrantów wzrosła w latach 2016-2023 z 306 do 981 mln euro, liczba deportacji zmniejszyła się w tym samym okresie o ponad 15 procent. Jak czytamy w raporcie Ifrap zaledwie 6,9 proc. nielegalnych migrantów, którzy otrzymują nakaz opuszczenia terytorium się do niego stosuje. W 2019 r. było to jeszcze 19 proc.
Dramatyczny wzrost
Liczba nielegalnych migrantów na terytorium Francji wzrosła zresztą znacznie od 2015 r., choć nie tak bardzo jak w Niemczech. Jest ich, według rożnych szacunków, od 780 do 900 tysięcy. Dwa razy więcej niż jeszcze siedem lat temu. Według francuskiej prawicy ustawa o imigracji Macrona, firmowana przez szefa MSW Geralda Darmanina, nie pozwoli tej liczby znacznie zredukować. A Macron, chcąc wszystkim dogodzić, zarówno lewicy jak i prawicy, zachować humanitarne tradycje Francji a jednocześnie rozwiązać pilne problemy związane z migracją, zapędził się w ślepy zaułek. Co będzie dalej z ustawą nie wiadomo, ale prezydent dał do zrozumienie, że jeśli nie da się w jej sprawie znaleźć kompromisu, wycofa tekst i może dojść do rekonstrukcji rządu. Partia Prezydencka, Renesans, nie ma większości w Zgromadzeniu Narodowym, dlatego Macron musi przekonać opozycje. A to słabo mu wychodzi. Opozycyjne Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen domaga się rozpisania nowych wyborów, ale Macron wykluczył taką możliwość.
Tymczasem czas leci, problemy związane z migracją i integracją się pogłębiają. Jeżeli Francja w ogóle ma jeszcze szansę na ich rozwiązanie, to czasu zostało jej niewiele. Podczas gdy rząd i opozycja szukali kompromisu w Paryżu i innych miastach studenci, związkowcy, komuniści i nielegalni migranci wyszli licznie na ulice, by protestować przeciwko ustawie ich zdaniem „odrażającej” i „wywołującej mdł ości”. Ponad 400 ekologów wezwało Zgromadzenie Narodowe do odrzucenia - po raz kolejny – tekstu. „Ten rząd stracił duszę”- grzmiał poseł komunistów Fabien Roussel.
Francuzi mają w tej kwestii zupełnie odmienne zdanie. Jak wynika z sondażu instytutu CSA Francuzi oczekują zdecydowanych i stanowczych kroków przeciwko nielegalnej imigracji. Prawie trzy czwarte obywateli (73 proc.) uważa, że w przypadku deportacji bezpieczeństwo Francji musi mieć pierwszeństwo przed indywidualnymi prawami cudzoziemców. Według nich prawo francuskie musi mieć także pierwszeństwo przed prawem europejskim: tak uważa 67 proc.Francuzów. A 65 proc. chce mniejszej migracji zarobkowej. Tę opinię w dużej mierze podzielają nawet wyborcy prezydenckiej partii Renesans – 59 proc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/674995-paryz-wydaje-wiecej-na-osiedlanie-migrantow-niz-deportacje