Trudno wymagać od przeciętnego polskiego patrioty, aby w naszej sytuacji geopolitycznej oderwał czasem wzrok od głównych aktorów na mapie politycznej i spojrzał z zainteresowaniem w rewiry, o których rzadko się mówi, czyli na świat Iberosfery.
Tymczasem ambicje i strategiczne plany jakich podjęła się hiszpańskojęzyczna prawica powinny być w centrum zainteresowań naszych decydentów, tym bardziej że jak na razie nie widać innych ponadnarodowych przedsięwzięć, z którymi łączyłoby nas tak wiele wartości. Od wczoraj konta społecznościowe konserwatywnych liderów i polityków buzują od zdjęć z Javierem Mileiem, który dziś zostanie zaprzysiężony na nowego prezydenta Argentyny. W Buenos Aires są już politycy od A jak Abascal bo Z jak Zełenski. Niestety rzuca się w oczy brak polskich reprezentantów (lub też brak mi wiedzy o ich dyskretnej tam obecności…)
Lekceważenie Iberosfery
W Polsce przywykło się lekceważyć wpływy i znaczenie Iberosfery, choć wystarczy przywołać parę faktów, aby zrozumieć jak bardzo się mylimy. To Imperium Hiszpańskie dokonało pierwszej odczuwalnej po dziś dzień globalizacji, na mocy której wierzący Polak, Argentyńczyk czy Meksykanin potrafią się doskonale zrozumieć na gruncie podobnych wartości, (oczywiście o ile władają wspólnym językiem). To Hiszpania pod znakiem krzyża zjednoczyła pół świata szerząc cywilizację chrześcijańską, propagując jej wartości, osiągnięcia i idee na wzór akcji cywilizacyjnej starożytnego Rzymu. Niestety zamiast docenić ich wysiłek cywilizacyjny, popadamy nieustannie w suflowane nam kalki o rzekomym kolonializmie, ludobójstwie i armii inkwizytorów z twarzą Torquemady.
Jeśli niżej podpisana została ochrzczona w kościele Jezuitów (jak zapewne niemała część czytelników) to rozumie też doskonale rolę hiszpańskiego zakonu jezuitów od Polski po Japonię w dziele jednoczenia świata pod wspólnym znakiem krzyża. Wszystkim nam przydałoby się o tym pamiętać zwłaszcza w dzisiejszych, niełatwych dla chrześcijan czasach.
Oczywiście byłoby śmieszne upatrywać w działaniach hiszpańskiego Voxu akcji cywilizacyjnej na wzór misjonarzy hiszpańskich, ale trzeba przyznać, że nikt przed nimi nie dokonał takiego zjednoczenia sił konserwatywnych jak podczas mityngów „Viva” w Madrycie, gdy na tej samej scenie, wobec tej samej publiczności przemawiał zarówno Santiago Abascal, jak i Mateusz Morawiecki, Giorgia Meloni czy Javier Milei. A wszyscy potrafili mówić jednym głosem w wielu kwestiach i zbierać podobne owacje od tysięcy zgromadzonych uczestników. Trzeba dodać też stanowczo, że nie wszystkie cele tej „konserwatywnej międzynarodówki” są w naszym interesie, bo Viktor Orban, który dziś także ściska się z Abascalem czy Mileiem, podobnie jak Trump - chce jak najszybszego przerwania działań wojennych na Ukrainie. Pytanie brzmi jednak: dlaczego Polska nie uczestniczy w tych spotkaniach z podobnym zaangażowaniem (?), aby tłumaczyć niezmordowanie, że w interesie wszystkich konserwatystów niezależnie od szerokości geograficznej jest walka nie tylko z totalitarystami lewicowymi ale też reżimami, które jednoczą się przeciw Zachodowi i do których należy Rosja, Iran, Chiny a nawet Hamas.
Wspólny front
Nie ma dziś innej alternatywy dla konserwatystów, jak szukać wspólnego szerokiego frontu sprzymierzeńców do walki z ideologią woke i autorytarnymi reżimami, które nienawidzą świata zachodnich wartości, tych samych które Hiszpania zaniosła w głąb najodleglejszych zakątków.
Przykład z ostatniej chwili: Eduardo Verástegui - kandydat na prezydenta Meksyku - właśnie wręcza Mileiowi poświęconą kopię obrazu cudownej Matki Bożej z Guadalupe. Nie ma jednak nikogo z Polski, kto zechciałby podarować kopię obrazu Matki Bożej z Częstochowy i w kuluarowych rozmowach wpływać, lobbować na naszą korzyść.
Cóż z tego, że Vox jest zaledwie trzecią siłą w parlamencie hiszpańskim, skoro to jemu udało się zjednoczyć liderów konserwatywnych sił od Portugalii po USA?
Polska prawica musi się wreszcie otrząsnąć z porażki i zaangażować tam, gdzie ta walka z lewicą jest nie tylko podejmowana, ale i wygrywana. „Nasza chata z kraja” wszak nie chce się znaleźć znów w kręgu ruskiego miru, ale po stronie wolnych narodów, które nie wstydzą się swego katolickiego dziedzictwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/674010-niezrozumienie-roli-iberosfery-zwiekszy-szkody-dla-polski