„Proszę zwrócić uwagę na Bałkany. Proszę uwierzyć, że otrzymujemy informację: Rosja ma długi plan. Bliski Wschód, będą Bałkany, przynajmniej, jeśli kraje świata teraz nie zrobią niczego, to znowu będzie taki wybuch”.
To słowa ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, które powiedział niedawno temu.
Niestabilna sytuacja
Zełenski twierdzi, że mająca duże wpływy w regionie Bałkanów Zachodnich Rosja mogłaby zainicjować nowy konflikt, który odwróci uwagę społeczności międzynarodowej od jej agresji na Ukrainę. Tak jak twierdzą niektórzy, zrobiła coś podobnego na Bliskim Wschodzie, inspirując Hamas do ataku na Izrael.
Prezydent Ukrainy może mieć rację. Bałkany Zachodnie znajdują się obecnie w naprawdę niestabilnej sytuacji. Rozdarta pomiędzy swoimi ambicjami integracji europejskiej, których nie da się zrealizować, a stale rosnącymi wpływami Moskwy, Pekinu i krajów muzułmańskich, ta część Europy, w której żyje wiele narodów, pozostaje narażona na możliwość konfliktu.
Jak dobrze wiemy, sześć państw Bałkanów Zachodnich – Albania, Bośnia i Hercegowina, Kosowo, Czarnogóra, Macedonia Północna i Serbia – znajduje się na różnych etapach procesu przystępowania do UE.
Region od dłuższego czasu otrzymuje obietnice przyspieszenia tego procesu, jednak nadal jest on niezwykle powolny. Rodzi to frustrację wśród obywateli, ale także wśród elit politycznych, które następnie szukają nowych rozwiązań dla swoich krajów. Przykład Macedonii Północnej jest tutaj orientacyjny. Według większości analiz kraj ten już dawno spełnił warunki członkostwa w UE, jednak nie uzyskał ich ze względu na blokady Grecji i Bułgarii, co miało podłoże polityczne.
W sytuacji całkowitej frustracji państwa bałkańskie otwierają się na wpływy Wschodu (z niektórymi z nich historycznie z nim związanymi, jak np. Serbia) i tak mamy sytuację, jaką mamy. Czas pokaże, czy Zachód uzna, że w jego interesie leży zajęcie się tą częścią Europy.
Na ten moment aż trzy lokalizacje w regionie mogą stanowić „gorący punkt” (hot spot), czyli miejsce, w którym może wybuchnąć nowy konflikt.
Serbia i Kosowo
Relacje Serbii z Kosowem pozostają prawdopodobnie najniebezpieczniejszą nierozwiązaną kwestią w tej części Europy. Jak wiadomo, Belgrad nie chce uznać niepodległości swojej byłej prowincji.
Nie pomaga ani uporczywe odmawianie przez rząd Kosowa realizacji porozumienia brukselskiego z 2013 r., które miało znormalizować stosunki między Belgradem a Prisztiną. Chodzi o punkt dotyczący utworzenia Związku Gmin Serbskich skupiającego 10 gmin na północy Kosowa, tuż przy granicy z Serbią. Prisztina obawia się, że taki związek mógłby zostać wykorzystany do wzmocnienia separatystycznych tendencji wśród Serbów.
Jest też dobrze znane, że Serbię i Rosję łączą głębokie więzy historyczne i kulturowe, wzmocnione wiarą prawosławną. Serbski prezydent Aleksandar Vučić, już dłuższy czas prowadzi politykę zachowania równowagi w relacjach między Unią Europejską, której członkiem chce zostać Serbia (kandydowała w 2012 r.), a relacjami z Rosją i Chinami, z którymi Belgrad ma silne powiązania gospodarcze. Wojna na Ukrainie jednak sprawia, że jest to coraz trudniejsze zadanie.
Przypomnijmy, we wrześniu na północy Kosowa doszło do strzelaniny pomiędzy siłami kosowskimi a etnicznymi Serbami, którzy zabarykadowali się w klasztorze. Większość analityków twierdzi, że uzbrojeni i zorganizowani Serbowie, którzy zaatakowali kosowską policję, mieli poparcie Belgradu. Armia serbska od dawna wzmacnia swoje siły wzdłuż granicy z Kosowem, a społeczność międzynarodowa zareagowała wzmocnieniem swoich sił w Kosowie.
Czarnogóra
W kwietniu tego roku doszło do wielkich zmian w tym małym państwie, które jest członkiem NATO.
W wyborach prezydenckich Jakov Milatović pokonał Milo Đukanovicia – polityka, który dominował w Czarnogórze przez 32 lata. Đukanović to człowiek, który w swojej karierze prowadził różne polityki, a w ostatnich latach była to polityka prozachodnia. Jakov Milatović był wcześniej ministrem gospodarki w rządzie proserbskiego premiera Zdravko Krivokapicia. Był to rząd koalicyjny, który zakończył 30-letnią dominację Demokratycznej Partii Socjalistów kierowanej przez Milo Đukanovicia.
Partia Europa Mijatovicia wygrała czerwcowe wybory parlamentarne. Po długim okresie kryzysu pod koniec października powstał rząd z premierem Milojko Spajiciem na czele. Rząd ten formalnie ma cele proeuropejskie, problem w tym, że niektórzy twierdzą, że jego prawdziwym szefem jest wspierający go pro-serbski i prorosyjski polityk Andrija Mandić, uważany za lojalnego żołnierza imperializmu rosyjsko-serbskiego.
Czarnogóra, która po referendum w 2006-ym roku ogłosiła swoją niezależność i opuściła Związek Państwa Serbii i Czarnogóry (za oddzieleniem się od związków z Serbią głosowało nieco ponad 55 proc. obywateli), wciąż jest podzielona. Większość społeczeństwa określa się jako Czarnogórcy, ale są także tacy, którzy deklarują narodowość serbską i tęsknią za dawnym państwem.
Bośnia i Hercegowina
BiH znajduje się w poważnym kryzysie. Jest jasne, że porozumienie z Dayton, które zakończyło wojnę w tym kraju w 1995 r., nie może dalej stanowić podstawy prawnej funkcjonowania tego federacyjnego państwa. Bośnia i Hercegowina nie funkcjonuje, gospodarka jest słaba, a korupcja jest powszechna. Żaden z trzech zamieszkujących ją ludów nie jest zadowolony, stąd szuka się nowych rozwiązań.
Jedną z możliwości są reformy konstytucyjne i wyborcze, które zniosłyby instytucję narodów konstytucyjnych i zdefiniowały BiH jako państwo wyłącznie obywatelskie. Jest to rozwiązanie forsowane przez stronę bośniacką w BiH. Przeciwko temu rozwiązaniu są Serbowie z Republiki Serbskiej, ale także mieszkający wraz z Bośniakami w Federacji, innej jednostce administracyjnej BiH - Chorwaci. Uważają, że Bośnia i Hercegowina nadal musi opierać się na zasadzie etniczności. Inne rozwiązania, twierdzą przedstawiciele Serbów i Chorwatów, doprowadzą do dominacji Bośniaków i stworzenia państwa unitarnego.
W tym samym czasie, przywódca bośniackich Serbów Milorad Dodik grozi wycofaniem swoich przedstawicieli z władz centralnych w Sarajewie oraz utworzeniem własnej armii. Dodik jest niezadowolony ze sposobu funkcjonowania BiH i mówi wprost, że ma go już dość. Dodik to polityk, który w ciągu ostatnich kilku lat ugruntował swoją pozycję głównego człowieka Putina na Bałkanach, być może nawet bardziej lojalnego niż prezydent Serbii Aleksandar Vučić.
Dodatkowym problemem jest wzmocnienie wpływu krajów muzułmańskich na Bośniaków. Przede wszystkim Turcja, ale także kraje arabskie. Dzięki nim umacnia się także radykalny islam. Część analityków w Chorwacji twierdzi, że wpływy mudżahedinów w BiH są tak silne, że stanowią zagrożenie na tym samym poziomie, co wpływy rosyjskie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/673795-rosja-kreci-wojne-na-balkanach3-miejsca-mozliwego-konfliktu