Niemiecki dziennik „Bild”, powołując się na nieujawnione źródła z otoczenia kanclerza Scholza pisze o tajnym, ale uzgodnionym z Waszyngtonem, planie zakończenia wojny na Ukrainie.
W największym skrócie rzecz ujmują chodzi o to, by Ukraina otrzymywała w następnych miesiącach taką ilość sprzętu i amunicji, aby była w stanie kontrolować linię frontu umacniając swą obronę, ale już nie mogła odbudować zdolności uderzeniowych, niezbędnych aby myśleć o przełamaniu rosyjskich umocnień. Wołodymyr Zełenski, zderzywszy się z nowymi realiami zmuszony zostałby, chcąc nie chcąc, do rozpoczęcia rokowań z Rosją. Musiałby zmienić nie tylko swoje dotychczasowe stanowisko, ale również zacząć przekonywać Ukraińców, że dotychczasowa, nieprzejednana postawa, już nie służy interesom narodowym. Bild donosi też o „planie B” na wypadek gdyby do negocjacji nie doszło, co jest w obliczu stanowiska Moskwy, scenariuszem dość prawdopodobnym. Wówczas linia frontu zostałaby „zamrożona”, bo siły ukraińskie przechodząc do strategii obrony byłyby w stanie powstrzymywać jeszcze nawet przez lata ewentualne rosyjskie uderzenia.
Te informacje nie są zaskoczeniem. W amerykańskiej debacie publicznej już od pewnego czasu formułowane są diagnozy w świetle których pokonanie Rosji nie tylko jest niemożliwe, ale może być nawet niepożądane, co skłania Autorów tych propozycji do formułowania podobnych scenariuszy. I tak Eugene Rumer i Andrew S. Weiss z wpływowego Centrum Carnegie napisali niedawno na łamach „The Wall Street Journal”, że:
Putin ma powody aby sadzić, iż czas jest po jego stronie.
Ukraińska kontrofensywa się nie udała, a przynajmniej nie doprowadziła do przełamania i uzyskania przez Kijów silniejszej pozycji przetargowej w ewentualnych rozmowach pokojowych. Z kolei rosyjska gospodarka, choć osłabiona zachodnimi sankcjami nie załamała się, Moskwa nie została rzucona na kolana, ma możliwości utrzymywania wysiłku wojennego. Władza Putina uległa wzmocnieniu, a rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie spowodował, że zainteresowanie opinii publicznej przesunęło się na inne obszary, co obiektywnie zwiększy problemy z mobilizowaniem pomocy dla Ukrainy. A zatem ani z wojskowego punktu widzenia, ani ekonomicznie, nie mówiąc już o wymiarze politycznym, Ukraina i Zachód, nie złamały Rosji, co oznacza, że perspektywy zwycięstwa oddalają się i w najlepszym wypadku będziemy mieć do czynienia z przedłużającą się, wyniszczającą wojną.
Biurokratyczne realia
Ta perspektywa nie jest z punktu widzenia Zachodu obiecująca, bo obietnice zwiększenia produkcji wojskowej w państwach wspierających Ukrainę zderzyły się z biurokratycznymi realiami i póki co dały mizerne rezultaty. Inaczej, jak zauważają Rumer i Weiss, jest w przypadku Rosji, gdzie „fabryki obronne zwiększają swoją produkcję, a stare, pochodzące z czasów sowieckich fabryki osiągają lepsze wyniki niż zachodnie, jeśli chodzi o tak potrzebne na wojnie np. pociski artyleryjskie. Technokraci odpowiedzialni za zarządzanie rosyjską gospodarką udowodnili, że są odporni, elastyczni i zaradni.” Rosja, co szczególnie w Polsce nie brzmi przyjemnie, zdaniem amerykańskich ekspertów, wcale nie okazała się kolosem na glinianych nogach, ale groźnym rywalem, który umiał dostosować się do nowych warunków i zrobił to szybciej i sprawniej niż Zachód. Z punktu widzenia skuteczności polityki zagranicznej nie można również odmówić Putinowi skuteczności. Jego „stawianie” na kraje światowego południa, pogłębianie współpracy gospodarczej z Chinami i Indiami, umożliwiło Rosji przestrojenie kanałów wymiany handlowej, co z kolei ułatwiło przeprowadzenie procesu dostosowania.
Niewykluczone, że w dłuższej perspektywie Rosja stanie się junior partnerem Chin biorąc pod uwagę dysproporcje potencjałów gospodarczych obydwu krajów, ale jak zauważają amerykańscy eksperci, z puntu widzenie Moskwy lepiej przyjąć taki kurs i przetrwać niż poddać się Zachodowi. Ogłoszona jeszcze przed wojną na Ukrainie rosyjska strategia bezpieczeństwa, której istotą było przygotowanie kraju na wieloletnią rywalizację z Zachodem działa. I jak piszą „Putin może powiedzieć dziś narodowi, że zaproponowana przez niego strategia okazała się skuteczną.” To zaś oznacza, iż analizując sytuację należy stwierdzić, iż Putin nie odczuwa obecnie żadnej presji, która nakazywałaby mu wykonywać pospieszne ruchy, czas zdaje się pracować na jego korzyść, może on spokojnie czekać do wyborów w Stanach Zjednoczonych, wyniki których umożliwią mu, jak się w Moskwie sądzi, zakończenie wojny na rosyjskich warunkach. A to oznacza, że mamy do czynienia z zasadniczą zmianą, bo to Zachód musi się spieszyć, być w stanie doprowadzić do przełomu w ograniczonym czasie, a Moskale mogą czekać na rozwój sytuacji. W efekcie liderzy państw Zachodu „stają przed bezprecedensowym wyzwaniem”. Analizując dotychczasowy przebieg wojny można powiedzieć, że osiągnęli oni sukces udaremniając plany Moskwy. To, że Ukraina przetrwała, jest nadal zdolna do obrony a nawet myśli o operacjach zaczepnych jest niewątpliwym sukcesem strategicznym Zachodu, któremu udało się nie dopuścić do najgorszego scenariusza. Tylko, że teraz wojna wchodzi w nową fazę, która wydaje się być korzystna dla Rosja. A to wymusza przemyślenie swej strategii w kwestii wojny na Ukrainie, bo dotychczasowa nie gwarantuje już sukcesu. Ta nowa strategia to wariant koreański, o którym pisze Bild, sprowadzający się albo do rozpoczęcia rozmów o zawieszeniu broni, albo do zamrożenia sytuacji na linii frontu bez równoległych negocjacji.
Niewykluczone, że chodzi o coś więcej niż tylko spekulacje i dyskusje jak zakończyć wojną na Ukrainie. Niedawna niespodziewana wizyta Lloyda Austina w Kijowie skłania nie tylko do spekulacji, że Waszyngton zaczął naciskać na Kijów aby ten zmienił swą wojenną strategię. Warto zwrócić uwagę na dwie, ujawnione w związku z przyjazdem szefa Pentagonu kwestie. Otóż zapowiedział on pakiet pomocy wojskowej o umiarkowanej (100 mln dolarów) wysokości a także deklarował podjęcie działań na rzecz wzmocnienia ukraińskiej obrony powietrznej. Nota bene w toku posiedzenie tzw. formatu Ramstein, które odbyło się już po wizycie na Ukrainie Austina poinformowano o powołaniu kolejnej „koalicji chętnych państw” które skoncentrują swe wysiłki właśnie na wsparciu dla tego, defensywnego, segmentu ukraińskich sił zbrojnych. Nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia zarówno ze spadkiem skali amerykańskiej pomocy wojskowej, co ma oczywisty związek z wyczerpywaniem się funduszy przyznanych przez Kongres, jak i położeniem większego nacisku na systemy defensywne. W The Asian Times, portalu internetowym z Hong-Kongu pojawił się też artykuł autorstwa Stephena Bryena, w którym ten związany z konserwatywnymi kręgami amerykańskiego establishmentu strategicznego pisze o rzekomej tajnej wizycie w Kijowie Williama Burnsa, szefa CIA, byłego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Moskwie, uchodzącego za zwolennika „dogadania się” z Putinem, który wcześniej był specjalnym wysłannikiem Bidena. Doniesienia o wizycie Burnsa traktowałbym sceptycznie, bo nie potwierdzają jej żadne inne doniesienia medialne, choć jak się wydaje Bryen może mieć niezłe źródła informacji. W jego wystąpieniu warto wszakże zwrócić uwagę na jeden wątek, bo pisze on, że „Ukraina jest na granicy wybuchu” wewnętrznego. W ten sposób komentuje on spekulacje na temat decyzji Zełenskiego o zwolnieniu z funkcji wysokich rangą oficerów, w tym dowódcę zgrupowania Tavria Ołeksandra Tarnavskiego i Serhija Najewa oraz odwołanie dowódcy służb medycznych generał Tatiany Ostaszczenko. We wrześniu, o czym warto pamiętać ukraiński prezydent odwołał też z funkcji szefa wojsk obrony terytorialnej.
Nowe wątki w ukraińskiej narracji
W ukraińskiej narracji pojawiły się też nowe wątki, na które trzeba zwrócić uwagę, bo mogą być pośrednim odbiciem zakulisowych nacisków wywieranych przez sojuszników na Kijów. I tak trzy dni po wizycie w Kijowie Lloyda Austina Ołeksiej Daniłow sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony napisał, że Rosja wykorzysta zamrożenie konfliktu nie tylko po to aby przegrupować swoje siły i dać im czas aby się przygotować do nowego etapu wojny, ale również nasili akcje, których celem będzie wewnętrzna destabilizacja przeciwnika. Jego zdaniem Kreml zmienił już swoją taktykę i zamiast realizować cele krótkoterminowe wdrożył taktykę, której celem jest osiągnięcie „efektu boa dusiciela”, zniszczenie państwa ukraińskiego, ale nie od razu, a metodą nasilania presji i w rezultacie polityki małych kroków. Daniłow jest zdania, że rosyjscy stratedzy opracowali nowy plan zwycięstwa w wojnie, który opiera się na trzech czynnikach zwycięstwa. Pierwszym jest rozbicie jedności ukraińskiego społeczeństwa, drugim „przekonanie” Zachodu o niecelowości kontynuowania pomocy i trzecim jakim jest odtworzenie zdolności rosyjskich sił zbrojnych do ofensywy. Najciekawszym w tym opisie jest to jak w Kijowie odczytują rosyjską strategię w pierwszym obszarze. Otóż Daniłow jest zdania, że wraz z zamrożeniem konfliktu wzrośnie presja na przeprowadzenie na Ukrainie wyborów do Rady Najwyższej i prezydenckich.
I ten właśnie moment wykorzysta Rosja wprowadzając do parlamentu „swoich ludzi”, którzy pod hasłami obrońców pokoju czy troszczących się o losy żołnierzy i weteranów będą podważali celowość kontynuowania wojny. Ich propaganda może okazać się nośną, bo równolegle Rosjanie będą zarówno zwiększać nacisk na wszystkich kierunkach frontu jak i nasilać ataki z powietrza na ukraińskie miasta. Towarzyszyć temu będzie nasilająca się propaganda na temat podziałów w ukraińskim przywództwie i konflikcie między Zełenskim a wojskowymi. Rosjanie, jak pisze Daniłow, będą starali się zorganizować protesty społeczne, ale „zgodzą się” również na wybory. W tym opisie, niezależnie od tego jak oceniać realność tego scenariusza, ważny jest też czytelny sygnał pod adresem sojuszników z Zachodu. W Waszyngtonie i w stolicach europejskich zakłada się bowiem, że pauza strategiczna na froncie czy zamrożenie konfliktu nie oznacza spadku gotowości Ukrainy do walki z Rosją, a w przyszłości powstrzymywania Putina i jego ewentualnych następców. Daniłow pisze, że tego rodzaju założenie obarczone jest błędem, a w związku z tyk kalkulacje strategiczne związane z ewentualny „wariantem koreańskim” trzeba zupełnie inaczej prowadzić. Tego samego dnia z podobnymi do Daniłowa tezami wystąpił Ołeksandr Łytwynenko szef ukraińskiego wywiadu zagranicznego, co oznacza, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju wspólnej narracji przedstawicieli ukraińskiego establishmentu. I on uważa, że jednym z trzech celów operacyjnych, które Rosja chce osiągnąć aby wojnę wygrać będzie wewnętrzna destabilizacja Ukrainy (dwa pozostałe to zdobycie przewagi na froncie i zniszczenie w rezultacie ataków z powietrza infrastruktury).
Do tej pory przedstawiciele ukraińskiej elity budowali obraz narodu zjednoczonego wokół władzy chcącego walczyć o odzyskanie okupowanych przez Moskali terenów. Głosy, które zaczynają się teraz pojawiać raczej nie wydają się być argumentem na rzecz tezy o załamaniu się tego konsensusu. Świadczą, moim zdaniem, o tym, że Kijów mierząc się z narastającą presją Zachodu, opowiadającego się za zamrożeniem wojny, stara się przekonać sojuszników, iż ten scenariusz wcale nie jest tak bezpiecznym, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. I ta zamiana argumentacji jest najlepszym dowodem na to, że opisywany przez „Bild” plan nie tylko istnieje, ale jest również już realizowany.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/672159-rosyjska-strategia-boa-dusiciela-i-ryzyko-zamrozenia-wojny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.