Charyzmatyczny, ale też ekscentryczny, wręcz „zwariowany” ekonomista Javier Miley będzie pierwszym od dziesięcioleci prawicowym przywódcą pogrążonej w gospodarczej ruinie Argentyny. Wśród władców i właścicieli świata jego poglądy wzbudzają śmiech, ale też prawdziwe przerażenie.
List Papieża o Drodze Synodalnej pokazał, że abp Gądecki miał rację. Czy jego krytycy go przeproszą?
„Lewica ma antysemityzm w sobie”. Chorwacki publicysta Ivica Šola o reakcji na wojnę w Izraelu
Symbolem prezydentury byłego bramkarza II-ligowej drużyny i frontmena rockowej kapeli Everest, 53-letniego ekonomisty Javiera Miley może być piła łańcucha, którą niejednokrotnie odpalał i wymachiwał na swych wiecach wyborczych. W ten sposób pokazywał jak obetnie wielkie socjalne wydatki, które dławią argentyńską gospodarkę i odetnie od władzy lewicę, czy też raczej oderznie ją od koryta.
Ten jeszcze przed II Wojną Światową jeśli nie najbogatszy, to jeden z najbogatszych krajów świata do gospodarczej nędzy doprowadzili rządzący nim niemal od 80 lat na zmianę z juntami socjaliści. Upadek kraju przyspieszył mariaż wojskowych i skrajnej lewicy - w 1946 roku rządy objął generał Juan Peron. Zafascynowany Mussolinim, wzorując się na włoskim faszyzmie zaczął budować argentyński socjalizm pełna gębą. Dzieła mało nie dokończyła w l. 70-ych wdowa po nim i prezydent Izabella Peron, ale jej skorumpowaną do cna władzę obalili wojskowi. Czas junty wojskowej 1976 - 1982, która jak w Chile powstrzymała komunistyczny przewrót, zamiast poprawy przyniósł kolejne lata terroru zwane „brudną wojną” i 30 tysięcy ofiar.
Po wojskowych w kolejnych wariantach krajem rządziła lewica, albo bezobjawowa prawica - na kształt europejskiej, więc kraj przeżywał kolejne wstrząsy i staczał się w nędzę. W przypadku Argentyny nawet trudno mówić o kryzysach, bo te oznaczają złe odstępstwo od normalnego biegu zdarzeń. Nędza, korupcja na najwyższych szczytach władzy to dla tego kraju norma. Podobnie jak bankructwo, które ogłaszano w ciągu 100 lat 9 razy.
Miley obejmie rządy w kraju, w którym inflacja na koniec roku sięgnie 200%. 40% ludzi mimo gigantycznych wydatków socjalnych żyje poniżej progu biedy.
Z najbogatszego kraju na świecie zajmujemy dziś (w rankingu) 130. Połowa Argentyńczyków jest biedna, a pozostałe 10% pozbawione środków do życia. Powstrzymajcie ten zubożający model kasty. Dziś przyjmujemy model libertariański, aby powrócić do bycia światową potęgą
— mówił na wiecu po ogłoszeniu wyników wyborczych.
Argentyna jak sezam zasobna w bogactwa naturalne, zdolna wyżywić niemal cały świat żyje od wstrząsu do wstrząsu w warunkach gospodarki dławionej przez władztwo państwa, związki zawodowe, rozdawnictwo, czyli wszystko z czego tak dumna jest lewica. Dla niej właśnie Miley ma piłę łańcuchową i przekleństwa - niezbyt drastyczne, ale jakże wymowne. Lewica dla niego to „gie” i złodzieje, co z lubością publicznie na wiecach, ale i w wywiadach powtarza.
El loco - wariat
Miley sam siebie określa jako anarchokapitalistę, a nasi Konfederaci lubią porównywać go do Janusza Korwina Mikke. Zupełnie nietrafnie, bo mimo swej wielkiej ekstrawagancji, ekspresyjności, prezydent elekt to człowiek konsekwentny i poważny, a nie jedynie złotousty i próżny nieudacznik, wiecznie przegrany „bonmociarz” (od bon mot).
Jak każdy kto nie znosi lewicy Miley stał się obiektem ataków władców świata i wysługujących się im tzw. elit intelektualnych - rożnych ekspertów od tego i owego, czy dziennikarzy, a także polityków w rodzaju tej naszej, czy europejskiej w głównym nurcie płynącej ciżby. Właściwie to uważają go za wariata, szaleńca, takiego jak Tump, czy Bolsonaro i odmawiają mu intelektualnej i emocjonalnej stabilności. Miley zamierza bowiem zlikwidować ministerstwa klimatu, edukacji, kultury, sportu, zdrowia etc. Zniknąć ma bank centralny, a peso chce zastąpić dolarem co ma wreszcie ustabilizować finanse państwa. Zadanie trudne, ale sami Argentyńczycy trzymają w słoikach i tapczanach 150 miliardów dolarów osobistych oszczędności, bo wiedzą, że rodzima waluta to śmieć, a banki na rozkaz państwa mogą im pieniądze ukraść.
Imbecyl Bergolio
Miley jest zajadłym przeciwnikiem ideologii LGBTWC i zamierza doprowadzić do zakazu aborcji. Opowieści o globalnym ociepleniu i cały klimatyzm to wg. niego wielkie lewicowe oszustwo, które ma służyć jedynie finansowaniu pasożytów i leni socjalistów, a seks edukacja to postmarksistowski program do zniszczenia rodziny. Papieża, a swego rodaka Bergolio nazywa imbecylem, reprezentantem zła na ziemi i kolaborantem lewicowych reżimów. Sam prezydent elekt zamierza zerwać współpracę z lewicowymi tyraniami, choćby z Chinami, zapowiada opuszczenie nieformalnego sojuszu BRICS, (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, Południowa Afryka), który rzuca wyzwanie Zachodowi. Popiera Ukrainę i Izrael, ambasadę Argentyny chce przenieść do Jerozolimy. Sami Państwo przyznają, że jest go za co kochać.
Tak wiem, że wśród naszych Czytelników jest wielu takich, którzy uważają, że Izrael nie zasługuje na swe państwo i nawet na tym skrawku ziemi wielkości Województwa Warmińsko -Mazurskiego powinien panować bliskowschodni bajzel i islamizm. 40 krajów Azji i Afryki od Zatoki Perskiej i Hindukuszu po Atlantyk i Zatokę Gwinejską to za mało miejsca dla całego bogactwa tego bajzlu i fanatyzmu, reżimów i nieustannej wojny. No cóż, jak mawiał klasyk „Jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził”.
Wróćmy jednak do naszych baranów. Prezydent elekt zasługuje na duchowe wsparcie, kibicowanie, a nawet na to, by go naśladować. Najlepszym dowodem na to, że w wielu sprawach ma rację jest to, że największa krytyka dosięga go ze strony tych, którzy uważają się za elity świata a zwykłymi tłumokami są. Spójrzmy jakich wrogów ma Milei, a od razu zaczniemy człowieka szanować. Organ Unii Europejskiej portal Euroactiv nazywa go skrajnie prawicowym populistą.
Na szczeblu międzynarodowym konieczna jest skoordynowana reakcja. Narody demokratyczne, organizacje międzynarodowe i grupy praw człowieka powinny uważnie monitorować sytuację w Argentynie, gotowe przeciwdziałać wszelkim niedemokratycznym zmianom.
pisze na portalu politolog Matías Bianchi z think tanku Asuntos del Sur Global, który uważa, że demokratyczne wybranie Mileia jest zagrożeniem dla demokracji. Znamy to od 2015 roku, kiedy GW ogłosiła, że zagrożona jest demokracja w Polsce bo wybory wygrał PiS.
Wariatem nazywają go ludzie, dla których wzorem jest Thunberg, i którzy wprowadzili choćby do naszego Sejmu takich jak Jachira, Sterczewski, Gasiuk-Pikowicz, a Hołownię zrobili marszałkiem. Ludzie, którzy uważają, że wyregulują tzw. średnią temperaturę na całym globie, a nawet w Radomiu z dokładnością do, 1,5 stopnia. Ba. oni to zrobią i na rok 2054 i na 2079 etc. To ci, którzy myślą, że przyklejanie się do jezdni, albo oblewanie pomidorową z ryżem wielkich dzieł sztuki to znakomity sposób na powstrzymanie zagłady planety. To ci maniacy chcą by zimą 75-letnie babcie popylały rowerem po Warszawie w drodze do przychodni. Albo by całe zaopatrzenie wożono na rikszach. Taki model gospodarczy sobie umyślili - jak w w Chinach w czasie Rewolucji Kulturalnej.
To ci sami co uważają, że jest póki co 67 płci i pierdyliard orientacji seksualnych - wiadomo: pięćdziesiąta szósta płeć z trzydziestą drugą ten tego, a siedemnasta z dwudziestą piątą. Ci ludzie za pomocą nakłuwania się, obstrzykiwania atramentem i wsadzania sobie świec w uszy rozmawiają z kosmosem, bóstwami przyrody, a może nawet z duchem Lasku Łagiewnickiego w Łodzi. No weźmy choćby takiego posła Józefaciuka, który do wychowywania cudzych dzieci się rwie.
Javierowi, czyli Ksaweremu Milei, który zostanie zaprzysiężony 10 grudnia będzie niezwykle trudno zaaplikować Argentynie choćby część swej radykalnej kuracji. W Kongresie ma wsparcie zaledwie 7 z 72 senatorów, a w liczącej 257 posłów Izbie Deputowanych tylko 38 szabel. Ale nie to wydaje się największa przeszkodą. Ten argentyński Trump będzie miał przeciwko sobie zmobilizowane media, które urabiać będą opinie publiczną. Żółty pasek na dole ekranu tamtejszego TVN rozgrzeje się do czerwoności. Wrogie mu będą rządy innych państw i międzynarodowe instytucje, które będą knuły przeciwko niemu, na wszelkie sposoby utrudniały sprawowanie rządów. Ot jak choćby Komisja Europejska, jakaś tam Komisja Wenecka przeciwko Polsce. Pojawią się oskarżenia o łamanie praworządności, demokracji, praw Człowieka i co tam jeszcze. Milei nie może odnieść sukcesu, bo mógłby unaocznić jak nędzni, niekompetentni są dzisiejsi władcy świata. To nie do pomyślenia by ktoś zakwestionował dogmaty religii klimatycznej i idelologii LGBTONZ. Przestalibyśmy marnować swe zasoby, pasożyci z tzw ngo, nie mieli by z czego żyć, a władcom świata panować nad poddanymi byłoby trudniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/672080-javier-milei-argentynska-masakra-pila-mechaniczna