Podobno w Europie nie ma kary śmierci, ale nie jest to prawda. 2 listopada sąd w Londynie skazał na śmierć ośmiomiesięczną Indi Gregory. W sobotę w Nottingham rozpoczęła się egzekucja: dziecko odłączono od aparatury podtrzymującej życie. Zmarło dziś w nocy o godzinie 2.45 czasu polskiego. Jedyną jego winą była nieuleczalna choroba: zespół deplecji mitochondrialnego DNA. Jest to choroba nieuleczalna, ale nie śmiertelna. Można z nią żyć, tak jak żyją ludzie z innymi nieuleczalnymi chorobami, takimi jak cukrzyca czy astma.
Walka o życie dziecka
W ostatnich dniach dziewczynkę ratować próbowały władze Italii. Na nadzwyczajnym posiedzeniu w Rzymie zebrał się rząd, by przyznać dziecku włoskie obywatelstwo. Premier Giorgia Meloni w imieniu swojego państwa zobowiązała się objąć małą Indi opieką medyczną. Napisała też dramatyczny list do Alexandra Chalka, lorda kanclerza i ministra sprawiedliwości Wielkiej Brytanii, prosząc o pomoc. Rzymski szpital Bambino Gesu gotów był w każdej chwili przyjąć dziewczynkę na swój oddział.
Sąd w Londynie był jednak nieubłagany, kontynuując czarną serię swych wyroków. Już wcześniej brytyjscy sędziowie skazali na śmierć Charliego Garda, Alfiego Evansa, Isaiaha Haastrupa, Archiego Battersbee, Sudikshę Thirumalesh i wiele innych maluchów, mimo dramatycznych starań ich rodziców, próbujących ocalić swe pociechy. Dla angielskiej służby zdrowia każde pieniądze były warte jednak tego, by uśmiercić te dzieci. Szpital Alder Hey wydał na batalie sądowe aż 165.000 euro, ale dopiął w końcu swego: Alfie Evans został zabity.
Rodzice Indi Gregory robili wszystko, by ratować swe dziecko. Opowiadali, że kiedy po raz pierwszy nadeszła diagnoza, że ich córka cierpi na zespół deplecji mitochondrialnego DNA, z dnia na dzień personel medyczny stracił zainteresowanie, by się nią opiekować. Pielęgniarki nie dbały o jej higienę, a lekarze o leczenie. Wydano nawet zakaz udzielania pomocy dziewczynce, gdyby zaraziła się jakąś infekcją. Później nalegano na rodziców, by zgodzili się na uśmiercenie swojego dziecka, a kiedy odmówili, sprawa trafiła do sądu.
„Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału…”
Dla ojca małej Indi – Deana Gregory walka o życie córki miała także wymiar duchowy. On sam nigdy nie był osobą wierzącą, nie został ochrzczony i nie miał nic wspólnego z Kościołem. A jednak to, co przeżył, było dla niego, jak wspomina, doświadczeniem demonicznym. Na sali sądowej czuł niemal namacalnie skondensowane, czyste, zimne zło. Słyszał kłamstwa składane pod przysięgą i pełne fałszu słowa o litości i współczuciu. Sędziowie, prawnicy, lekarze, pielęgniarki i pracownicy Narodowej Służby Zdrowia z jakąś niesłychaną determinacją zjednoczyli się w swym pragnieniu uśmiercenia dziecka, tak jakby żywili się cudzą śmiercią. Zwłaszcza sędziowie – jak pisał relacjonujący sprawę Riccardo Cascioli – „przypominali dzikie wilki, z których pysków ktoś próbował wyrwać zdobycz, którą złapali.”
Dean Gregory czuł, że nie ma żadnych praw ani żadnych szans. W pewnym momencie stracił nawet całą wiarę w ludzkość. Później w wywiadzie dla włoskiego portalu La Nuova Bussola Quotidiana wyzna:
W sądzie widziałem piekło, dlatego ochrzciłem córkę.
Na sali sądowej – jak wspomina – czuł się, jakby był wciągany do piekła. I wtedy przyszła do niego myśl, że skoro istnieje piekło, to musi także istnieć raj. I skoro istnieje diabeł, którego działanie widział na własne oczy, to musi istnieć także Bóg.
Widziałem, jak wygląda piekło i chcę, żeby Indi poszła do nieba.
Skąd u niego myśl o niebie? Tak się złożyło, że Dean Gregory doświadczył nie tylko czystego zła, lecz także bezinteresownej pomocy i poświęcenia ze strony wolontariuszy reprezentujących organizację Christian Legal Center. To właśnie wyznawcy Chrystusa, ci wyśmiewani, poniżani i obrzucani inwektywami ludzie byli jedynymi, którzy zaangażowali się w walkę o życie jego córki, mimo że nie znali w ogóle ich rodziny. Przebywając z nimi, zrozumiał, że Bóg istnieje. Dlatego zdecydowali z żoną ochrzcić nie tylko córkę, lecz także sami przyjąć chrzest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/670570-ojciec-indi-ochrzcilem-corke-bo-w-sadzie-widzialem-pieklo