To może być „wielkie” osiągniecie multikulti, tego ubogacania Europy, o którym tak marzy poseł Mucha. Niekontrolowany najazd jednej grupy etnicznej czy cywilizacyjnej do Europy może sprawić, że zniknie z niej całkowicie inna, taka, która mieszka w niej od 2 tysięcy lat. Wszystko wskazuje na to, że muzułmańscy przybysze ze wsparciem lewicy ostatecznie wypędzą Żydów z Europy Zachodniej
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Już w 2014 roku 74 proc. mieszkających we Francji Żydów rozważało emigrację, a 30 proc. przyznawało, że główną przyczyną jest powszechny antysemityzm. 60 proc. ankietowanych przez organizację Sion stwierdziło, że dla Żydów nie ma nad Sekwaną przyszłości.
Od tego czasu mamy tylko i wyłącznie do czynienia ze wzrostem antysemityzmu, a w ostatnich tygodniach już z prawdziwą eksplozją. Od 7 października, kiedy do terroryści Hamasu dokonali rzezi izraelskich cywili i wojskowych, we Francji doszło do 860 antysemickich incydentów, czy ataków. To dwa razy więcej niż w całym 2022 roku. Dane te przedstawił minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin. Do incydentów, ataków dochodzi wszędzie -w środkach komunikacji, centrach handlowych, na ulicach, uczelniach i campusach. Według Związku Studentów Żydowskich we Francji (UEJF) wielu słuchaczy w obawie przed atakami boi się przychodzić na zajęcia. Prowadzonych jest ponad 200 śledztw i aresztowano 430 osób.
Ale Francja nie jest żadnym wyjątkiem jeśli chodzi o antysemityzm. Już w 2019 roku ówczesny premier Belgii Charles Michel mówił, że obok Żydów francuskich, to właśnie belgijscy żyją największym poczuciu zagrożenia.
Jestem zaniepokojony liczbą Żydów, którzy wolą opuścić Europę i udać się do Stanów Zjednoczonych lub Izraela, ponieważ czują się tam bezpieczniej i boją się praktykować swoją religię lub nosić jarmułkę na ulicy
— mówił Michel w czasie Światowego Kongresu Żydów w 2019 roku.
81 proc. belgijskich Żydów stwierdziło, że spotyka się z otwartą wrogością w miejscach publicznych. Według sondażowni Kantar blisko 50 proc. z liczącej 35 tys. osób populacji rozważa emigrację. Z kolei z badań unijnej Agencji Praw Podstawowych ma wynikać, że 26 proc. Belgów to antysemici. Jeszcze przed 2000 rokiem liczbę ataków, incydentów antysemickich w ciągu roku można było policzyć na palcach jednej ręki - mówi Joël Rubinfeld, prezes Belgijskiej Ligi Przeciwko Antysemityzmowi. Teraz są ich setki rocznie, a sytuacja pogarsza się z tygodnia na tydzień.
Podobnie w Niemczech. I nie chodzi tylko o antysemityzm, ale też np. o napaści palestyńskich uczniów na nauczycieli, którzy sprzeciwiają się politycznym manifestacjom w szkołach. Oddzielna sprawa to wielkie antysemickie demonstracje przetaczające się przez ulice niemieckich miast. Jeżeli ktoś manifestuje poparcie dla Hamasu po tym, jak ten jednego dnia zamordował 1500 obywateli Izraela, ale też innych krajów, to nie da się tego inaczej określić niż jako akt antysemityzmu, wsparcia dla terroru, a nie jakiejś palestyńskiej sprawy. I to wszystko dzieje się w kraju, którego obywatelka - młodziutka Shani Louk była ofiarą niewyobrażalnego bestialstwa terrorystów Hamasu.
Federalny Urząd Bezpieczeństwa podaje, że w 2022 roku doszło w Niemczech do 2639 ataków antysemickich, które miały charakter przestępczy w tym 88 z użyciem przemocy. Dewastowane i profanowane są cmentarze i świątynie, demolowane obiekty organizacji i instytucji żydowskich. W samym Berlinie policja pilnuje 150 siedzib żydowskich i izraelskich instytucji. Jedną z synagog została obrzucona butelkami z benzyną.
Boimy się, bo nie wiadomo, co stanie się jutro, jak długo potrwa zagrożenie. Nie możemy oczekiwać, że policja będzie chronić każdego Żyda czy każdy budynek przez 24 godziny na dobę
— mówi w rozmowie z „Die Welt” Szlomo Afanase, niemiecki rabin.
Ambasador Izraela Ron Postor w rozmowie z agencją AFP mówił, iż
W Niemczech co trzy godziny dochodzi do antysemickiego incydentu.
To stwierdzenie zostało wygłoszone jeszcze przed prawdziwą eksplozją antysemityzmu, która nastąpiła po atakach Hamasu i odpowiedzi Izraela. W ciągu 10 dni - do 18 października tylko w stolicy Niemiec odnotowano ponad 70 antysemickich incydentów. W Wiedniu zdemolowany i podpalony został cmentarz. AFP donosi, że w samym Londynie między 1 a 27 października policja odnotowała 408 przestępstw o charakterze antysemickim.
Za rosnący antysemityzm na Zachodzie w znacznej mierze odpowiada niekontrolowana imigracja z krajów muzułmańskich. Według badań Berlińskiego Uniwersytetu Technicznego aż 45 proc. niemieckich muzułmanów uważa, że Żydzi mają zbyt dużo władzy w Niemczech. Jednocześnie Niemcy chcą całkowicie zakłamać rzeczywistość. Otóż w 2021 roku aż 84 proc. antysemickich ataków i incydentów zostało przypisanych tzw. prawicowym ekstremistom. Tak jakby nie mieli tam oszalałego lewactwa, faszystowskich band Antify, czy czy nierozwiązywalnych już problemów związanych z imigracją. Ledwie 1,8 proc. antysemickich przestępstw miało mieć podłoże religijne, a 4,4 „wrogość ideologiczną”. To co robią przybysze z Afryki, Azji policja zalicza na konto prawicy. Nic dziwnego, że tak zakłamany kraj, tak fałszujący nie tylko historię, ale i teraźniejszość nie jest w stanie rozliczyć się ze swej zbrodniczej, nazistowskiej przeszłości.
Przypisywanie eksplozji antysemityzmu na Zachodzie wyłącznie imigracji z krajów islamu jest jednak niesprawiedliwym uproszczeniem. W dużej mierze odpowiada za to także marksistowska lewica tak mocno obecna w życiu akademickim, politycznym, w mediach. Dość dobrze ilustruje to przypadek idiotki, która w Warszawie niosła ohydny antyizraelski, antysemicki plakat. To nie była imigrantka muzułmanka, tylko norweska studentka debilka.
Antysemityzm na lewicy ma charakter wręcz systemowy. To nie przypadek, że w Wielkiej Brytanii w antysemicki skandal zamieszane były czołowe postacie Partii Pracy w tym jej ówczesny przewodniczący Jeremy Corbyn. Gigantycznych antysemickich manifestacji w Anglii, Niemczech, Belgii, Francji nie organizują sami muzułmanie. Szef organizacji żydowskich studentów we Francji Samuel Lejoyeux twierdzi, że powszechna na uczelniach atmosfera antysemityzmu jest kreowana przez środowiska skrajnej lewicy.
W tym nie ma nic zaskakującego, Sam Marks był „wielkim” teoretykiem rasizmu i ludobójstwa - Słowian i Żydów określał mianem odpadów rasowych, a nazizm czyli narodowy socjalizm to wszak ideologia lewicowa. To paradoksalne, że w Polsce mamy do czynienia z „anomalią”, bo najwięcej antysemityzmu, jest u przygłupów identyfikujących się z prawicą.
Jakimś niewiarygodnym kuriozum na lewicy jest wsparcie dla Hamasu manifestowane przez aktywiszcza LGBTUE, czy jak tam się o nich mówi.
Wyobraźmy sobie takie przerażające statystyki antysemityzmu w Polsce. Podobne obrazki nienawiści i wojsko z długą bronią pilnujące żydowskich i izraelskich instytucji. Żeby nie wiadomo jakiej histerii dostawało środowisko GW, żeby nie wiadomo jakie insynuacje pod naszym adresem wymyślało, to Polska na tle Zachodu jest rajem, oazą spokoju, ziemią tolerancji i szacunku. Zaiste szczęśliwy to dla Żydów kraj, jeśli największą antysemicką zbrodnią są przyśpiewki debili na piłkarskich stadionach. Zresztą takie same jak dotyczą klubów i kibiców poszczególnych miast.
Nie do pojęcia jest więc arogancka, zakłamana postawa izraelskich elit politycznych, które w Polsce chcą widzieć największe gniazdo antysemityzmu na świecie. W głupi, tępy sposób zdają się robić wszystko, by Polaków zniechęcić do Izraela i Żydów. Tymczasem to Polska jak przez stulecia może być miejscem schronieniem dla tych Żydów, którzy będą uciekać przez prześladowaniami z krajów zachodniej Europy. Polska Fundacja Narodowa od lat marnuje swój potencjał nie potrafiąc wypromować Polski jako kraju spokoju i bezpieczeństwa. Do tych, którzy myślą o imigracji z Belgii, Francji, Niemiec powinna skierować kampanię zachęcającą do osiedlania się w Polsce, przeniesienia tu swych biznesów i instytucji
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/669309-czy-zydzi-moga-jeszcze-zyc-w-europie-zachodniej