W lutym b.r., niemal dokładnie w rocznicę rosyjskiej agresji na Ukrainę, na kolejnym już „pokojowym” wiecu w Berlinie stanęli ramię w ramię politycy skrajnie lewicowej „Die Linke”, „Alternatywy dla Niemiec” (AfD) oraz ikona niemieckiego feminizmu Alice Schwarzer. To ona zorganizowała wiec, wspólnie z Sahrą Wagenknecht, wówczas wiceprzewodniczącą Die Linke, posłanką oraz deklarowaną fanką Stalina. Obie panie apelowały do kanclerza Olafa Scholza o „natychmiastowe rozpoczęcie negocjacji pokojowych między Rosją a Ukrainą”. Wcześniej Schwarzer i Wagenknecht sporządziły „,manifest na rzecz pokoju”, który podpisało setki tysięcy osób, w tym wielu niemieckich polityków, działaczy społecznych i intelektualistów. Wśród nich byli także Obywatele Rzeszy, antyszczepionkowcy, związkowcy i pacyfiści. Połączyła ich niechęć do USA i NATO oraz brak zaufania do rządzących.
Wagenknecht, wyrazista polityk z jeszcze bardziej wyrazistymi brwiami, która w ostatnich latach krytykowała zarówno szczepionki, jak i politykę ukierunkowaną na mniejszości (etniczne i seksualne) czy chciwość wielkich koncernów, broniła Rosji (jako najważniejszego dostawcy energii), a NRD określała jako „najbardziej przyjazny ludziom system”, była zdecydowaną gwiazdą wieczoru. Mówiła o złym amerykańskim imperializmie, przeoczając zupełnie ten rosyjski. Sugerowała także, że może opuścić Die Linke i założyć własną partię. Tak się teraz rzeczywiście stało. Na początku tygodnia powstał „Sojusz Sarah Wagenknecht”, do którego dołączyło dziewięciu posłów Bundestagu, w większości dawnych partyjnych towarzyszy polityk, aspirującej do stworzenia czegoś co określiła jako „lewicowy konserwatyzm”. Gregor Gysi, jej odwieczny przeciwnik w „Die Linke”, tak podsumował jej stanowisko w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel”: „Sahra Wagenknecht chce prowadzić politykę migracyjna jak AfD, politykę gospodarczą jak Ludwig Erhard, politykę społeczną jak lewica, i politykę wschodnią jak Gerhard Schröder”.
Wagenknecht, której mąż Oskar Lafontaine, współzałożyciel „Die Linke”, kiedyś tłumaczył reporterowi swój antyamerykanizm tym, że jego ojciec został postrzelony w 1945 r. przez amerykańskiego żołnierza, chce startować ze swoją partią w wyborach europejskich w czerwcu przyszłego roku. W sondażach jej sojusz już ma 12 proc. poparcia, choć ledwo powstał. W wywiadzie z dziennikiem „Die Welt” Wagenknecht przekonywała, że Niemcy znów muszą importować tanie surowce z Rosji, by ratować przemysł i dobrobyt, prowadzić rozsądną politykę klimatyczną, walczyć z radyklanym islamem oraz „zatrzymać niekontrolowaną imigrację”. „Zwolennicy otwartych granic często mieszkają w ekskluzywnych obszarach śródmiejskich, gdzie w ogóle nie stykają się z tym problemem” – dodała. Według niej obywatele stracili zupełnie zaufanie do rządzących, do koalicji z SPD, Zielonych i FDP, którą określiła jako „najgorszą w historii Niemiec”.
Dla niemieckiego mainstreamu kolejna antysystemowa partia po AfD to oznaka wewnętrznej destabilizacji. Przewodniczący bawarskiej CSU i premier Bawarii Markus Söder ostrzegał w mediach przed „spiralą destrukcji” i „warunkach jak w republice Weimarskiej”. „Wówczas polityczni śmiertelni wrogowie, naziści i komuniści, zjednoczeni w swojej nienawiści do ustroju weimarskiego, doprowadzili do upadku republiki” – grzmiał. Na razie nowa partia nie ma jeszcze nawet spójnego programu. Wiadomo, że chce walczyć o „gospodarczy rozsądek i pokój”. Wyjście z NATO, rezygnacja z zagranicznych misji Bundeswehry, „powstrzymania eskalacji dostaw broni”, zniesienie sankcji na Rosję itd. Jest to zresztą już druga próba Wagenknecht założenia partii, pierwsza (ruch pod nazwą „Wstawać!”) w 2019 r., skończyła się chaosem. Tym razem, jak pisze „Spiegel”, może być podobnie. Antysystemowe partie zawsze przyciągają dziwaków i wszelkiej maści wariatów, dlatego nowych członków Sojusz chce przyjmować „próbnie”. Pieniędzy w partyjnej kasie na razie także nie ma, i nie wiadomo czy uda się jej zebrać. Nie da się jednocześnie ukryć, że Wagneknecht jest popularna i bardzo rozpoznawalna. Jej filmy na YouTube maja nawet 2 miliony wyświetleń. Ciągle gości w telewizji i na okładkach gazet.
Są zresztą tacy, którzy uważają, że nowa partia byłej polityk „Die Linke” to wynik spisku mainstreamu, by odciągnąć wyborców od AfD. Wydmuszka, nic więcej. Jak jest naprawdę się zapewne w najbliższych miesiącach okaże. Faktem jest, że polityczna oferta Wagenknecht najbardziej przypadła do gustu wyborcom AfD, chadecji oraz SPD. Szczególnie na wschodzie Niemiec, gdzie pozytywne nastawienie do Rosji jest o wiele bardziej rozpowszechnione. Dla „Die Linke” odejście Wagenknecht i dziewięciu kolejnych posłów oznacza koniec frakcji w Bundestagu, do którego dostała się zresztą z trudem, dzięki trzem bezpośrednim mandatom. Niemiecki krajobraz partyjny się zmienia, szczególnie na wschodzie Niemiec, gdzie SPD ma między 7 (Saksonia) a 10 proc. (Turyngia) poparcia. Gorzej się już nie da. W tych samych landach (także w Brandenburgii), gdzie odbędą się wybory we wrześniu 2024 r., Alternatywa dla Niemiec przekracza 30 proc. poparcia i chce uzyskać tzw. „mniejszość blokującą”, która nie pozwalałaby podejmować politycznych decyzji bez jej wsparcia. Chce zerwać „zaporę ogniową” wzniesiona przez mainstream. Sojusz Wagenknecht, który wyklucza współpracę z AfD, jeśli wystartuje w tych wyborach i uzyska dobry wynik, może to znacznie utrudnić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/668630-destrukcyjna-spiralaniemcy-maja-nowa-antysystemowa-partie