Przypadkiem testowym stronniczości łaskawie panującej nam Komisji Europejskiej jest Hiszpania zarządzana wciąż przez koalicję socjalistów z komunistami.
Ktokolwiek śledzi słabość Ursuli von der Leyen wobec hiszpańskiego premiera Sáncheza mógł już zobaczyć niejedno video, w którym szefowa KE patrzy maślanymi oczami na polityka, który o dziwo w swoim kraju unika nawet wychodzenia na ulicę z obawy, aby nie zostać głośno wygwizdanym i wybuczanym przez przechodniów. Premier Sanchez może liczyć na szacunek europejskiej socjaldemokracji, bo żaden inny szef państwa nie miał odwagi wprowadzić tak skutecznego zamordyzmu i przejąć instytucje państwa pod ścisłą kontrolę Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej. Nie wolno zapominać, że hiszpański premier jest też wciąż przewodniczącym Międzynarodówki Socjalistycznej, która zrzesza 132 partie socjaldemokratyczne, socjalistyczne i robotnicze z całego świata.
W piątek dziennik „El Mundo” pochwalił się, że dotarł do zapisów raportu na temat braku praworządności w Hiszpanii i ponagleniach płynących z Brukseli, aby hiszpański rząd odpolitycznił wymiar sprawiedliwości i powstrzymał korupcję funduszy europejskich.
„Europejska presja na Hiszpanię, aby odpolityczniła wymiar sprawiedliwości, stale rośnie. Po tym jak Komisarz Sprawiedliwości Didier Reynders ostrzegł przed konsekwencjami, jakie mogą wyniknąć z blokady hiszpańskiego KRS i pobłażliwości wobec sprzeniewierzenia pieniędzy publicznych, obecnie Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego naciska, aby Hiszpania wreszcie zareagowała”.
(„El Mundo”, PE zwiększa nacisk na Hiszpanię, aby odpolityczniła wymiar sprawiedliwości i nie ułaskawiała, tych którzy defraudują finanse publiczne, 20.10.2023)
Czy ktoś jednak słyszał o rezolucjach PE skierowanych przeciw niedemokratycznemu reżimowi w Madrycie?
Nie.
Czy ktoś słyszał o sankcjach nałożonych na Hiszpanię za defraudację funduszy europejskich?
Nie.
A czy może chociaż zdarzyło się słyszeć głosy europosłów hiszpańskich, aby ukarać i potępić na forum europejskim niedemokratyczny reżim we własnym kraju?
Skądże!
Czy dziennikarze „Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” pochylają się z troską nad chorym państwem w Europie ze stolicą w Madrycie?
Nie.
Czy polskie media głównego nurtu, które doliczyły się miliona serc na manifestacji 1 października w Warszawie, napisały cokolwiek o manifestacji, w której wyszło 7-8 razy więcej Hiszpanów w geście protestu przeciw zakusom premiera Sancheza (oblicza się liczbę uczestników na 800 000)?
Nie, bo tylko u nas reżim jest tak wielki, że prowokuje sprzeciw mas.
I można tak pytać w nieskończoność bo przecież każdy rozsądny człowiek w tym kraju wie, że nie chodzi wcale o prawdę ale o pretekst, który posłuży do uderzenia w kraje zbuntowane wobec tyranii lewicowej czyli Polskę i Węgry. W 2018 r. na łamach wszystkich dzienników hiszpańskich brylowali „niezależni historycy” jak J.Grabowski i J.T. Gross podkreślając, że Polska jest krajem „żydożerczym”. Dziś wiadomo, że niektórzy ministrowie rządu Sancheza otwarcie wzywają do zerwania relacji dyplomatycznych z Izraelem za przeprowadzenie „ludobójstwa Palestyńczyków” (!). Czy „Wyborcza” lub jej dyżurni eksperci od Holokaustu zauważyli już „żydożerstwo” w szeregach lewicy hiszpańskiej a ściślej współrządzących partii: IU, Podemos i Sumar? Nie. To może chociaż donosili o atakach na synagogi lub domy, w których mieszkają Żydzi w Hiszpanii? Też nie znajduję informacji!
I po raz kolejny wypada powiedzieć za Lecem: „Ich talent objawia się w doborze słów, które opuszczają”. Nie tylko słów zresztą, bo także doniesień i informacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/667957-ke-cichutko-o-niepraworzadnosci-w-hiszpanii