W Wielkiej Brytanii pojawia się coraz więcej głosów, że w związku z kryzysem Partii Konserwatywnej jej przywództwo mógłby objąć główny architekt i sprawca Brexitu Nigel Farage. On sam twierdzi, że byłby zdziwiony gdyby w 2026 roku nie stał na czele Torysów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
— Niemieccy politycy uważają, że wygrali wybory w Polsce. Już mówią co będzie robił nowy polski rząd
Mimo kolejnych zwycięstw wyborczych w w tym w 2019, kiedy Partia Konserwatywna uzyskała bezwzględną większość w Parlamencie, od lat pogrąża się ona w kryzysie. Dość powiedzieć, że od czasu brexitowego referendum w 2016 roku i dymisji Davida Camerona ugrupowanie ma już 5 lidera.
Ponieważ w Wielkiej Brytanii premierem zostaje szef zwycięskiej partii to i na Downing Street aż 4 razy zmieniali się lokatorzy. Po Cameronie tekę objęła Theresa May, która robiła wszytko by powstrzymać Brexit i zapłaciła za to utratą stanowiska. Po niej tekę objął charyzmatyczny zwolennik opuszczenia Unii Boris Johnson, ale on padł ofiarą własnej ekstrawagancji, niefrasobliwości i nie poradził sobie z oskarżeniami o niestosowanie się do pandemicznego reżimu, który Wielkiej Brytanii narzucił. Po nim przyszła Lisa Truss, która utrzymała się ledwie miesiąc i padła ofiara wewnętrznych spisków i gierek Torysów. Teraz szefem brytyjskiego rządu jest pochodzący z rodziny hinduskich imigrantów Rishi Sunak. Jego rządy dość dobrze symbolizują kryzys w jakim znajduje się Partia Konserwatywna, ale też Wielka Brytania.
Po referendum jeden z głównych architektów Brexitu, poseł do Parlamentu Europejskiego Nigel Farage zapowiadał nawet wycofanie się z polityki, ale wracał do niej wobec obstrukcji elit politycznych i mediów, które robiły co mogły, by unieważnić głos obywateli w referendum i powstrzymać opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię. Ostatecznie udało się do tego doprowadzić, ale Partia Konserwatywna swą polityką nie jest w stanie zrealizować jednego z najistotniejszych powodów Brexitu - chęci odzyskania przez Brytyjczyków władztwa nad Wielką Brytanią i powstrzymania niekontrolowanej imigracji. Kolejni premierzy Torysów zdają się dogadywać z Unią i idą na ustępstwa nieakceptowane przez większość obywateli. Referendalny głos za odrzuceniem zwierzchnictwa Brukseli przebiegał w poprzek partyjnych podziałów.
Największą bolączką jest jednak całkowita kompromitacja państwa jeśli chodzi o powstrzymanie nielegalnej imigracji. Nigel Farage mając na myśli Zjednoczone Królestwo mówi, że na tej nieruchomości już nie ma więcej miejsca. Militarne i gospodarcze mocarstwo nie jest w stanie kontrolować swych wybrzeży zwłaszcza nad oddzielającym od Francji Kanałem Angielskim, jak nazywają Kanał La Manche. Flotylle z nielegalnymi imigrantami płyną z Francji jak z Tunezji i Libii do Włoch.
To jeden z głównych powodów dla których Partia Konserwatywna pogrąża się w kryzysie i jest na najlepszej drodze, by w 2024 roku ponieść sromotną klęskę w wyborach parlamentarnych - kadencja Izby Gmin trwa 5 lat. Zapowiedzią są porażki, jak choćby w wyborach lokalnych, czy w uzupełniających do parlamentu - w lipcowych i tych z października, w których walczono o 2 mandaty w Izbie Gmin, i które oba Torysi stracili. W Tamworth i Mid Bedfordshire wygrała Partia Pracy, choć wcale nie dostała większej liczby głosów, niż w przegranych wyborach w 2019. To zniechęceni, pogrążeni w apatii wyborcy konserwatystów nie poszli do urn.
W związku z niekontrolowaną, trwającą już dziesiątki lat imigracją Wielką Brytanię trawi też kryzys tożsamościowy. Widać to choćby w rządzonym przez pochodzącego z pakistańskiej rodziny burmistrza Sadikqa Khana Londynie. Biali są już mniejszością w mieście, przez które przetaczają się 100-tysięczne demonstracje poparcia dla palestyńskiego Hamasu. Na drugim krańcu wyspy, pochodzący również z rodziny pakistańskich imigrantów premier Szkocji Humza Yousaf zapowiada, że Szkocja przyjmie 2 miliony palestyńskich uchodźców. Hinduską jest minister spraw wewnętrznych Suella Braverman.
Oczywiście lewica każdą próbę zwrócenia uwagi na pochodzenie osób sprawujących najwyższe stanowiska w państwie nazwie rasizmem, ale sprawa ma znaczenie fundamentalne i coraz większa liczba Brytyjczyków ma poczucie, że staje się obca we własnym kraju. Odpowiedź na pytanie czy Londyn jest miastem brytyjskim nie jest prosta. Na pewno nie jest nim Blackburn.
Dlatego też wśród konserwatywnych wyborców rośnie poparcie dla charyzmatycznego Farage’a i pojawiają się głosy, że to on powinien objąć przywództwo Partii Konserwatywnej po tym, jak ta w 2024 przegra - a wszyscy się tego spodziewają, wybory parlamentarne. Sam polityk długo odżegnywał się od jakichkolwiek związków z Torysami i choć nie jest jej członkiem wspiera Partię Reform - następczynię partii Brexit, a jeszcze wcześniej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), której szefował, i z którą wyprowadzał Wielką Brytanię spod władzy Brukseli.
Teraz jedna ku zaskoczeniu wielu pojawił się na konferencji Torysów w Manchesterze. Zrobił to pierwszy raz od 1992 roku, kiedy odszedł z Partii Konserwatywnej. George Osborne, był kanclerz skarbu i najbliższy współpracownik premiera Camerona spodziewa się, że to właśnie Farage po przegranych wyborach stanie na czele Torysów. Wtórują mu sami politycy Partii Reform. Były europoseł Martin Daubney skomentował doniesienia o rosnącej popularności Frarage’a pisząc:
Nigel Farage jako przyszły lider Torysów, po walnym zwycięstwie z hukiem wchodzi pod dziesiątkę. Proeuropeski establishment, media głównego nurtu będące za pozostaniem (w Unii - przyp. red.), tłum od „Witamy Uchodźców” boją się tego. A nie bez powodu miliony uważają, że Wielka Brytania potrzebuje swojego Trumpa. Tylko jeden człowiek nadaje się teraz do tej roboty.
Wpis zilustrował zdjęciem z okładki magazynu „The New European” pokazującym Farage’a w geście triumfu na tle drzwi z numerem 10 - chodzi o Downing Street 10, gdzie jest siedziba premiera. Podpis głosi: Tak, to się może wydarzyć. Dlaczego przegrani Torysi poprą powrót Farage’a.
Zaś polityk, dotychczas bardzo sceptyczny wobec takich pomysłów coraz częściej daje do zrozumienia, że być może jest coś na rzeczy
Byłbym bardzo zaskoczony gdybym do 2026 roku nie został przywódcą konserwatystów. Myślą, że żartuję. Mówię poważnie.
powiedział Farage w rozmowie z „Politics Home”. Potem dodał, że to jednak żart i nawet nie wiadomo, czy Torysi go wpuszczą do swojej partii. Premier Rishi Sunak mówi, że Partia Konserwatywna to wielki kościół i dla Farge’a znajdzie się miejsce, ale inni liderzy w tym obecny szef partii Greg Hands są temu niechętni.
Decydujący może się okazać głos wyborców. Pogrążeni w intrygach, frakcyjnych walkach, bezwolni, nie radzący sobie ze sprawami państwa liderzy Torysów nie przetrwają przegranych wyborów i być może przyjdzie czas na ludzi takich jak Farage. Okupione to zostanie jednak wielkim bólem, bo rządzić wtedy będzie socjalistyczna, antysemicka, forsująca ideologię LGBTUE Partia Pracy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/667830-czy-nigel-farage-zostanie-brytyjskim-donaldem-trumpem