Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz mieszkający na stałe w Polsce, na łamach „Berliner Zeitung” doradza potencjalnemu nowemu rządowi złożonemu z partii opozycyjnych. aby - jeżeli naprawdę chce mieć możliwość sprawowania władzy i realizowania swoich planów - „skierował całą siłę państwa policyjnego, które PiS zbudował przeciwko PiS i prezydentowi”. To tylko jeden z wielu „kwiatków” z długiego tekstu niemieckiego dziennikarza na temat sytuacji w Polsce. Bachmann w wielu miejscach powiela narrację polskiej opozycji.
„Tak nie będzie”
Klaus Bachmann w tekście na łamach „Berliner Zeitung” zwraca uwagę, że choć wiele wskazuje na zmianę rządu w Polsce, to większość złożona z trzech partii opozycyjnych niekoniecznie może mieć możliwość faktycznego sprawowania rządów. Na przeszkodzie stoją bowiem: wywodzący się z PiS prezydent Andrzej Duda, budżet na 2024 r. czy wewnętrzna niespójność przyszłej koalicji rządzącej.
Wysoka frekwencja wyborcza (szczególnie wśród kobiet i młodszych wyborców) pokazuje po raz kolejny: swoimi kampaniami przeciwko homoseksualistom, prawom kobiet, uchodźcom i migrantom (a ostatnio także Ukraińcom) PiS zmobilizował przede wszystkim swoich przeciwników, a nie zwolenników
— ciekawe, że „prawa kobiet” Bachmann sprowadza wyłącznie do aborcji, łączy faktycznych uchodźców (chociażby tych z Ukrainy) z migrantami, a ponadto sugeruje, że sprzeciw wobec ideologii LGBT to „kampania przeciwko homoseksualistom”. Natomiast pisanie przez niemieckiego dziennikarza w niemieckiej gazecie o „kampanii przeciwko Ukraińcom” nie jest ani śmieszne, ani ciekawe, lecz wyjątkowo bezczelne.
Teraz, jak wynika z niemal wszystkich doniesień medialnych, w Waszyngtonie, Berlinie, Brukseli, Paryżu i wielu innych, z którymi PiS był skłócony, panuje ulga. Jest nadzieja na „konstruktywną współpracę” – mówi się w Brukseli i Berlinie
— przekonuje Klaus Bachmann, znowu mijając się z prawdą, co do „skłócenia” PiS chociażby z Waszyngtonem. Kilka akapitów niżej sam zresztą sobie zaprzeczy.
Będzie nowa polityka klimatyczna, większa ochrona środowiska, koniec cenzury i propagandy w mediach państwowych. Można mieć nadzieję, że wówczas fundusze UE powrócą. To muzyka dla uszu zwolenników opozycji, urzędników UE, parlamentarzystów europejskich i wszystkich polskich dziennikarzy i prawników, którzy przez ostatnie osiem lat nie płynęli w głównym nurcie. Jest tylko jeden problem: tak nie będzie
— ostrzega.
„Szaleńcze zakupy”, elektrownie jądrowe i „bankrut”
Dziennikarz zarzuca rządowi PiS „autorytaryzm” i wielokrotnie porównuje obecne władze do Erdogana. Programy społeczne są dla niego „rozdawnictwem”, a migranci zwożeni przez Putina i Łukaszenkę na granicę polsko-białoruską - oczywiście, „uchodźcami”.
Powiela narrację polskiej opozycji m.in. o „drukarkach Narodowego Banku Polskiego”, które „wyczarowują pieniądze” na programy prorodzinne, 13. i 14. emerytury etc. Przekonuje, że za rządów PO-PSL polska gospodarka była „wzorem” dla wielu krajów strefy euro, mimo kryzysu i mimo że sami w tej strefie nie jesteśmy. Bachmann oskarża również NBP i polski rząd o to, że inflacja „wkrótce stała się dwukrotnie wyższa niż w Niemczech” (szkoda, że zapomina przy tym, na jakim poziomie rozwoju są Niemcy, a na jakim Polska i jaka jest jedna z najważniejszych, jeśli nawet nie najważniejsza przyczyna takiego stanu rzeczy).
Dziś deficyt budżetowy wynosi 3,7 proc. PKB. Są to upiększone liczby – pieniądze, które zniknęły w specjalnych funduszach, zakup (finansowany długiem) południowokoreańskich i amerykańskich czołgów, amerykańskich myśliwców i systemów przeciwlotniczych, które rząd szaleńczo kupował na całym świecie pod wpływem wojny w Ukrainie, będą miały wpływ na budżet w nadchodzących latach, podobnie jak gigantyczne lotnisko godne Erdogana na południowy zachód od Warszawy i zakup elektrowni jądrowych
— przekonuje Bachmann, dalej posługując się narracją polskiej opozycji i dalej udając, że nie rozumie, dlaczego Polska dokonuje „szaleńczych zakupów” uzbrojenia. Jak widać, można wyjechać z Niemiec robiących przez lata ogromne interesy z Putinem i nierozumiejących zagrożenia dla całej Europy, zwłaszcza krajów sąsiednich, ze strony kremlowskiego reżimu, ale Niemcy z człowieka nie „wyjadą”.
Innymi słowy, ktokolwiek przejmie rząd pod koniec roku, będzie mniej więcej bankrutem
— konkluduje dziennikarz w kolejnym zdaniu.
„Państwo policyjne”
Klaus Bachmann sugeruje ponadto, że polski Trybunał Konstytucyjny „nie jest w stanie orzekać”, ponieważ sędziowie, którzy nie zgadzają się z prezes Julią Przyłębską bojkotują jej polecenia. Być może zanim niemiecki dziennikarz wypowie się na jakiś temat, powinien sprawdzić chociażby bazę orzeczeń TK.
Nowy rząd mógłby też po prostu przegłosować wszystkie najważniejsze reformy w drodze rozporządzeń wykonawczych, co naruszałoby wówczas obowiązujące przepisy i konstytucję, ale ma tę zaletę, że prezydent nie mógłby ich zablokować. Gdyby Trybunał Konstytucyjny nadal chciał je uchylić (i wyjątkowo znalazłby wystarczającą liczbę sędziów, aby wydać wyrok), rząd po prostu odmówiłby publikacji odpowiedniego wyroku. To są wszystkie metody, którymi rządził się PiS przez ostatnie osiem lat. W skrócie: jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, musi skierować całą siłę państwa policyjnego, które PiS zbudował przeciwko PiS i prezydentowi
— przekonuje Klaus Bachmann.
Niemiecki dziennikarz sam przyznaje, że jest z tym jednak pewien problem.
Jaka byłaby wówczas różnica między nowym a starym rządem? Byłby to policzek wymierzony ich własnym zwolennikom, którzy chcieli nowego, bardziej moralnego i mniej skorumpowanego rządu, który przywróciłby rządy prawa i demokrację. Legitymizowałoby to z mocą wsteczną osiem lat autokratycznych rządów PiS. I uczyniłoby to Polskę trochę bardziej pluralistyczną, ale ani bardziej demokratyczną, ani bardziej konstytucyjną. I dlaczego UE w ogóle miałaby wypłacić zamrożone środki? Jeśli będzie się trzymała rygorystycznych kryteriów, jakie dotychczas stosowała wobec Polski, w obu przypadkach będzie musiała wstrzymać środki. Jeśli nie, potwierdzi to, co zawsze twierdził PiS: że UE ma podwójne standardy
— podkreśla.
Akurat to, że ma podwójne standardy, UE potwierdza niemal każdego dnia. Podobnie podwójne standardy mają, jak widać, także niemieccy dziennikarze mieszkający w Polsce i piszący o naszym kraju. Określenia w rodzaju „państwo policyjne” trudno nawet komentować, choć przecież, „państwo policyjne” w wykonaniu potencjalnego rządu Donalda Tuska zapewne dla Bachmanna i tak takim państwem nie będzie.
aja/berliner-zeitung.de
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/667791-bachmann-radzi-opozycji-pisze-o-panstwie-policyjnym