Przypadek hiszpańskiej prawicy, która dziś w głosowaniu w Kongresie (hiszpańskim sejmie) straciła wszelką szansę na objęcie rządu jest przestrogą dla wszystkich, którzy zbytnio wierzą sondażom i własnej co tu kryć – propagandzie sukcesu.
Jeszcze w maju po wyborach municypalnych i regionalnych mapa Hiszpanii stała się niebieska od przytłaczającego zwycięstwa przy urnach - Partii Ludowej (tzw. prawicy bezobjawowej) i także nieco zielona od barw Voxu, który potroił swoje wyniki. Prawica niesiona emocjami zwycięstwa popełniła jednak parę błędów w kampanii, które spowodowały nienajlepszy rezultat w wyborach powszechnych 23 lipca.
Dziś Alberto Núñez Feijóo kandydat na premiera Partii Ludowej, która wygrała ostatnie lipcowe wybory, po raz drugi nie uzyskał większości w powtórzonym konstytucyjnie głosowaniu w Kongresie i boleśnie przekonał się co znaczy zjednoczenie sił socjalistów, komunistów, separatystów i filoterrorystów.
Pani Marszałek, czyli Przewodnicząca Kongresu Deputowanych przekaże wynik głosowania Królowi Filipowi VI, a ten wkrótce rozpocznie w Pałacu Zarzuela kolejną turę konsultacji w celu wyznaczenia drugiego kandydata na inwestyturę rządu, zanim upłynie konstytucyjny termin. Jeśli drugi kandydat, czyli szef opozycji i pozostający ciągle w funkcji premiera - Pedro Sánchez - nie zdobędzie większości to Hiszpanie powrócą do urn najprawdopodobniej pod koniec grudnia lub w styczniu.
Tyle, że dzisiejsze i środowe głosowanie, (o ile powtórzy się w takich samych proporcjach) może przynieść mu wygraną. Za rządem prawicy opowiedziało się tylko 172 głosów na 350, czyli głosowało: 137 deputowanych Partii Ludowej, 33 deputowanych Voxu oraz pojedynczy głos posła UPN i posła Koalicji Kanaryjskiej.
Tymczasem lewica w koalicji z komunistami i antyhiszpańskimi partiami separatystycznymi może sięgnąć kolejny raz po 178 głosów.
O przyszłości Hiszpanii i losie 48 milionów Hiszpanów…zdecyduje nie kto inny a zbieg, zamachowiec stanu Carles Puigdemont, ścigany listem gończym i ukrywający się od paru lat w belgijskim Waterloo. Ten sam, który z pieniędzy publicznych przeprowadził nielegalne referendum, aby ogłosić na parę godzin „Republikę Katalonii jako niezależne i suwerenne państwo”, i w tym celu toczył przyjacielskie rozmowy z Kremlem i jego wysłannikami, gotowymi pomóc separatystom nie tylko finansowo, ale jak mówiono – także zbrojnie. Partia Puigdemonta - Junts, licząca 7 deputowanych, żąda w zamian za poparcie socjalistów już nie tylko amnestii dla ułaskawionych już wcześniej przywódców zamachu stanu, ale wprost formułuje żądanie niepodległościowego referendum w Katalonii, które w świetle obecnej Konstytucji pozostaje nielegalne. To Konstytucja stoi na straży niepodzielności terytorialnej Hiszpanii i jeśli mowa o jakimkolwiek referendum, to w świetle prawa o utracie części swego terytorium powinni zadecydować wszyscy obywatele Hiszpanii, a nie tylko mieszkańcy regionu Katalonii, z których ponad połowa w świetle ostatnich sondaży opowiada się przeciw opuszczeniu Hiszpanii. Inna sprawa, że pozostający na usługach rządzącej partii PSOE -Trybunał Konstytucyjny z powołanymi w grudniu 2022 progresistowskimi sędziami już ponoć szuka sztuczek prawnych umożliwiających amnestię dla skazanych puczystów.
Nadreprezentatywne partie separatystyczne zarówno baskijskie jak i katalońskie, które w sumie zebrały 5 proc. oddanych głosów w kraju, trzymają w szachu całą Hiszpanię przy okazji wszystkich ostatnich wyborów parlamentarnych. Zwykle więc zapewniają zwycięstwo „bratniej” lewicy, która dla partykularnego interesu partii i żądzy władzy gotowa jest ustąpić im w kolejnych nienasyconych żądaniach i finalnie – rozszarpać Hiszpanię na małe, skłócone państewka, jak to było za czasów panowania muzułmanów w tzw. „taifach”.
Nic dziwnego, że Santiago Abascal w swoim dzisiejszym przemówieniu stwierdził: „Pedro Sánchez jest uosobieniem korupcji w polityce i najbardziej skorumpowanym prezydentem w historii Hiszpanii (…) nie może być większego aktu korupcji niż polityk udzielający amnestii innemu politykowi w zamian za jego głosy umożliwiające utrzymanie się przy władzy. (…) Nie może być większej bezwstydu. Amnestia jest atakiem na naród hiszpański i Hiszpanów, którzy przestrzegają prawa, nawet jeśli im się to nie podoba. Agresją, przed którą naród hiszpański ma obowiązek i prawo się bronić… i tak zrobi”.
Zakończył swoje przemówienie Santiago Abascal, choć nic nie wskazuje, aby Vox mógł z tej sytuacji dobrze wybrnąć, tym bardziej, że płomienne i niezwykle celne przemówienia lidera Ludowców Alberto Núñez Feijóo przyniosły mu nową falę popularności i uznania wśród wyborców i mediów prawicy. Jeśli Sanchez nie zdoła sformować rządu w drugiej turze głosowania, to popularność lidera Partii Ludowej może zagrozić sukcesom jedynej dziś konserwatywnej partii Hiszpanii, którą jest Vox.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/664581-ostateczna-przegrana-hiszpanskiej-prawicy
Komentarze
Liczba komentarzy: 6