My Polacy z „katolickiego skansenu Europy” zapominamy czasem, że dla oświeconego Zachodu - imigrantki z obszarów dotkniętych wojnami i biedą, porywane lub zmuszane do pracy w burdelach - nie stanowią problemu, który mógłby być nazywany „piekłem kobiet”. Nie mówiąc już o tym, aby dramat ten był omawiany i zwalczany z tą samą stachanowską wydajnością, na jaką stać wysokich komisarzy unijnych i opozycję totalną w sprawach polskich. Trzeba jednak pamiętać, że „pracownice seksualne” i inne „aktywiszcza” w porno-świecie to ważny i miły sercu sektor przemysłu lub kultury(?) dla lewicy.
Kto z nas oszołomionych widokiem napierających na Polskę Ukrainek w pierwszych miesiącach wojny mógłby wtedy podejrzewać, że na antypodach Europy rośnie popyt na ukraińską prostytutkę i ukraińskie porno?? Jak się okazało - exodus bezradnych Ukrainek z dziećmi wzbudził zgoła odmienne uczucia w mieszkańcach niektórych krajów. Gdy Polacy, owi zapóźnieni katole, Janusze Europy jechali nad granicę pomagać ofiarom wojny, w Hiszpanii, (ale nie tylko tam!) zarejestrowano nieco odmienny trend. Oddajmy jednak głos doniesieniom prasowym z tamtego czasu:
„Według danych Google Trends w Hiszpanii liczba wyszukiwań zawierających hasła „pornografia” i „ukrainka” gwałtownie wzrosła po wybuchu wojny, osiągając szczyt w tygodniu od 6 do 12 marca, kiedy inwazja była szeroko omawiana w mediach. Według firmy konsultingowej Thomson Reuters Special Services, od początku kryzysu humanitarnego liczba wyszukiwań tej treści dla dorosłych na całym świecie w wielu językach i krajach wzrosła o 600 proc.
W rzeczywistości już 14 marca Hiszpańskie Obserwatorium Przemocy ostrzegło, że konsumpcja pornografii gwałtownie wzrosła, a od 24 lutego najczęściej wyszukiwanymi hasłami były: „ukraińskie porno”, „ukraińska nastolatka” i „ukraińska dziewczyna”.
Wraz z wybuchem konfliktu wzrosło także ogólnokrajowe wyszukiwanie w Google ukraińskich prostytutek. Od tego czasu, choć liczba wyszukiwań spadła, ale nie osiągnęła poziomu sprzed inwazji. Dane Thomson Reuters Special Services wskazują, że liczba wyszukiwań w Internecie terminu „ukraińskie dziwki” wzrosła na całym świecie o 200 proc.
OBWE zwraca uwagę, że dane te „potwierdzają rosnące zapotrzebowanie na usługi seksualne” ze strony kobiet z krajów Europy Wschodniej. Żądanie, którego obawia się ta organizacja, „znacząco zachęci handlarzy do werbowania i wykorzystywania ukraińskich kobiet na dużą skalę (…)”.
W Hiszpanii miały już miejsce aresztowania osób, które usiłowały zmusić Ukrainki do prostytucji. Aby spróbować położyć kres temu problemowi, zarówno Siły Korpusu Bezpieczeństwa, organizacje pozarządowe, jak i Czerwony Krzyż uruchomiły specjalne środki. Siatki handlu ludźmi, świadome bezbronności Ukraińców, próbują wykorzystać ich sytuację do werbowania uchodźców i ich wykorzystywania.
„Niestety zdarza się to zazwyczaj w każdym procesie imigracyjnym” – wyjaśnia Teresa De Gasperis, specjalistka ds. handlu ludźmi i dziećmi w ACCEM. Zaznacza jednak, że naród ukraiński zawsze był jedną z pierwszych ofiar mafii. Oznacza to, że sieci handlu ludźmi już działają w terenie i wiedzą, jak to robić…”.
Tak ostrzegał dziennik El Español już 22 maja 2022. Możemy mieć tylko nadzieję, że większość z tych poturbowanych psychicznie i fizycznie wojną kobiet nie miała i nie ma nawet świadomości w jakich kategoriach były często postrzegane przez - co tu kryć –zepsutych do cna konsumentów porno i kobiecego ciała na sytym Zachodzie. Ile ukraińskich kobiet znajduje się dziś w rękach handlarzy „ludzkim towarem”? Zresztą nie tylko Ukrainki są ochoczo podejmowane przez kraje Zachodu w ramach zapewniania „egzotycznej” odmiany dla spragnionych klientów.
Hiszpania nosi niechlubną nazwę „największego burdelu Europy”. Od wielu lat zajmuje w Europie niekwestionowaną „jedynkę” pod względem popytu na prostytucję. Fakt, że jest „rajem turystycznym” dla całego świata jednocześnie powoduje ogromny popyt na tego typu usługi.
„Policja nie może przestać być zdumiona okrucieństwem, jakiego dopuszczają się afrykańskie organizacje przestępcze działające w Madrycie. „Są multidyscyplinarne” – wyjaśnia doświadczony agent, który podkreśla skuteczność tych mafii do łączenia wszystkich rodzajów przestępstw w celu zdobywania pieniędzy, inwestowanych potem w nieruchomości w swoim kraju pochodzenia.
Wśród nich wyróżniają się Nigeryjczycy. Oni są najbardziej aktywni. Handel kobietami jest jedną z ich „specjalności” do tego stopnia, że w sposób dosłowny kupują kobiety od swoich rodzin i przyjaciół, praktycznie „na wagę”. Albo raczej według wieku. Śledczy potwierdzają, jak pracujący tu alfonsi kontaktują się ze swoimi afrykańskimi kontaktami, a nawet rodzicami dziewcząt i proszą o wysłanie ich do naszego kraju w zamian za sprzęt AGD. Tak właśnie. W przeprowadzonych operacjach i podsłuchach uchwycono te okrutne „transakcje barterowe”: „Znajdź mi jakąś młodą i ładną, mam zamiar wystawić ją na ulicę” – mówią. Pytają o to nawet rodziców dziewczyn, chcą im płacić jak za towar. Traktują je jak zwykłe kawałki mięsa. Łapią je na ulicy, bo wiele z tych dziewczyn pochodzi z rozbitych rodzin. Uciekły z domu, ponieważ bliscy znęcali się nad nimi” – wyjaśniają nasi informatorzy. Jak dokonywana jest płatność? „No cóż, po miesiącu, kiedy zobaczą, jakie zyski może wygenerować dziewczyna, wysyłają dostawę lodówek lub innego rodzaju sprzętu AGD za pomocą kontenerów morskich, które następnie docierają do Nigerii drogą lądową”.
Pewnie niektórych to zdziwi, ale ten fragment artykułu zatytułowanego: „Mafie afrykańskie kupują dziewczynki w zamian za sprzęt AGD” z dziennika ABC, (czyli takiej jakby hiszpańskiej „Rzeczpospolitej”) z 06.05.2021 - nie stanowi sensacji, bo prasa hiszpańska pełna jest doniesień o tak przedmiotowym traktowaniu kobiet przez mafie afrykańskie, ale też mafie latynoamerykańskie, rumuńskie.
Jeszcze dwie dekady temu, gdy Agnieszka Holland zapewne zaczynała dzień z Gazetą Wyborczą mogła wtedy przeczytać, że najważniejsze są nasze małe ojczyzny a dramat wygnania z rodzinnego kraju jest jednym z największych. Dziś jednak okazuje się, że dramatem jest coś odwrotnego: zatrzymywanie tego tsunami mas z Afryki, Maghrebu, Bliskiego Wschodu, wśród których jak zwykle najbardziej narażone na przemoc są młode kobiety.
No ale niestety to lewica europejska dziś wyznacza „standardy” moralności i jako się już rzekło „piekło kobiet” istnieje ponoć przede wszystkim w Polsce. Muszę przyznać, że ja niżej podpisana rozkoszuję się tym „piekłem” zwłaszcza gdy czytam hiszpańską, francuską czy belgijską prasę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/662611-swiat-porno-i-prostytucji-czerpie-zyski-z-dramatu-imigracji