Publicystyczna przesada sprawia, że często w komentarzach prasowych nadużywa się wielkich słów. W tym przypadku nie będzie jednak hiperbolą stwierdzenie, że cywilizacja śmierci osiągnęła właśnie nowy poziom. Stało się to na Wyspach Brytyjskich.
Rzecz dotyczy sprawy, w której nie możemy ujawnić personaliów, ponieważ angielski sąd wydał oficjalny zakaz ujawniania wszelkich informacji mogących doprowadzić do zidentyfikowania głównej bohaterki owej historii, członków jej rodziny oraz lekarzy biorących udział w tym ponurym wydarzeniu.
Szpital versus pacjent
Na pozór mogłoby się wydawać, że jest to sprawa, jakich było już wiele, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Oto sąd wydaje nakaz, by odłączyć od aparatury podtrzymującej przy życiu chorą osobę. Novum sytuacji polega na tym, że pacjentka, która ma 19 lat, jest przytomna, całkowicie świadoma, zdolna do podejmowania decyzji i pragnie żyć. Nie chce umierać. Przypadłość, na którą cierpi, to rzadko spotykana postać choroby mitochondrialnej, która powoduje m.in. uszkodzenie nerek oraz uzależnienie od dializ. Wspomniana choroba nie wpływa jednak na funkcjonowanie mózgu, skoro nie przeszkodziła ona dziewczynie w uczęszczaniu do szkoły średniej oraz uzyskiwaniu dobrych ocen. W sierpniu 2022 roku nastolatka zaraziła się jednak Covidem, co spowodowało poważne trudności w oddychaniu, dlatego trafiła na oddział intensywnej terapii.
W szpitalu lekarze uznali, że choroba mitochondrialna jest nieuleczalna i nie daje szans na poprawę, dlatego pacjentka powinna umrzeć. Zaproponowali jej przerwanie dializ, co spowodowałoby niewydolność nerek i śmierć w ciągu kilku dni. Dziewczyna jednak odmówiła, twierdząc, że chce żyć.
Jak długo mogłaby przeżyć ze swoją chorobą? Lekarze nie byli w stanie odpowiedzieć. Już wcześniej dawali jej zaledwie parę miesięcy lub nawet tygodni życia, a mimo to ich przewidywania nie sprawdziły się. Zaczęli więc być w swych prognozach ostrożni i przed sądem zeznali, iż „dokładne rokowania są niepewne”, ale „śmierć jest z pewnością nieuchronna”.
Lekarze versus biegli
Dlaczego zeznawali przed sądem? Sprawa trafiła bowiem do sądu, ponieważ szpital upierał się, by przerwać leczenie i doprowadzić do wymuszonego zgonu pacjentki, natomiast ona stanowczo nie godziła się na to. Dziewczyna zadeklarowała, że chce wziąć udział w badaniach klinicznych nad nową eksperymentalną terapią w Kanadzie lub USA, która jest dla niej szansą na odzyskanie zdrowia, jednak szpital postanowił nie dawać jej takiej szansy i jak najszybciej przerwać życie. Na sali rozpraw ordynator stwierdził wprost, że 19-latka nie posiada zdolności umysłowych, by móc decydować o swoim życiu.
W tej sytuacji sąd postanowił powołać dwóch biegłych, doświadczonych doktorów psychiatrii, by zbadali pacjentkę. Obaj zgodnie oświadczyli, że dziewczyna nie cierpi na żadną chorobę psychiczną, jest w pełni świadoma swojego stanu oraz posiada zdolność umysłową do podejmowania decyzji dotyczących własnego zdrowia. W odpowiedzi lekarze stwierdzili, że upór chorej w walce o życie jest tylko iluzją, która zamyka jej umysł na alternatywę „większego komfortu”, jaki może dać jej przerwanie dializy i rychła śmierć.
Sąd przychylił się do zdania lekarzy, odrzucając opinię biegłych. Stwierdził, że chora nie ma zdolności umysłowej do podejmowania decyzji o swoim życiu. W orzeczeniu sędzia napisał, że całkowita niezdolność pacjentki do zaakceptowania rzeczywistości medycznej lub przynajmniej rozważenia możliwości, że lekarze mają rację, jest prawdopodobnie wynikiem upośledzenia lub zakłócenia w funkcjonowaniu jej mózgu. Sąd uznał ponadto, że stan umysłowy dziewczyny jest wynikiem jej przerażenia perspektywą śmierci oraz pragnieniem życia, dlatego – mimo negatywnej opinii lekarzy – nie jest ona w stanie rozpoznać swojego najlepszego interesu. O ostatecznym losie chorej ma rozstrzygnąć kolejna rozprawa, na której będzie ona reprezentowana przez specjalnego radcę prawnego, występującego w imieniu osób niezdolnych do podejmowania decyzji o sobie.
Sąd versus jawność
Rodzina dziewczyny próbuje walczyć o jej życie, ale ma utrudnione zadanie, ponieważ zakaz sądu zabrania upubliczniania jakichkolwiek informacji mogących zidentyfikować któregokolwiek z bohaterów tej historii. Rodzice nie mogą więc ujawniać danych swojej córki, publikować jej zdjęć, kontaktować się z prasą, mobilizować opinii publicznej. Nie mogą nawet prosić ludzi o pomoc lub modlitwę, wyjawiając konkretnie swoją intencję. Sądowy zakaz utrudnia im także prowadzenie zbiórki pieniężnej na leczenie chorej za oceanem.
Wszystko wskazuje na to, że ów brak jawności jest celowy. Chodzi o to, by przekroczenie kolejnej granicy, złamanie kolejnego tabu, dokonało się bez protestów społecznych. Gdyby sąd nie nałożył wspomnianego zakazu, rodzina mogłaby zaalarmować opinię publiczną, a dziennikarze mogliby porozmawiać bezpośrednio z chorą. Ona sama mogłaby opowiedzieć przed kamerami, że pragnie żyć i nie chce zostać zamordowana. Widzowie mogliby zobaczyć młodą, inteligentną, sprawną umysłowo i swobodnie wypowiadającą się dziewczynę, która nie jest żadnym „warzywem”. Jest „jedną z nich”, delikatną i wrażliwą, mającą swoje plany i marzenia. Takiej osoby nie dałoby się skazać na śmierć bez powszechnego oburzenia społecznego. Dlatego: żadnych nagrań, żadnych zdjęć, żadnych personaliów. Eksterminacja ma być anonimowa, cicha i skuteczna.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/662237-smierc-jako-wiekszy-komfort-i-najlepszy-interes