„Jak człowiek może być zdolny do takiego barbarzyństwa? To nie jest ludzkie. I że zrobił to ktoś z naszej rodziny, na to brakuje mi słów. Bardzo mi przykro” - mówi wnuczka Eilerta Dickena, który wydał rozkaz zamordowania rodziny Ulmów.
Ok. 37 tys. wiernych wzięło udział w niedzielnej Mszy beatyfikacyjnej Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci. Uroczystość odbyła się w Markowej, gdzie Ulmowie żyli i zginęli w 1944 r. zamordowani przez Niemców za pomoc Żydom. Była to pierwsza w historii Kościoła beatyfikacja całej rodziny.
CZYTAJ WIĘCEJ:
„Nie mogła tego pojąć”
Ilona, wnuczka Dickena, która od 40 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych o brodni popełnionej przez swojego dziadka dowiedziała się dopiero 10 lat temu od swojej matki.
Ona miała cały czas dobre wspomnienia o ojcu. I kiedy dowiedziała się od swojej siostry, że był odpowiedzialny za śmierć całej rodziny w Polsce, była bardzo wstrząśnięta i wstydziła się, że jej ojciec mógł tego dokonać
— mówi w rozmowie z „DW”.
Nie mogła tego pojąć, bo przez cały czas myślała, że on w czasie wojny ratował ludzi
— dodaje.
Kobieta przyznaje, że cieszy są beatyfikacja rodziny Ulmów i że mimo upływu czasu pozostaje ona w pamięci.
Jako lekcja, żeby już nigdy to się nie wydarzyło
— mówi, dodając, że w wielu krajach neonaziści znowu zyskują na popularności.
Wierzę, że każdy z osobna i wszyscy razem potrafimy się temu przeciwstawić i wydobyć z ludzi to, co dobre
— dodała.
CZYTAJ WIĘCEJ:
kk/”DW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/661997-wnuczka-eilerta-dickena-brakuje-mi-slow-bardzo-mi-przykro