Center for New American Security, wpływowy think tank specjalizujący się w kwestiach strategicznych opublikował raport poświęcony strategii odstraszania, dwóch państw rewizjonistycznych, czyli Rosji i Chin, której autorem jest Becca Wasser.
To ważny materiał, bo formułowane w nim oceny dają nam wgląd w to, jak eksperci oceniają obecne zdolności wojskowe Stanów Zjednoczonych, a propozycje zmian pozwalają nam lepiej zrozumieć, jak wyglądała będzie architektura bezpieczeństwa NATO na Wschodzie. Zanim omówię ten materiał warto nieco uwagi poświęcić samej Wasser, która w CNAS kieruje zespołem przeprowadzającym gry wojenne i strategiczne. Ostatnio, w kwietniu tego roku, wraz zespołem przeprowadziła ona zamkniętą grę wojenną dla Kongresmanów, która była symulacją starcia amerykańsko-chińskiego o Tajwan, nota bene sromotnie przegranego przez Stany Zjednoczone. Raport, o którym piszę, również poprzedzony został szeregiem symulacji i gier wojennych, co oznacza, że sformułowane przez jej zespół opinie będą wzięte pod uwagę, z pewnością zostaną uważnie wysłuchane.
Punktem wyjścia jest kwestia zasadnicza – w jaki sposób odstraszać wrogów, jak kształtować amerykańskie siły zbrojne i zdolności do projekcji siły, w nowych realiach geostrategicznych. Ich istotą jest rywalizacja z dwoma rewizjonistycznymi mocarstwami o porównywalnym potencjale, czyli z Rosją i Chinami. Obydwa teatry ewentualnej wojny są też znacznie oddalone od kontynentu amerykańskiego, co nastręcza szereg trudności zarówno jeśli chodzi o czas, który Amerykanie i ich sojusznicy będą mieć na reakcję (tzw. warning time), jak i natury logistycznej. Wasser zaczyna w stylu Hitchcocka pisząc, że „Obecnie siły amerykańskie są niewystarczające, aby w najbliższej przyszłości utrzymać korzystną równowagę sił w regionie Indo-Pacyfiku i wzdłuż wschodniej flanki NATO. Siłom amerykańskim brakuje najnowszych zdolności, niezbędnej postawy, odpowiedniego poziomu gotowości i znajomości wykonywania rodzajów misji bojowych niezbędnych do sprostania zbliżającym się wyzwaniom stawianym przez Chiny i Rosję”. Innymi słowy, polityka odstraszania może okazać się nieskuteczna, przeciwnik może w związku z tym podjąć decyzję o zaostrzeniu presji, co może doprowadzić do szybkiej eskalacji i w konsekwencji starcia. Przy obecnej relacji sił będzie to najprawdopodobniej starcie przegrane. Z Chinami na pewno, z Federacją Rosyjską, osłabioną w wyniku wojny dziś zapewne będzie łatwiej, ale jeśli się po stronie NATO nic nie zmieni, to za 2 do 10 lat sytuacja się znacznie pogorszy i ewentualna wojna o Państwa Bałtyckie też będzie przegraną. To oznacza, argumentuje Wasser, że amerykańskie siły zbrojne muszą się nie tylko szybko modernizować, ale również niezbędne będą zmiany w zakresie dotychczasowych priorytetów i kierunków strategicznych, do których przywiązują w Pentagonie wagę. Stary model, który przewidywał gotowość do realizacji misji stabilizacyjnych, interwencji od Afryki po Bliski Wschód, będzie musiał zostać zastąpiony nowym, w którym zasadniczymi priorytetami będzie budowanie zdolności do walki na dwóch głównych teatrach strategicznych – wschodniej flance NATO i w Azji. Potrzebne jest też nowe podejście do polityki odstraszania. Nie chodzi w tym wypadku o zagrożenie agresją na terytorium Stanów Zjednoczonych, ale o tzw. odstraszanie rozszerzone, które odnosi się do sojuszników Waszyngtonu. Jak zauważa Wasser, „obecnie dominującym problemem militarnym Stanów Zjednoczonych jest rozszerzone odstraszanie, co oznacza (rozwiązanie problemu – MB) w jaki sposób siły zbrojne USA mogą zniechęcać do ataków na sojuszników i partnerów USA na całym świecie”. Stary model (deterrence by punischment), który przewidywał „ukaranie” wrogiego państwa, jeśli zdecyduje się ono na agresję, choć użyteczny, nie wymuszał bowiem dyslokowanie znaczących sił w rejon potencjalnych działań zbrojnych, w obecnych realiach globalnych wydaje się być niewystarczającym. Sankcje, izolacja polityczna, dostawy broni i danych wywiadowczych nie okazały się skutecznym narzędziem odstraszania Rosji, która mimo czytelnych deklaracji Waszyngtonu zdecydowała się na agresję. To zaś oznacza, że aby mówić o skutecznym powstrzymywaniu Moskwy konieczne, jest przejście do modelu deterrence by denial, i to proponuje amerykańska ekspert, który zakłada pokonanie agresora, niedopuszczenie aby ten był w stanie z sukcesem przeprowadzić nawet ograniczoną operację na terenie państw sojuszników Stanów Zjednoczonych. Jeśli jednak mówimy o skuteczności, to niewątpliwie czynnikiem wpływającym na rachunek strategiczny przeciwnika, zarówno Rosji jak i Chin, jest projekcja siły, zarówno posiadanie adekwatnego do zagrożenia potencjału jak i zdolność i determinacja aby go użyć. „Aby przekonać wrogie państwo – argumentuje Wasser - że jego atak nie zakończy się sukcesem, każdy naród musi pokazać, że może i szybko zakłóci, doprowadzi do degradacji i zatrzyma wszelkim takie próby. Z tych powodów odstraszanie by denial nazywane jest złotym standardem odstraszania. Siła militarna jest nierozerwalnie związana z deterrence by denial, ponieważ pozostaje najlepszym dowodem na to, że państwo może powstrzymać atak i wygrać wojnę, w momencie kiedy zawiedzie odstraszanie”.
Efektywne odstraszanie by denial wymaga zbudowania odpowiednich sił, ale nie jak do tej pory potencjału uniwersalnego, związków taktycznych, które można użyć w każdym regionie świata. W tym wypadku mowa o siłach, które będą delegowane do walki na danym teatrze wojny, będą o tym wiedzieć, będą znać realia (geograficzne, klimatyczne, społeczne) przyszłego pola walki, będą się w tym ćwiczyć i będą odpowiednio skonfigurowane. Jeśli za amerykańskie priorytety w najbliższych 10-20 latach, traktować odstraszanie Rosji i Chin, to przeciw każdemu z tych państw trzeba będzie zbudować inne siły zbrojne, inaczej skonfigurowane, posiadające inne zdolności, w odmienny sposób prowadzące operacje. Nawet jeśli część zdolności będzie potrzebne na obydwu teatrach działań, to i tak nie zmienia to faktu, że w gruncie rzeczy różnice są większe niźli podobieństwa. W Europie trzeba się przygotować do wojny lądowej z przeciwnikiem posiadającym znaczący potencjał ogniowy i walczącym blisko swoich granic, w Azji, wojna z Chinami będzie wymagała przede wszystkim uniemożliwienia wysadzenia desantu na Tajwanie, co oznacza odpowiednio skonfigurowane zdolności marynarki wojennej, lotnictwa i sił rakietowych. „Deterrence by denial – argumentuje amerykańska ekspert – jest możliwe dzięki wyraźnemu powiązaniu między odstraszaniem a zdolnością do prowadzenia wojny. Siły muszą być odpowiednio dobrane i przygotowane do prowadzenia działań wojennych, co oznacza, że są gotowe do walki i wygrania konfliktu z konkretnym przeciwnikiem w określonym miejscu. Gotowość oznacza, że siły są dostępne do rozmieszczenia i prowadzenia operacji. Wysoka gotowość daje siły, które mogą szybko zareagować na agresję przeciwnika. Jednak gotowość obejmuje również siły, które są wystarczająco wyposażone i wyszkolone, aby odpowiedzieć kiedy przeciwnik zacznie się zbliżać”.
Trzeba jednak pamiętać, że Wasser interpretując amerykańskie interesy strategiczne porusza się w obszarze „rozszerzonego odstraszania”, co jest o tyle istotne, że projekcja siły, którą Pentagon winien w najbliższych latach zmienić, nie będzie budowana w oparciu o założenie, że kontynent amerykański zostanie bezpośrednio zaatakowany. To istotny czynnik, który zwłaszcza w Europie winniśmy brać pod uwagę. Przede wszystkim dlatego, że amerykańska ekspert jest przekonana o sojuszniczym charakterze przyszłych sił, które muszą być zdolne do walki z Rosją oraz o tym, że nie zachodzi konieczność zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. Pentagon nie ma też dziś wystarczających sił, aby wysłać więcej żołnierzy, nawet gdyby taka decyzja została podjęta. Jak zauważa Wasser Departament Obrony, na poziomie doktrynalnym przyjął w 2018 roku w Narodowej Strategii bezpieczeństwa zapisy mówiące o konieczności przygotowania się do dwóch, równolegle toczonych wojen, w Europie i w Azji, z przeciwnikami o porównywalnych potencjałach, jednak „nie miał wystarczających sił i zasobów, aby skutecznie odstraszać by denial ani w Indo-Pacyfiku, ani w Europie - nie mówiąc już o obu tych kierunkach - ze względu na kurczące się siły. (…) Struktura armii amerykańskiej została zbudowana pod kątem efektywności związanej z wcześniejszą erą operacji przeciwko słabszym państwom i misjami polegającymi na obecności w wielu punktach na świecie. Nacisk na obecność nie tylko osłabił gotowość sił, ale jeszcze bardziej oddalił armię amerykańską od uzyskania zdolności w zakresie projekcji siły, ich modernizacji i kluczowych umiejętności bojowych niezbędnych do pokonania Chin lub Rosji. W sumie oznaczało to, że siłom amerykańskim brakowało wiarygodności bojowej wymaganej do zapewnienia odstraszania by denial w regionie Indo-Pacyfiku i w Europie”. Jak zauważa Autorka raportu administracja Bidena świadoma ograniczeń „nie ma apetytu”, aby zwiększyć obecność wojskową w Europie i dlatego sformułowała nowe podejście strategiczne, określane mianem zintegrowanego odstraszania. Jest to w gruncie rzeczy próba połączenia elementów obydwu strategii odstraszania – zarówno oddziaływania politycznego, dyplomatycznego, jak i przy odwołaniu się do sankcji, co jest jednym i istotnych narzędzi odstraszania by punishment i tradycyjnego, wojskowego. Kluczowym elementem tego, opisywanego przez amerykańską ekspert modelu odstraszania, są siły wojskowe, których wiarygodność bojowa i gotowość do walki nie może budzić wątpliwości. Ale niekoniecznie muszą to być siły amerykańskie. Wasser pisze również o tym, że „sojusznicy i partnerzy, którzy uzupełnialiby siły amerykańskie jako „mnożnik wysuniętej obecności” z możliwością wpływu na proces decyzyjny przeciwnika” są nie mniej istotni niźli własne, amerykańskie zdolności. Mamy zatem do czynienia z wizją nowego modelu, który zasadniczo będzie się różnił na korzyść od dotychczasowego, koncentrował się będzie na zdolnościach niezbędnych aby odstraszyć, co w nowych realiach oznacza potencjał, aby wygrać wojnę z Rosją. Ale jest to układ sojuszniczy, wspólne dzieło, w którym Amerykanie będą obecni. Wasser nie ma też wątpliwości, że będą oni tymi siłami dowodzić zarówno w wymiarze strategiczno -wojskowym jak i politycznym. Ale kontrybucja sił i zdolności to nie będzie już wyłączny problem i domena Stanów Zjednoczonych. Co na wschodnią flankę, w świetle tej propozycji „dostarczą Amerykanie”? Po pierwsze zdolności do prowadzenia kampanii, co oznacza zmianę planowania wojskowego i architektury sił. „To nowe podejście do prowadzenia kampanii (wojennych – MB) ma charakter modułowy. Pozwala kierownictwu Departamentu Obrony budować różne skalowalne postawy i kombinacje operacyjne, aby mieć opcje działania na dwóch teatrach”. Warto zwrócić uwagę na te elementy nowego modelu (skalowalność i modułowość), bo one przypominają politykę Waszyngtonu wobec wojny na Ukrainie. Skala zaangażowania sił i środków jest czynnikiem pozwalającym kontrolować przebieg wojny. Waszyngton kontrolując w ten sposób sytuację jest w stanie zarówno kontrolować eskalację jak i mieć wpływ, również pole manewru, w kwestiach politycznych, w tym terminu i warunków zakończenia konfliktu. Wasser pisze wręcz, ze w sposób celowy amerykańskie siły zbrojne winny pokazywać przeciwnikowi tylko niektóre swoje zdolności, po to aby utrzymywać go w niepewności, co też ma wpływ na jego rachunek strategiczny.
Siły, które będą dedykowane do walki na danym teatrze działań nie muszą, tak jak to było za czasów zimnej wojny, stacjonować w bezpośredniej bliskości terenów gdzie przyjdzie im walczyć, ale muszą tam regularnie ćwiczyć, znać warunki i mieć predyslokowany sprzęt, nie mówiąc już o odpowiednich zapasach amunicji. Skokowy wzrost liczby ćwiczeń i manewrów o różnym poziomie intensywności, choć niekoniecznie o wymiarze strategicznym (to nawet byłoby niewskazana bo powodowałoby niepotrzebny wzrost napięcia) będzie też sygnałem wysłanym Rosjanom, zarówno co do gotowości jak i determinacji aby walkę podjąć.
Wasser opisuje też jak mogłaby wyglądać „kampania w Europie” czyli wojna o państwa bałtyckie. To też jest novum w jej podejściu, w świetle którego Ameryka musi przygotować się do prowadzenia konkretnych kampanii (wojen), o których z grubsza przynajmniej już teraz wiadomo, gdzie będą się toczyć. W jej opinii najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest podjęta przez Rosję próba uzyskania korytarza lądowego do enklawy królewieckiej, co oznacza atak na Litwę, lub na pogranicze polsko-litewskie. Podziela ona pogląd wielu ekspertów w dwóch kwestiach. Po pierwsze Rosja podejmie po wojnie z Ukrainą próbę odbudowy swego nadwątlonego potencjału w zakresie sił lądowych i po drugie, potrzebowała będzie od dwóch do dziesięciu lat. Tak zatem, jak pisze „NATO musi wykorzystać uchylone okno możliwości, jakie stwarza rosyjska rekonstrukcja, aby podjąć konkretne kroki w celu wzmocnienia zdolności odstraszania i prowadzenia wojny w Europie”. W praktyce oznacza to budowę nowej architektury bezpieczeństwa, do czego przystąpiono po ostatnim szczycie w Wilnie. W jej ramach Stany Zjednoczone, jak proponuje, powinny wesprzeć zdolności które mają umożliwić realizacje czterech podstawowych celów (zadań), którymi będą zatrzymanie i osłabienie (attrition) rosyjskich sił lądowych, wsparcie ogniowe dla sił NATO, obrona przed atakami powietrznymi i lądowymi oraz szybkie wzmocnienie sił europejskich. Warunkiem realizacji tych zadań operacyjnych jest uzyskanie dominacji w przestrzeni powietrznej, co oznacza zarówno zniszczenie rosyjskiego potencjału jak i zdolność do penetracji „baniek antydostępowych” (AA/AD). Wsparcie ogniowe oznacza konieczność dostarczenia danych lokalizacyjnych niezbędnych do przeprowadzenia precyzyjnych uderzeń. Siły amerykańskie muszą być też gotowe do uczestniczenia/współuczestniczenia w dwóch dodatkowych misjach – obronie powietrznej gęsto zaludnionych ośrodków miejskich o raz szybkim uzupełnieniu i zaopatrzeniu sił walczących na wschodzie, co też zakłada ochronę rozciągniętych linii komunikacji. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie te zadania, może poza bezpośrednią penetracją przestrzeni powietrznej, Amerykanie ćwiczą już obecnie, w związku z wojna na Ukrainie.
Wasser formułuje następnie myśl, która jest kluczem do zrozumienia tego w jaki sposób, jej zdaniem, Amerykanie winni uczestniczyć w wojnie na wschodniej flance. Pisze, że „Ponieważ państwa sojusznicze wezmą udział w tych operacjach, Pentagon musi rozważyć, w jaki sposób starał się będzie wypracować odpowiedni podział pracy z sojusznikami z NATO i które z tych sił zbrojnych są najbardziej zdolne (do działania – MB). Nowy model sił NATO ma na celu wstępne przydzielenie sił do określonych lokalizacji i misji, zapewniając sojusznikom NATO szerokie możliwości uzupełniania wysiłków USA poprzez obsługę określonych misji i operacji”. Mamy zatem do czynienia z jasno zarysowaną koncepcją zakładającą podział obszarów odpowiedzialności. Stany Zjednoczone w ramach nowej architektury bezpieczeństwa „dostarczą” zdolności w szeregu kluczowych obszarów, będą też dowodzić siłami koalicyjnymi, ale nie będą dawać głównej kontrybucji. To dlatego nie ma potrzeby dyslokowania większych sił na wschodnią flankę, ani tez konieczności budowy nowych baz. Wystarczą magazyny, w których będzie składowany sprzęt i amunicja oraz zdolności do szybkiego transportu sił mających wesprzeć walczących z pierwszym uderzeniem Rosjan. To będą musiały zatrzymać siły znajdujące się na Wschodzie, czyli w praktyce zbudowane przez państwa regionu. Co w opinii Wasser trzeba pilnie zmienić, aby odstraszanie Rosjan było skutecznym? Po pierwsze należy dążyć do zbudowania wielodomenowych grup zadaniowych (MDTF) o dużej sile ognia, zarówno jeśli chodzi o artylerię rakietową, jak i lufową. Będą one z założenia wielonarodowe, podobnie jak wzmocnione brygadowe grupy bojowe stacjonujące w ramach wysuniętej obecności w Państwach Bałtyckich. Należy również rozbudować sieć magazynów sprzętu i amunicji, w tym wypadku zlokalizowanych, ze względu na położenie, głównie w Polsce. Dodatkowo, jeśli chodzi o domenę lądową, trzeba zwiększyć nasycenie wschodniej flanki rozmaitego rodzaju sensorami, niezbędnymi po to, aby wiedząc do robią Rosjanie wydłużyć czas, jaki będziemy mieli na to aby odpowiednio wcześnie reagować (warning time). Zwiększyć też trzeba będzie zasoby pojazdów bezzałogowych, dronów, zarówno powietrznych jak i morskich. W zakresie marynarki wojennej zwiększony winien zostać potencjał w zakresie obrony powietrznej i liczba patrolujących Bałtyk okrętów podwodnych. Jeśli chodzi o lotnictwo, to dążąc do uzyskania dominacji w przestrzeni powietrznej trzeba będzie zwiększyć znacząco liczbę myśliwców piątej generacji i bombowców zdolnych do penetracji rosyjskich „baniek antydostępowych”. Już obecnie trzeba też rozpocząć wspólne manewry i szkolenia wielonarodowych sił, których zadaniem będzie prowadzenie operacji wielodomenowych. Ta integracja, budowa systemu dowodzenia, łączności, rozpoznania etc. również winna być jednym z głównych zadań, które na swoje barki weźmie Pentagon.
Innymi słowy, i to jest główna myśl koncepcji o której pisze Becca Wasser, Amerykanie będą dowodzić operacjami na wschodnim teatrze działań wojennych, jeśli wojna wybuchnie. Będą też kierować polityką odstraszania Rosji, co implikuje utrzymanie przez nich kontroli nad możliwością eskalacji. Dostarczą też ważnych zdolności. Ale z pewnością nie na ich barkach będzie spoczywał główny ciężar walki. Wojna z perspektywy NATO będzie miała wymiar sojuszniczy z główną kontrybucją, w szczególności jeśli chodzi o potencjał sił lądowych, państw naszego regionu. To dlatego w Waszyngtonie tak uważnie obserwuje się i kibicuje naszym planom zbudowania 300 tys. armii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/661017-nowa-formula-zaangazowania-amerykanow-na-wschodniej-flance