Relacje rosyjsko-węgierskie znajdują się dziś w bardzo dobrym stanie, zwłaszcza na tle stosunków Moskwy z innymi krajami europejskimi. Wydawać by się mogło, że postawa władz w Budapeszcie wobec reżimu Putina powinna zostać doceniona na Kremlu – a jednak okazuje się, że nie jest tak do końca.
Świadectwem tego jest podręcznik do historii dla klasy 11, który właśnie wchodzi w Rosji do użytku od początku tego roku szklonego. Jednym z dwóch autorów owego dzieła jest Władimir Miedinski – kremlowski propagandysta, były minister kultury, a obecnie doradca prezydenta ds. historii wojskowości, który zasłynął swego czasu twierdzeniem o „dodatkowym chromosomie narodu rosyjskiego”. We wspomnianej książce niemal sto stron poświęca on panowaniu swego pryncypała, czyli rządom Putina.
„Specjalna operacja wojskowa” na Węgrzech
W podręczniku znajdują się też fragmenty poświęcone Węgrom, zwłaszcza wspomnienie antykomunistycznego powstania, które wybuchło w 1956 roku w Budapeszcie i zostało krwawo stłumione przez Armię Sowiecką. Autorzy podręcznika piszą, że była to rewolucja sprowokowana przez zachodnie służby specjalne, które wsparły ówczesną opozycję. Uczestnicy węgierskiego powstania nazwani zostali faszystami i radykałami, którzy mordowali przedstawicieli partii komunistycznej, pracowników organów porządku oraz członków ich rodzin, a także poborowych żołnierzy pilnujących obiektów państwowych. Obracali również swą furię przeciw sowieckim symbolom i pomnikom. Na szczęście militarna interwencja Moskwy uniemożliwiła zwycięstwo faszyzmu.
„Kolorowa rewolucja” w Budapeszcie
Co ciekawe, rosyjscy propagandyści w identycznych barwach odmalowują Rewolucję Godności na kijowskim Majdanie na przełomie 2013 i 2014. Wspomniana rebelia też miała zostać wywołana przez zachodnie służby specjalne, które wsparły ówczesną opozycję. Na czele buntu stanęli ukraińscy naziści, którzy zwrócili się przeciwko wszystkiemu, co rosyjskie, a przede wszystkim zaczęli obalać pomniki z czasów komunistycznych. Także w tym przypadku – podobnie jak w 1956 roku na Węgrzech – Moskwa postanowiła interweniować zbrojnie, by zapobiec zwycięstwu nazizmu.
Z lektury mediów społecznościowych na Węgrzech wynika, że nadspodziewanie wielu mieszkańców tego kraju przyjmuje rosyjską narrację, postrzegając rewolucję na Majdanie jako efekt spisku zachodnich służb oraz dzieło neonazistów. Gdyby jednak chcieli być konsekwentni, musieliby podobnie ocenić węgierskie powstanie w 1956 roku. W końcu w obu przypadkach źródło analogicznej interpretacji jest to samo i znajduje się w Moskwie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/660908-czy-powstanie-na-wegrzech-bylo-dzielem-faszystow