Przy okazji ogłoszenia daty wyborów parlamentarnych w Polsce główne dzienniki Europy musiały poinformować opinię publiczną, że „w kraju rządzonym przez populistyczną nacjonalistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość, PiS znów wyprzedza główną, demokratyczną formację opozycyjną PO”.
Jak zwykle spostrzec można zastanawiającą jednomyślność, bo niezależnie czy to francuski „Le Figaro”, hiszpańskie „El Mundo” czy amerykańskie „Politico”, redakcje uznają za konieczne gromadzenie epitetów wskazujących wprost na PiS jako anomalię w świecie demokratycznym.
PiS gorszy niż komuniści i lewacy
Co ciekawe, nie sposób znaleźć podobnych określeń przy okazji artykułów traktujących o partiach komunistycznych jak hiszpańska PCE, czy skrajnie lewackiej i populistycznej partii Sumar, bo dla mainstreamu europejskiego to są po prostu partie „lewicowe” i o żadnej skrajności nie ma tam mowy. Nikt nie pisze o nich z obrzydzeniem, nawet jeśli liderzy tych partii emitują na kontach twitterowych ciepłe wspomnienie o urodzinach Lenina czy rocznicy Rewolucji październikowej. Leży to jak widać w naturalnym porządku nowoczesności, bo jeśli nawet liderzy owych partii składali hołd dla Che Guevary, (który masowo eksterminował „wrogów ludu” w tym homoseksualistów), to nikt jakoś nie raczył pisać o homofobii latynoskiego Comandante, a zatem i niestosownej w dzisiejszym świecie słabości lewaków do jego postaci.
Wróćmy jednak do medialnych wypisów na temat ponoć niepraworządnej Polski.
Jak podpowiada pobieżny przegląd europejskich dzienników - PiS jeszcze przy okazji wyborów w 2019r. był wzmiankowany jako „partia konserwatywna”, ale już przy okazji obecnych jednogłośnie został mianowany „partią populistyczno-nacjonalistyczną”. Jak widać rezolucje Europarlamentu nie idą na marne, bo umysły publicystów i dziennikarzy przesiąknęły tym językiem potępienia i nie potrafią już pisać o Polsce inaczej niż bez widocznego obrzydzenia.
Jak zwykle warto pamiętać o roli totalnej opozycji w przyklejaniu nam wszystkim jakiejś brunatnej gęby na łamach europejskich dzienników.
Wysokie notowania Konfederacji zmuszają jednak redakcje do zwielokrotniania epitetów i tym samym niemal w każdym większym dzienniku przeczytamy, że w wyborach „Skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna, libertariańska i antyeuropejska partia Konfederacji zajmuje trzecie miejsce z około 12 proc. głosów” (cytat za „Le Figaro”)
Gra już o przyszłoroczne wybory parlamentarne
Odkąd wiadomym pozostaje, że partie prawicowe i eurosceptyczne mogą uzyskać dużo większą liczbę mandatów w przyszłorocznych wyborach europejskich i to kosztem partii socjaldemokratycznych (w tych chadeckich), na usługach, których pracują wszyscy ci dziennikarze i publicyści zatroskani o demokrację w Europie -sprawa wydaje się oczywistą operacją demonizowania konserwatystów na wszelkie możliwe sposoby.
Jeśli przewodniczący The World Editors Forum czyli Światowego Forum Redaktorów, a konkretnie – sieci redaktorów w ramach Światowego Stowarzyszenia Wydawców Gazet i Wiadomości (WAN-IFRA), publikuje w „El Pais” artykuł pt. ”Europa zagrożona”, w którym oczywiście uważa, że dla Europy większym zagrożeniem niż imperializm rosyjski jest rosnąca popularność prawicy w Europie, to niewiele można już wymagać od innych autorów publikowanych w czołowych, europejskich gazetach:
Skrajna prawica. Zakorzeniła się nie tylko w rządach Węgier i Polski. Posuwa się naprzód w krajach założycielskich, zdobywa Włochy, stawia silny opór we Francji i z uporem wstrząsa Niemcami na podwójnie nieszczęśliwym Wschodzie (Turyngia). I przenika do modelowych krajów socjaldemokracji - Skandynawów. Wpływa na Szwecję i współrządzi Finlandią na niespotykaną dotąd skalę.
Jedzie na koniu ksenofobicznego dyskursu i przeciwko jego antidotum czyli europeizmowi. Zobaczymy, czy uda mu się przełamać konsensus osiągnięty już 8 czerwca w sprawie nowej sprawiedliwej polityki imigracyjnej. I czy wzorowy kordon sanitarny zadekretowany przez przywódcę Niemieckiej Demokracji Friedricha Merza zapanuje też nad uległością wobec ultrasów jaką prezentuje jego rzecznik parlamentarny w Strasburgu - Manfred Weber - robot pozbawiony skrupułów”.
(Xavier Vidal-Folch, „Europa zagrożona” El Pais 30.06.2023)
Ciekawe. Nie dość, że Weber miota się i bije w polski rząd jak umie to jeszcze obrywa od europejskiego establishmentu za „uległość wobec ultrasów”. Jeśli presja na nim jest tak silna ze strony wszystkich ośrodków władzy to trudno się dziwić, że owszem zachowuje się nie jak przystało na przewodniczącego EPL, ale na robota sterowanego przez swoich zleceniodawców.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/657972-mainstream-europy-oczekuje-od-webera-wiekszego-radykalizmu