Gdy publicysta „Wyborczej” zabiera się za opisywanie życia kobiet w Polsce, można nabrać pewności, że w żadnej z minionych epok nie spisywano nabożnie takich majaków i bełkotu, nie wspominając już o powielaniu tegoż w tysiącach egzemplarzy.
Nawet pamiętając, że „Wyborcza” posługuje się swoją gwarą, logiką i kodeksem wartości typowym dla lumpeninteligencji nadwiślańskiej wciąż pozostaje zagadką, jak dalece można uwierzyć w pisane przez siebie bzdury, aby ze stachanowską wytrwałością zaczerniać papier?
Niech mi ktoś wreszcie wytłumaczy - dlaczego niby niezwykle rzadkie wypadki medyczne, (te zawinione czy przypadkowe), których ofiarą padły pojedyncze kobiety miałyby przesądzać o ocenie jakości życia obywatelek danego kraju? Pisanie o „piekle polskich kobiet” zakłada bowiem, że ludzie tacy jak Beylin, Olejnik czy Środa nie mają minimalnej wiedzy o codziennym życiu białych kobiet w Brukseli, Marsylii czy Barcelonie albo też zakładają, że ich czytelnik nie męczy się myśleniem, nie podróżuje, nie sprawdza statystyk dotyczących błędów medycznych popełnianych tam i tu. Spędzając pewien czas we wszystkich tych miastach nauczyłam się kręcić głową dookoła, wyłapywać z powietrza niepokojące sygnały i nie spuszczać z oczu ludzi obok mnie - świadoma jak wielkim kulturowym bogactwem mogę być za chwilę uraczona w zaskakujący sposób. Dlaczego w pisaniu o ewentualnym „piekle” nie miałaby decydować wreszcie trwoga o bezpieczeństwo własne lub córki w codziennym życiu i normalnym funkcjonowaniu? Ile szanujących się kobiet (by nie powiedzieć -normalnych) ma pilną potrzebę abortować własne dziecko(?) Dlaczego dostęp do tej usługi miałby decydować o jakości jej życia i korzystania „z pełni praw człowieka”, a nie na przykład spore ryzyko gwałtu przy wyjściu z psem po północy?
Ci, którzy z takim ferworem zarzucają nam wszelakie fobie po prostu nie traktują statystyki jako dziedziny, która odzwierciedla rzeczywistość i wolą wybierać mroki jakiejś „dyskryminacji pozytywnej” i innych mantr inkluzywności poświęcając przy tym zdrowy rozum i logiczne wnioskowanie.
Statystyki gwałtów dla Polski według ostatnich danych Eurostatu to 8 przypadków na 100 000 mieszkańców. Ubogacona napływem „uchodźców” Szwecja to 205. Odpowiednio dla Francji ta liczba wynosi 87, dla Belgii 74. Tym, co jednak przejdzie do historii i księgi rekordów Guinnessa w traktowaniu obywatelek własnego kraju jest z pewnością sprawa hiszpańskiej ustawy znanej jako „solo sí es sí”, która w zamierzeniu najbardziej feministycznego rządu Pedro Sancheza miała chronić kobiety, o dziwo… poprzez wypuszczenie z więzień gwałcicieli, pedofilów i zboczeńców seksualnych.
Trudno uwierzyć? Zacytujmy więc dziennik ABC (odpowiednik naszej „Rzeczpospolitej”) z 5 lipca tego roku:
Krajowa Rada Sądownictwa podała do wiadomości publicznej dane związane z wprowadzeniem ustawy organicznej 10/2022 „O pełnej gwarancji wolności seksualnej”, zwanej też ustawą „tylko tak, znaczy tak”. Według informacji przekazanych przez grono sędziowskie stosowanie normy przez sądy doprowadziło od pażdziernika 2022 do redukcji kar dla 1155 przestępców seksualnych i wypuszczeniu 117 agresorów seksualnych na wolność.
No ale gdzie Hiszpankom do piekła Polek? Nic dziwnego, że ani „Wyborcza” ani „Rzeczpospolita” nie pisze o zagrożeniu na Półwyspie, wszak trzeba ukryć o wiele więcej:
Jak podaje hiszpański „The Objective” z 19 marca 2023:
Dane przedstawione przez Narodowy Instytut Statystyczny (INE) pokazują, że 46% osób skazanych za napaść na tle seksualnym w Hiszpanii ma obce obywatelstwo. Oznacza to, że 11,39% populacji (5 440 118 osób z 47 435 597) popełnia ponad połowę wszystkich gwałtów w Hiszpanii.
Jednym słowem znikoma, etniczna mniejszość popełnia zdecydowaną większość gwałtów na Półwyspie Iberyjskim, ale o tym oczywiście - cicho sza!- bo oznaczałoby to paskudne stygmatyzowanie nielegalnie napływających łódeczkami mniejszości. O przybyszach z Maghrebu czy Afryki i ich zwyczajach seksualnych należy pisać z powściągliwością, wyrozumiałością i zrozumieniem. Co innego „czarni” w sutannach, tam wszelki występek należy ścigać miesiącami na pierwszych stronach gazet, a dzieci trzymać z daleka od kleru, od spowiedzi, od kościoła.
Neopogańska Europa nie może zagwarantować kobiecie bezpieczeństwa, a jedynie różne kręgi piekła od „A” jak aborcja na życzenie po „Z” jak zwyrodnialcy na ulicach miast. Gdy to zrozumie, będzie już za późno…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/657226-tak-pieklo-kobiet-tyle-ze-w-europie