Bardzo ciekawe i niewykluczone, że o znaczeniu strategicznym, wydarzenia mają miejsce na Morzu Czarnym. Otóż jak informują również rosyjskie media, w ostatnich dniach trzy statki handlowe - jeden pływający pod banderą grecką, drugi izraelską, a trzeci, który płynął z Gruzji i zawinął do jednego z portów na płn. Turcji, skierowały się w stronę ukraińskich portów na Dunaju. Wszystkie te jednostki, co ważne w tej historii, zarządzane są przez firmy tureckie, a dwie z nich przepłynęły Bosfor.
Jednak to co zaciekawiło, a nawet zdumiało obserwatorów to fakt, że w czasie ich rejsu towarzyszyły im NATO-wskie samoloty zwiadowcze i przeznaczone do walki z okrętami. Chodzi o samolot P-8, dron Forte12 RQ-4, amerykańskiego Challengera który wyposażony jest w systemy radarowe „skanujące” powierzchnię oraz samolot wczesnego ostrzegania E-3. Spekuluje się też, że w gotowości znajdowały się myśliwce znajdujące się w bazie w Rumunii.
Przełamanie blokady
Statki o których mowa nie zawinęły do ukraińskich portów, które nota bene w czasie ostatnich 24 godzin podlegały kolejnym atakom ze strony Rosji, ale znajdują się u ujścia Dunaju, jak napisał Forbes. W sposób oczywisty ich obecność może stanowić wstęp do przełamania rosyjskiej blokady ukraińskiego zboża. Już zresztą podjęte działanie doprowadziło do zmiany rosyjskiej retoryki.
Otóż pierwotnie przedstawiciele resortu obrony zapowiadali atakowanie statków chcących zawinąć do ukraińskich portów, a teraz mowa jest o ich przeszukiwaniu po to, aby nie dopuścić do przewożenia broni. Nie wiadomo czy mamy do czynienia z definitywną zmianą rosyjskiego podejścia, ale sama sytuacja, z którą mamy do czynienia jest nie tylko ciekawa, ale może też mieć konsekwencje o charakterze strategicznym.
Kontekst południowoafrykański
Warto też zwrócić uwagę na wypowiedź Naledi Pandor - minister spraw zagranicznych RPA - która po spotkaniu w Pretorii ze swym japońskim odpowiednikiem powiedziała, że „bardzo mocno pracuje” nad tym, aby Rosja wróciła do porozumienia w sprawie wywozu ukraińskiego zboża. Obserwatorzy już zwrócili uwagę na to, że RPA nie znalazło się na liście 5 krajów kontynentu, którym Rosja chce przekazać bezpłatnie milion ton zboża.
Uwagę przykuł też twardy ton prezydenta Ramaphosy, o czym pisałem, który w trakcie spotkania z Putinem domagał się przywrócenia normalnego handlu zbożem z Afryką. Niewykluczone, że mamy do czynienia z korektą dotychczasowej linii politycznej RPA. Po niedawnym „odradzeniu” Putinowi przyjazdu na szczyt państw BRICS w związku z międzynarodowym nakazem aresztowania, teraz mamy do czynienia z wypowiedziami Pandor, która deklarowała gotowość zaangażowania RPA w poszukiwanie rozwiązania politycznego kończącego wojnę na Ukrainie, co nadaje znaczący kontekst mającym się rozpocząć, bez udziału Rosji, rozmowom w Arabii Saudyjskiej. To ważna zmiana, bo trzeba pamiętać, że jeszcze niedawno marynarka wojenna RPA uczestniczyła we wspólnych ćwiczeniach z Chinami i Rosją.
Odblokowanie Morza Czarnego
Wracając jeszcze do sytuacji na Morzu Czarnym trzeba zwrócić uwagę na jedno wydarzenie. Otóż CNN opublikował reportaż z tajnej bazy ukraińskiej, w której konstruowane i testowane są drony morskie. Jak ujawniono, jedna z ostatnich ich wersji to autonomiczna jednostka o zasięgu do 800 km, mogąca płynąć w tempie 80 km/h i zdolna do przenoszenia 350 kg ładunków wybuchowych. To przy użyciu takich konstrukcji strona ukraińska była w stanie zaatakować ostatnio i uszkodzić Most Kerczeński. Amerykańscy dziennikarze znaleźli się w tej tajnej bazie i mogli rozmawiać z ukraińskimi konstruktorami, którzy nota bene deklarowali, że ich celem jest zmuszenie do „odsunięcia” się od wybrzeża o 300 a docelowo nawet 600 km okrętów rosyjskiej Floty Czarnomorskiej dlatego, że w Kijowie zdecydowano, iż tego rodzaju komunikat powinien dotrzeć do Rosjan. Również i informacja, że konstrukcje ukraińskie wyprzedzają to czym dysponują Moskale o 5 do 10 lat.
To zresztą nie jedyny ciekawy sygnał, który został w ostatnich czasie wysłany pod adresem Rosji, przez ukraińskie dowództwo. Otóż wczoraj Rosjanie poinformowali o nieudanym ponoć ataku ukraińskich dronów morskich na trzy jednostki – dwa okręty patrolowe „Siergiej Kotow” i „Wasilij Bykow” oraz kontenerowiec Sparta-IV, który - jak się uważa - Rosjanie wykorzystywali po to aby przewozić broń z Syrii. I to właśnie, jak poinformował jeden z ukraińskich portali, ta jednostka została uszkodzona i musiano ewakuować rannych, a ponoć jedna osoba zginęła. W języku wojskowej komunikacji strategicznej komunikat strony ukraińskiej jest czytelny i jasny – mamy potencjał, zasoby, determinację i zdolności, aby rozpocząć wojnę o kontrolę nad co najmniej północną częścią Morza Czarnego. Przy czym Ukraina nie musi uzyskać dominacji, jej wystarczy wyparcie Rosjan i odepchnięcie ich od wybrzeży.
W efekcie może się okazać, że odblokowanie drogi morskiej do Odessy leży w zakresie ukraińskich możliwości, ale także, co nie mniej istotne, Moskale będą mieli narastające trudności z zaopatrywaniem Krymu. Musimy bowiem pamiętać, że niedawno uszkodzony został Most Kerczeński, a kolejne nań ataki są, jak się wydaje, jedynie kwestią czasu. Przy użyciu rakiet Storm Shadow wyłączono z użycia most na trasie Melitopol – Dżankou, a wcześniej uszkodzono inne połączenie mostowe z Krymem, na Chersońszczyźnie. Gdyby stronie ukraińskiej udało się utrzymać taki stan, to w efekcie Krym zacząłby się stawać dla Rosjan coraz większym ciężarem, bazą wojskową, której zaopatrzenie łączyłoby się z coraz większymi trudnościami i ryzykiem.
Moskwa na celowniku
W całej sprawie ważna jest jeszcze jedna kwestia, a mianowicie polityka Turcji. W ostatnim czasie mamy bowiem do czynienia z istotnymi, choć nie przełomowymi krokami i w tym obszarze. O tym, że trzy statki znajdujące się u ujścia Dunaju nie mogłyby się tam znaleźć bez zaangażowania Ankary pisałem wyżej. Rosjanie z niepokojem odnotowali informacje podane przez Konstantina Waszczenko, sekretarza stanu w ukraińskim Ministerstwie Obrony, iż jego resort podpisał porozumienie z turecką firmą Baykar Makina, które przewiduje budowę centrum serwisowego bezzałogowców Bayraktar. Waga tego, co się dzieje w tym obszarze, jest odpowiednio wzmacniane przez Kijów.
Trzeci już dzień z rzędu przy użyciu ukraińskich dronów atakowana jest dzielnica urzędów w stolicy Rosji, a niedawno Michaił Fiodorow, odpowiadający w ukraińskim rządzie za transformację cyfrową, informował o przekazaniu na front 1,7 tys. dronów uderzeniowych i rozpoznawczych, które mają pomóc stronie ukraińskiej w kontynuowaniu ofensywy.
Ataki na Moskwę są istotne co najmniej z trzech powodów, przy czym nie chodzi tu o zadanie znacznych strat czy „spalenie” rosyjskiej stolicy. Chodzi po pierwsze o polityczne koszty takiej sytuacji, pokazanie Rosjanom, że wojna dotarła do ich domostw. Tego rodzaju przeświadczenie, jeśli zakorzeni się (trzeba też pamiętać, że Moskwa od zawsze była dla Putina jednym z najtrudniejszych wyborczo obszarów), nie jest z pewnością korzystną okolicznością dla Kremla, zwłaszcza w sytuacji zbliżających się wyborów prezydenckich. Polityczne koszty kontynuowania wojny mogą w takiej sytuacji okazać się większymi niźli się to dziś uważa.
Z wojskowego punktu widzenia ataki dronów na Moskwę pokazuję dziury w obronie przeciwlotniczej stolicy która, jak deklarowano wielokrotnie, jest najlepiej chronionym miastem Rosji. Może to w konsekwencji skłonić dowództwo do przesunięcia części potencjału z frontu, co osłabi siłę rosyjskiej presji. Ukraińcy wzmacniają poczucie zagrożenia mówiąc publicznie, że już obecnie przeszkolili 10 tys. operatorów dronów i mają zamiar stworzyć „armię dronów” dodając do tej liczby kolejne 10 tys. żołnierzy obsługujący powietrzne i morskie aparaty bezzałogowe.
Polityka Ankary
Wróćmy jednak do polityki Turcji, bo deklaracje w zakresie budowy centrum serwisowego Bayraktarów na Ukrainie nie są ostatnimi, przykrymi dla Rosjan nowinkami. Otóż w toku niedawnej konferencji, jaka miała miejsce w Waszyngtonie, Berris Ekinci - kierujący Departamentem Energii w tureckim MSZ powiedział, że Ankara „ma zamiar zmniejszyć” swe uzależnienie od rosyjskiego gazu ziemnego, który obecnie stanowi 36 – 37 procent całej konsumpcji Turcji. W tym celu zwiększy wydobycie z własnych źródeł, zacieśni współpracę z państwami Azji Środkowej, jest zainteresowana złożami we wschodniej części Morza Śródziemnego, a także planuje rozpoczęcie projektów wydobywczych w Iraku.
W maju tego roku Turcji udało się odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość płatności za gaz ziemny dostarczony przez Rosję, ale to nie przyspieszyło perspektywy budowy rosyjskiego hubu gazowego w Turcji, za pośrednictwem którego mogłaby być zaopatrywana Europa. Deklaracje Ekinci świadczą raczej o tym, że mamy do czynienia z ruchem w przeciwną stronę. Z pewnością przedwczesne byłoby snucie prognoz, w świetle których Ankara ma zamiar w ogóle zrezygnować z zakupów rosyjskich surowców energetycznych. Tak się raczej nie stanie, ale będziemy mieć do czynienia ze zmniejszaniem się możliwości Rosji, jeśli chodzi o wywieranie na Turcję presji. Ta z kolei będzie uprawiała znacznie bardziej asertywną politykę, starając się maksymalizować swoje korzyści, a zmniejszać profity Rosjan.
Sytuacja związana z porozumieniem zbożowym jest jak się wydaje zapowiedzią takiej właśnie postawy. Niewykluczone, że tylko kwestią czasu jest również podjęcie przez Turcję próby rewizji sytuacji w Syrii. Te obserwowane trendy, w tym stopniowa ewolucja polityki Turcji i RPA, pokazują Moskalom, że przedłużanie wojny nie musi wcale prowadzić do wzrostu ich międzynarodowej pozycji, a będzie raczej przeciwnie, skoro nawet państwa uznawane przez Moskwę za „partnerów” będą wykorzystywały przedłużający się konflikt aby poprawić swą pozycję.
Krym kluczem do zwycięstwa
Jak to wszystko może wpłynąć na sytuację wojenną na Ukrainie i perspektywy zakończenia konfliktu? Po stronie rosyjskiej koszty kontynuowania wojny zaczynają rosnąć. Jeśli Ukraińcom udałoby się izolowanie Krymu i zmuszenie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej do odsunięcia się na znaczący dystans od półwyspu, to mielibyśmy do czynienia z nową sytuacją.
Pisałem już, że o tym kto wygra wojnę, Rosja czy Ukraina, przesądzi kwestia statusu Krymu. Przy czym, i podtrzymuję ten pogląd, dla Kijowa planem minimum, ale wystarczającym ze strategicznego punktu widzenia, jest doprowadzenie do sytuacji kiedy Rosjanie nie będą w stanie efektywnie kontrolować półwyspu. Jeśli Flota Czarnomorska zostanie odsunięta na taki dystans, aby odblokować czarnomorskie porty Ukrainy, to będziemy mieć do czynienia z dużym sukcesem Kijowa.
Rosjanie mogą obawiać się atakować statki zmierzające do Odessy czy Mikołajowa, bo strona ukraińska może udowodnić, że jest w stanie wykonywać podobne ataki przeciw jednostkom rosyjskim. Wydaje się, że sytuacja zaczęła ewoluować w takim właśnie kierunku. Jeśli się to potwierdzi, to wówczas będziemy mieć do czynienia z bardzo dobrą, dla Kijowa, informacją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/656944-rozgrywka-w-ktorej-stawka-jest-kontrola-nad-morzem-czarnym