Moskiewscy geopolitycy lubią przedstawiać Rosję jako tellurokrację, czyli mocarstwo Lądu, którego symbolem pozostaje Behemot – w opozycji do Ameryki, czyli talassokracji, mocarstwa Morza, symbolizowanego przez Lewiatana. Rzeczywiście, Moskwa rozwijała się jako potęga lądowa, która musiała wyrąbywać sobie drogę do morza, by zdobyć okno na świat jako niezbędny warunek budowania swej mocarstwowej pozycji. Kraj wielkich kontynentalnych równin walczył więc o dostęp do Bałtyku ze Szwedami i Niemcami, zaś o dojście do Morza Czarnego z Tatarami i Turkami. Później toczył też walkę o kontrolę nad Morzem Wschodnim z Japończykami.
Rosyjski pęd ku morzu
Nie wiadomo, czy ów pęd ku morzu został uwewnętrzniony przez rosyjską duszę, ale nie ulega wątpliwości, że współcześni Rosjanie (oczywiście jeśli dysponują odpowiednią gotówką) nie wyobrażają sobie letnich wakacji bez wyjazdu nad morze. Tak jak dostęp do morza był dla rosyjskiego państwa gwarancją potęgi, tak urlop nad morzem stał się dla mieszkańca tego kraju oznaką statusu społecznego.
W czasach komunistycznych Rosjanie chętnie jeździli do nadmorskich kurortów, z których wiele znajduje się dziś poza granicami ich kraju, jak np. Jurmała na Łotwie, Połąga na Litwie, Odessa na Ukrainie czy Batumi w Gruzji. Po upadku Związku Sowieckiego, gdy pojawiły się fortuny „nowych ruskich” a zarazem otworzyły zamknięte do tamtej pory granice, Rosjanie zaczęli wyjeżdżać na wakacje w inne, bardziej egzotyczne rejony świata. Oczywiście, głównie ci z tzw. Rosji-1, czyli dwunastu ponadmilionowych miast na czele z Moskwą i „Piterem”. Najbogatsi udawali się na Lazurowe Wybrzeże, mniej zamożni do Tajlandii, zaś większość zaludniała plaże Turcji lub Egiptu.
„Ruski mir” i Święte Miasto
Osobny rozdział stanowił Krym, który zajmuje ważne miejsce w geografii sakralnej Rosji. To właśnie na tym półwyspie, w Chersonezie Taurydzkim, po rosyjsku Korsuniu, na terenie dzisiejszego Sewastopola, odbył się w roku 988 chrzest księcia kijowskiego Włodzimierza Wielkiego, innymi słowy: chrzest Rusi. Jest to zatem miejsce symboliczne dla teologii politycznej „ruskiego miru”. Zwolennikom owej koncepcji trudno wyobrazić sobie swoje państwo bez „chrzcielnicy narodu”. Dlatego aneksja Krymu została powitana z tak wielkim entuzjazmem w całej Rosji, zaś poparcie dla Putina poszybowało do niewiarygodnie wysokiego poziomu. (A swoją drogą, wyznawcom „ruskiego miru” trudno jest też wyobrazić sobie Rosję bez Kijowa, owej „matki ruskich miast”, jak go nazywał Michaił Bułhakow, a więc miasta będącego w ich optyce duchową stolicą Świętej Rusi).
Znaczenie Sewastopola (po grecku: Świętego Miasta) dla polityki historycznej Rosji jest ważne również z powodu dwóch wydarzeń w ostatnich stuleciach. Otóż podczas wojny krymskiej była to główna twierdza rosyjska, której oblężenie Victor Hugo porównywał do oblężenia Troi. Miasto zostało wówczas tak doszczętnie zniszczone, że kiedy rok po zakończeniu wojny odwiedził je Mark Twain, zauważył, że Pompeje są znacznie lepiej zachowane niż Sewastopol. Kolejna długotrwała obrona miasta-twierdzy miała miejsce podczas II wojny światowej i znów przyniosła olbrzymie zniszczenia. Oblicza się, że ocalało zaledwie 6 proc. przedwojennej zabudowy miejskiej. Ponieważ Wielka Wojna Ojczyźniana zajmuje dziś centralne miejsce w rosyjskiej historiografii, wzrosła też symboliczna rola Sewastopola jako Miasta-Bohatera, jak po raz pierwszy nazwał je towarzysz Stalin 1 maja 1945 roku.
Bastion sowieckich emerytów
Krym doświadczył również represji sowieckich. Ponieważ podczas wojny domowej w Rosji półwysep stał się głównym bastionem generała Wrangla i jego białogwardzistów, tamtejsi mieszkańcy padli później ofiarą zemsty bolszewików jako kontrrewolucjoniści. Skala terroru była tam większa niż w innych rejonach ZSRS. W maju 1944 roku wysiedlono z kolei z półwyspu wszystkich Tatarów krymskich, co było dla nich karą zbiorową za współpracę z Niemcami. Oblicza się, że deportowano wówczas przymusowo do republik Azji Środkowej niemal całą 200-tysięczną populację krymsko-tatarską.
Zagłada antykomunistycznych elit oraz czystki etniczne Tatarów zmieniły strukturę społeczną i narodowościową półwyspu. Do pustych mieszkań po „wrogach ludu” zaczęli wprowadzać się zasłużeni działacze aparatu komunistycznego, w tym pracownicy struktur siłowych. Z czasem Krym stał się ulubionym miejscem spędzania wakacji przez partyjną nomenklaturę. Mieli tam swoje luksusowe dacze wszyscy sowieccy gensekowie, od Stalina do Gorbaczowa. Tam też znajdował się najsłynniejszy obóz młodzieżowy w kraju, czyli Artek – obiekt marzeń kilku pokoleń pionierów. Tam również z całego ZSRS masowo sprowadzali się po przejściu na emeryturę partyjni funkcjonariusze, by kupić sobie letnie domki i na starość wygrzewać na słońcu zmęczone kości, zamiast marznąć gdzieś na pochmurnej północy. To sprawiło, że pod koniec istnienia Związku Sowieckiego Krym stał się regionem, w którym notowano największą liczbę emerytowanych działaczy komunistycznych na kilometr kwadratowy. Taki twardogłowy i tęskniący za minionym systemem elektorat odziedziczyła Ukraina.
Nowa polityka historyczna
Po aneksji półwyspu Putin próbował stworzyć tam gigantyczny historyczny park tematyczny, który przedstawiałby w formie wielkich multimedialnych spektaklów kostiumowych ponadtysiącletnie dzieje Rosji w kluczu obecnej mitologii narodowej – od chrztu na Krymie w 988 roku do „powrotu Krymu do macierzy” w 2014 roku. Wzorem dla niego miał być park rozrywki Puy du Fou założony w Wandei przez Philippe’a de Villiersa. Francuski polityk przybył nawet w 2015 roku do Jałty, gdzie spotkał się osobiście z Putinem i podpisał umowę o współpracy, jednak do inwestycji ostatecznie nie doszło.
Zamiast tego Moskwa planuje wybudowanie innej placówki. Dwa lata temu w celach badawczych oddano naukowcom część terenów bazy Floty Czarnomorskiej, która zlokalizowana została na miejscu starożytnego Chersonezu. Obecnie trwają tam największe na świecie wykopaliska prowadzane przez archeologów rosyjskich. Pracują oni w cieniu wyrzutni rakietowych, nie przerywając swych robót nawet w czasie wojny. Liczba znalezisk oscyluje wokół miliona, z czego około jedna piąta ma wartość muzealną. Ponieważ w Sewastopolu nie ma już miejsca, by je przechowywać, zaprojektowano budowę nowego klastra muzealnego, zdolnego pomieścić odkryte eksponaty, prezentując przy okazji obowiązującą narrację rosyjskiej polityki historycznej.
Uroki turystyki ekstremalnej
Sankcje wymierzone w Rosję po 24 lutego 2022 roku spowodowały, że skurczyła się liczba miejsc, w których obywatele tego kraju mogliby spędzić wakacje nad morzem. Inflacja i spadek wartości nabywczej rubla sprawiły, że dla wielu letni odpoczynek w tureckich bądź egipskich kurortach stał się zbyt drogi. Rosja posiada co prawda dostęp do Morza Czarnego, ale czerwcowe powodzie w Soczi czy Tuapse, które zmywały do morza nawet samochody i naniosły tony mułu na tamtejsze plaże, nie zachęcają do odwiedzania tych miejsc. O innej popularnej miejscowości nadmorskiej, Batumi w Gruzji, jest natomiast głośno ostatnio głównie z powodu awantur między miejscowymi hotelarzami i restauratorami a rosyjskimi turystami narzekającymi na jakość usług, co także nie napędza nowych gości.
W tej sytuacji wymarzonym celem wakacyjnych eskapad powinien stać się Krym. Rosyjskie władze włożyły sporo wysiłku w to, by zachęcić swoich obywateli do odwiedzania półwyspu latem, prowadząc zarówno ogólnokrajową kampanię reklamową w mediach, jak i akcje promocyjne skierowane do konkretnych grup społecznych: od uczniów szkół po pracowników firm państwowych. Kremlowi zależało na wykreowaniu obrazu Krymu jako atrakcyjnego miejsca „na rosyjskiej ziemi”, gdzie można spędzić spokojne i bezpieczne wakacje. W ten sposób chciano pokazać, że – po pierwsze: Rosjanie mogą się obyć bez kosztownych wypraw do egzotycznych krajów, po drugie: Moskwa panuje nad sytuacją na froncie, a Ukraina nie jest w stanie zagrozić terenom wcielonym do państwa rosyjskiego. W tej optyce urlop na Krymie stał się wręcz obowiązkiem patriotycznym.
Niektórzy uznali nawet wojnę za najlepszy chwyt reklamowy, zachwalając wyjazd na półwysep jako przykład turystyki ekstremalnej, pozwalającej przeżyć niezapomnianą przygodę, poczuć dreszcz emocji i podnieść poziom adrenaliny bardziej niż podczas gier komputerowych. Pojawił się nawet slogan, że „mamy najlepsze morze i najlepszą obronę przeciwlotniczą na świecie”.
Ostatnio okazało się jednak, że rosyjska obrona przeciwlotnicza na Krymie nie jest tak dobra jak ją zachwalano. Seria udanych ataków na obiekty infrastruktury krytycznej, a zwłaszcza uszkodzenie mostu kerczeńskiego, spowodowały wybuch paniki na półwyspie. Podsycały go pogłoski o ukraińskich dywersantach działających na Krymie. Turyści z Rosji zaczęli więc masowo opuszczać tamtejsze kurorty. Na niedrożnym moście powstał olbrzymi zator, więc lokalne władze zaczęły kierować ruch okrężną drogą przez okupowane terytoria, będące coraz częstszym obiektem uderzeń ukraińskiej artylerii. Alternatywna trasa wiedzie wśród ruin i zgliszcz, obok wraków samochodów i lejów po bombach, co czyni całą podróż rzeczywiście trudną do zapomnienia. Być może niektórym w głowach kołacze się myśl, że to ich ostatnia podróż na Krym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/655994-wakacje-jako-obowiazek-patriotyczny