Tydzień temu w Paryżu zmarł wybitny czeski pisarz Milan Kundera. W Polsce znany jest głównie jako autor powieści, warto jednak pamiętać, że był on także eseistą, który wprowadził do międzynarodowej debaty intelektualnej pojęcie „Europy Środkowej”. Stało się to za sprawą głośnego eseju napisanego przez niego cztery dekady temu z myślą o czytelnikach żyjących w tzw. wolnym świecie. Był to czas, kiedy w dyskursie publicznym Europa dzieliła się na wschodnią i zachodnią, komunistyczną i kapitalistyczną. Obowiązywał obraz nakreślony podczas słynnej mowy Churchilla w Fulton o żelaznej kurtynie dzielącej Stary Kontynent na dwie części. W tym modelu nie było miejsca na jakiś odrębny trzeci twór w centrum.
Między Wschodem a Zachodem
Kundera, który od kilku lat przebywał wówczas na emigracji we Francji, jako pierwszy uczynił Europę Środkową przedmiotem debaty międzynarodowej. Jego esej opublikowany został najpierw po francusku w 1983 roku na łamach czasopisma „Le Débat”, a rok później po angielsku w „The New York Review of Books”. Obie wersje różniły się tytułami. Pierwsza ukazała się jako „Porwany Zachód”, druga jako „Tragedia Europy Środkowej”. Nie była to różnica bez znaczenia. Kryły się za nią bowiem odmienne podejścia do naszego regionu, reprezentowane przez obie redakcje i związane z pytaniem, czy jesteśmy częścią Zachodu, czy też cechuje nas swoista środkowoeuropejska odmienność zarówno od Wschodu, jak i od Zachodu.
Dla samego Kundery Europa Środkowa z jednej strony była częścią cywilizacji zachodniej, jednak z drugiej zachowywała swoją odrębność wynikającą z innego doświadczenia historycznego, nazywanego niekiedy wspólnotą losu. W „Księdze śmiechu i zapomnienia” pisał on, że tym, co łączy narody naszej części kontynentu położone między Rosją a Niemcami, jest balansowanie między istnieniem a nieistnieniem. Tu wszyscy doświadczali utraty własnej państwowości, niepodległości, suwerenności, podmiotowości; wszystkim groziło rozpłynięcie się w innym żywiole: rosyjskim lub niemieckim.
Największą tragedią Europy Środkowej w XX wieku był – zdaniem Kundery – podbój i zniewolenie tego regionu przez Armię Sowiecką. Wiązało się to z dwoma czynnikami: agresją i bezwzględnością Rosji, która odbierała naszym krajom wolność, ale także zdradą i obojętnością Zachodu, którego nie obchodził nasz los.
Duch żyje na peryferiach
W eseju Kundery pobrzmiewa nuta zawiedzionej miłości z powodu postawy Zachodu. Tymczasem to, co najcenniejsze w cywilizacji zachodniej, przetrwało właśnie w krajach Europy Środkowej, które były przedmurzem Zachodu, wysuniętymi placówkami kresowymi, marchiami wschodnimi, państwami frontowymi. Były to strażnice, w których naprawdę doceniało się wartości europejskie, ponieważ codziennie trzeba było ich bronić przed barbarzyńcami, którzy chcieli je zniszczyć.
Prawdziwy duch jest żywy głównie na peryferiach, które biorą na siebie ciężar obrony cywilizacji, a nie w sytych metropoliach, które dawno już zapomniały o tym, co stanowiło ich sens. Przypomina to historię cesarza Marka Aureliusza, który ze smutkiem konstatował, że stolica imperium pogrążyła się w degeneracji, dlatego wolał spędzać czas w dalekich prowincjach naddunajskich, w żołnierskich obozach, wśród zahartowanych bojami legionistów, ponieważ uważał, że to właśnie tam, a nie nad Tybrem, przetrwał prawdziwy duch rzymski.
W wizji Kundery gorzki paradoks polegał na tym, że gdy ludzie peryferii oddawali życie, by ocalić wartości metropolii, ludzie z owych metropolii dawno już zapomnieli o tych wartościach i nie rozumieli poświęcenia ludzi z peryferii. Co ciekawe, w podobny sposób pisał podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku Marian Zdziechowski. W czasie, gdy syta, gnuśna i pogrążona w dobrobycie Europa zapomniała o swojej europejskości, to jej duch żył nadal na dalekich obrzeżach, gdzie ludzie cenili europejskość, ponieważ codziennie musieli za nią walczyć na śmierć i życie z wrogiem zewnętrznym. W tamtych dniach nikt z Zachodu nie przyszedł jednak Polakom z pomocą – poza innym narodem Europy Środkowej, czyli Węgrami.
Podobna historia powtarzać się będzie także później. W swym eseju Milan Kundera przywołuje postać szefa węgierskiego radia, który podczas powstania antykomunistycznego w Budapeszcie trwa do końca na swym posterunku otoczony przez wojska sowieckie. W listopadzie 1956 roku nadaje w eter ostatni sygnał: „Umieramy za Węgry i Europę”. Ale Europa tego sygnału już nie rozumie.
Kto umiera dziś za Europę
To nie tylko historia. Podobne odczucia są dziś żywe wśród wielu Ukraińców, zwłaszcza tych, którzy walczą na pierwszej linii frontu. Oni także są przeświadczeni, że narażają i oddają swe życie za Europę, Zachód, wolny świat. Gdybyśmy jednak przeszli się po ulicach Europy Zachodniej i zapytali tamtejszych przechodniów, czy oni także myślą, że właśnie w tej chwili Ukraińcy przelewają za nich krew, odpowiedź mogłaby być diametralnie inna.
Cztery dekady temu to niezrozumienie, zdaniem czeskiego pisarza, wynikało z faktu, że zniewolone narody naszej części kontynentu pielęgnowały w sobie wyobrażenie Zachodu z dnia wczorajszego. Uczepiły się obrazu, który istniał już tylko w projekcjach myślowych mieszkańców Europy Środkowej, ale nie miał nic wspólnego z rzeczywistością. Także dziś wielu obywateli tych krajów Unii Europejskiej, które przystąpiły do niej po 2004 roku, popełnia ten sam błąd perspektywy poznawczej. Patrzą na Unię w kategoriach z przeszłości, nie dostrzegając radykalnej metamorfozy tego tworu i nie widząc, jak daleko odszedł on od ideałów, które przyświecały duchowym ojcom założycielom.
Co jest problemem: Rosja czy komunizm?
Esej Milana Kundery nabiera dziś też aktualności jeszcze z innego powodu, a mianowicie sposobu, w jaki przedstawił on Rosję. W tamtych czasach w środowiskach dysydenckich trwała dyskusja, co jest naprawdę największym zagrożeniem dla wolności krajów w Europie Środkowej: czy jest nim ideologia komunistyczna, która zniewoliła szereg narodów, w tym także Rosję, czy jest nim rosyjski imperializm, który używa sowieckiego kostiumu jako narzędzia podboju?
Kundera uznał, że problemem jest nie komunizm, lecz sama Rosja, która definiuje siebie jako odrębna cywilizacja, jako „anty-Zachód”. Dlatego czeski pisarz uważał, że opanowanie Europy Środkowej przez Związek Sowiecki w 1945 roku było nie tylko katastrofą geopolityczną, ale także egzystencjalnym zagrożeniem dla podbitych krajów, ponieważ oznaczało próbę zlikwidowania ich cywilizacyjnej tożsamości. Kundera uważał, że nie ma nic bardziej odległego od Europy Środkowej z jej umiłowaniem wolności i różnorodności niż scentralizowana Rosja, dążąca do homogenizacji i przekształcenia wszystkich narodów imperium (w tym Ukraińców, Białorusinów, Ormian, Łotyszy czy Litwinów) w jeden naród rosyjski.
Wielu krytyków zarzucało wówczas Kunderze, że demonizuje Rosję i próbuje wykluczyć ją z Europy. Podobne głosy brzmiały także podczas głośnej konferencji zorganizowanej w 1988 roku w Lizbonie, gdzie doszło do obrad okrągłego stołu pisarzy z krajów podbitych przez komunizm. W wydarzeniu wzięli udział m.in. tacy twórcy, jak Czesław Miłosz, Josif Brodski, Danilo Kiš, György Konrád, Péter Esterházy czy Josef Škvorecký.
Chociaż w Związku Sowieckim trwała wówczas pieriestrojka i odchodzono od dogmatów komunistycznych, to jednak sama myśl o odrębności kulturowej Europy Środkowej wywoływała irytację wśród gości z Rosji, nawet jeśli oni sami opowiadali się za liberalizacją, jawnością życia publicznego i swobodą słowa. Ich odczucia najlepiej wyraziła Tatiana Tołstoj, która stwierdziła, że koncepcja środkowoeuropejskości jest nie tylko antysowiecka, lecz także antyrosyjska. Jej zdaniem był to sztuczny konstrukt, ponieważ nie istnieje nic takiego, jak jedność kulturowa wspomnianego regionu.
Jest wielce znamienne, że stanowisko Rosjan najmocniej skrytykował wówczas pisarz pochodzący spoza naszego regionu i spoglądający na cały ten spór z pewnego dystansu, a mianowicie Salman Rushdie. Otóż stwierdził on, że Rosjanie myślą po prostu w kategoriach kolonialnych. Jego uwaga – co warte podkreślenia – nie dotyczyła komunistycznych aparatczyków, lecz tych, którzy sami siebie nazywali demokratami, liberałami i wyrazicielami opinii niezależnej inteligencji.
Wydarzenia po 24 lutego 2022 roku przyznały rację Rushdiemu. Myślenie w kategoriach kolonialnych zakorzeniło się głęboko w psychice nie tylko rosyjskiego ludu, lecz także tamtejszych elit. Postawa Tatiany Tołstoj w tym czasie jest tylko jednym z wielu tego przykładów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/654936-europa-srodkowa-nadal-ma-problem-z-rosja-i-zachodem