Gdy w prywatnej rozmowie spytałam hiszpańskiego eurodeputowanego jak Hiszpanie przyjmują fakt, że afera Katargate skrzętnie zamiatana jest pod dywan, odpowiedział mi: „Gdy korupcja ma etykietkę socjalistów to wtedy wszyscy milczą, łącznie z mediami”.
Tymczasem dla prawej strony Hiszpanii, która z wielkimi obawami patrzy na coraz to nowe, terytorialne roszczenia Maroka sprawa pozostaje kolejnym, niewyjaśnionym do końca wątkiem korupcyjnego procederu z socjalistami hiszpańskimi w roli głównej. Oto bowiem macki tej afery sięgnęły już wcześniej do postaci aż za dobrze znanej polskim eurodeputowanym- chodzi o panią Iratxe García Pérez, która pozostaje na stanowisku szefowej Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) w Parlamencie Europejskim (Marek Belka jest wiceprzewodniczącym).
To Iratxe García Pérez lideruje od wielu lat atakom na Polskę wyrabiając prawdziwe stachanowskie normy w tej dziedzinie. Tymczasem jak już wcześniej rozpisywała się prasa hiszpańska - to Laura Ballarín -szefowa sztabu Iratxe Garcíi, przyjaźniła się i spędziła lato z Evą Kaili i jej partnerem Francesco Giorgi oskarżonymi o korupcję i przepychanie rozwiązań i rezolucji w Europarlamencie dogodnych dla Maroka i Kataru.
Wielu Hiszpanów uważa, że Iratxe García powinna być odwołana ze stanowiska ponieważ nie poprosiła Laury Ballarín o wyjaśnienia w związku z pojawianiem się jej nazwiska w kontekście osób zamieszanych w aferę. W dodatku sama García jako przewodnicząca tej grupy jest odpowiedzialna za to, że korupcyjny spisek powstał w łonie grupy Socjalistów, którym przewodzi. Wszak to oni właśnie -socjaliści doszli do władzy oskarżając prawicowego premiera Rajoya o współudział w korupcji i obiecując Hiszpanom „demokratyczną regenerację”. Co prawda w parę miesięcy później wszystkie te obietnice zostały zapomniane a pierwszą rzeczą, którą zrobił premier Sanchez, było umieszczenie wszystkich swoich przyjaciół i znajomych na urzędach, w agencjach rządowych i radach nadzorczych. Iratxe García, która od lat walczy o „praworządność” w Polsce zdumiewająco niewiele ma do powiedzenia na temat haniebnych praktyk korupcyjnych, których dopuścili się jej koledzy z Grupy Socjalistów. Co więcej, jak alarmowałam w styczniu, Juan Fernando Lopez Aguilar miał o wiele bliższe powiązania z Katargate niż jego przyjaciółka i szefowa grupy Socjalistów. By przypomnieć jego „zasługi” jako szefa komisji wolności LIBE dla Polski wspomnijmy tylko spotkanie z udziałem Sikorskiego, prof. Belki i prof. Sadurskiego, na którym zapytywał dobrodusznym głosem: „jak jeszcze unijny parlament może pomóc opozycji” (w domyśle: w obaleniu demokratycznego rządu).
Przypomnijmy: López Aguilar był ministrem sprawiedliwości w rządzie José Luisa Zapatero w latach 2004-2007. To z jego ministerialnej teki wypłynęła esencja „zapateryzmu” w postaci skrajnie ideologicznych ustaw, które zdewastowały porządek prawny, złamały niektóre zapisy Konstytucji i katolicką tradycję Hiszpanii.
O niebezpiecznych związkach ex-ministra donosił cyklicznie dziennik OkDiario w styczniu tego roku. Bardzo dokładnie dziennikarze przedstawili podejrzany sposób procedowania liberalizacji wiz dla Katarczyków i zapis video, który doskonale pokazywał jak López Aguilar otrzymuje instrukcje od przywódców Katargate.
„Wypowiedzi Aguilara”
Prasa hiszpańska prześledziła też wypowiedzi Aguilara z których wynikało, że zachowywał się w poprzedzających sprawę miesiącach niczym adwokat Kataru i przypominał że „Parlament Europejski nie może żądać od Kataru takich samych standardów i poszanowania praw podstawowych”. Dziennikarze przypominają, że Aguilar z wielką wyrozumiałością odnosił się do tradycji religijnej i państwowej kraju nad Zatoką Perską. Uznał nawet, że zupełnie wystarczy coroczne składanie przez Katarczyków sprawozdań z postępów w zakresie poprawy praw człowieka, aby traktować ten kraj wyrozumialej, choć jednocześnie wobec Polski był nieprzejednany.
Cisza, jaka zapanowała w Hiszpanii wobec umoczonych w Katargate hiszpańskich socjalistów pozostaje niezwykle wymowna, tym bardziej że Madryt trwa w apogeum kampanii wyborczej. Nasuwa się jednak ciekawe pytanie: dlaczego ubiegającym się o władzę Ludowcom nie zależy, aby wypominać przeciwnikom jak bardzo obciąża ich powiązanie ze skandalem korupcyjnym w Europarlamencie? Odpowiedź przychodzi wraz z ostatnią, jakże zdumiewająco szczerą wypowiedzią Estebana Gonzáleza Ponsa, (tego samego, który w styczniu 2022r chciał przyjechać do Polski by pomóc kolegom z KO obalić polski rząd) i wybrzmiała w przedwyboczej debacie w ostatni piątek:
W Brukseli jesteśmy koalicją z Partią Socjalistyczną! Od dawna jesteśmy koalicją z Partią Socjalistyczną i Zielonymi i nadal będziemy koalicją z Partią Socjalistyczną i Zielonymi; Gdyby ktoś nie słyszał, Ursula von der Leyen jest z Partii Ludowej.
Trzeba uczciwie przyznać, że ze skorumpowanymi socjalistami potulnie współpracują nie tylko Ludowcy z Hiszpanii, ale polscy europosłowie z EPP. Dlatego nie ma się co dziwić usilnej pracy nad tym, aby Katargate zniknęła z agendy i mediów. Tyrania lewicowej większości skrzętnie zamiecie pod brukselski dywan wszelkie skandale, nawet gdyby były większe od sali posiedzeń Europarlamentu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/654403-afera-katargate-zamiatana-pod-dywan