W propozycjach NATO dla Ukrainy zabrakło jednego bardzo ważnego słowa, że Ukraina jest KANDYDATEM do członkostwa w NATO. Zełenski jednak wiele już otrzymał. Moim zdaniem nie zgodzi się na wejście do NATO bez odzyskania Krymu - ocenia b. ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło w rozmowie z portalme wPolityce.pl pierwszy dzień szczytu NATO w Wilnie.
wPolityce.pl: Po pierwszym dniu szczytu NATO Ukraina ma już decyzję o przyjęciu do Paktu, rezygnację z Planu Działań na Rzecz Członkostwa będącego, co przyspiesza ścieżkę do członkostwa oraz decyzję o szkoleniu ukraińskich pilotów na F-16. Mimo to prezydent Zełenski – jak mówi – jest rozczarowany. Mógł liczyć na więcej?
Jan Piekło: Ukraina rzeczywiście – co jest w jej sytuacji zrozumiałe - liczyła na więcej. Liczyła na dotyczący jej członkostwa w NATO konkret. Taka deklaracja nie padła. Padły natomiast warunki konieczne do zostania członkiem NATO. Brakowało tam jednego bardzo ważnego słowa, które być może się jeszcze pojawi, że Ukraina jest KANDYDATEM do członkostwa w NATO. Podobnie, jak miano kandydata przed wstąpieniem do Sojuszu miała Finlandia i ma obecnie Szwecja.
Popatrzmy jednak, co udało się osiągnąć. Oprócz tego, o czym mówił Pan w pytaniu, ruszyły oferty pomocowe. Prawdopodobnie był układ: skoro Ukraina nie zostanie w tej chwili członkiem NATO ze względu na toczącą się wojnę, należy jej pomóc w sposób adekwatny do obecnej sytuacji. Mamy więc deklarację o dostarczeniu rakiet dalekiego zasięgu Skalpel z Francji. Są już rozmowy w tej kwestii, które – zdaje się – są prowadzone z kanclerzem Olafem Scholzem i Zełenskim, które dotyczą także większego wsparcia ze strony Niemiec, są podobnie deklaracje ze strony Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Prawdopodobnie będzie to skutkowało większymi dostawami nowej broni i bardziej systemowym wsparciem w wojskowym Ukrainy, co - niewykluczone - pomoże Ukrainie szybciej osiągnąć postępy na polu walki i doprowadzić do wyzwolenia terytoriów okupowanych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zełenski zawiedziony ustaleniami szczytu w Wilnie. Szrot: Realną perspektywą akcesji Ukrainy do NATO jest czas po zakończeniu wojny
Kwestia F-16?
Ważne, że ten temat się pojawił. I właściwie tak, jak było poprzednio z Leopardami, z Patriotami że najpierw było „nie, nie, nie”, a potem było „tak”, tak będzie w wypadku F-16 i te samoloty także znajdą się na wyposażeniu wojsk ukraińskich.
W komentarzach, które czytam na bieżąco i na Twitterze, i w komentarzach polityków, jest jednak to sformułowanie, że Ukraina jest w tej chwili najsilniejszą armią na kontynencie europejskim, uzbrojoną w zachodnią broń, dysponującą danymi wywiadowczymi NATO i stosującą strategie, których się Ukraińcy nauczyli od oficerów NATO-wskich. Można powiedzieć - tak, jak powiedział sam prezydent Zełenski - że de facto Ukraina jest członkiem NATO. Natomiast sformalizowanie tego nastąpi dopiero po zwycięstwie Ukrainy.
Warto to widzieć w kontekście obecnej sytuacji w Rosji?
Nie jest wykluczone, że Zachód wkalkulował w te obietnice to, co wie, na temat sytuacji w Rosji. Ta sytuacja jest po buncie Prigożyna bardzo niewyraźna. Okazało się, że Putin nie sprawuje pełnej kontroli i władzy nad Federacją Rosyjską. Coś tam się najwyraźniej sypie. Nie jest więc wykluczone, że to wszystko skończy się w taki sposób, że wydarzenia w Rosji znowu nas zaskoczą. I będzie trzeba ustalenia obecnego szczytu NATO szybko – możliwe, że w wersji optymistycznej dla Ukrainy - zweryfikować.
Szczyt trawa. Ukraina może jeszcze dziś coś optymistycznego dla siebie usłyszeć?
Nie jest to wykluczone, ponieważ część krajów ma pewne poczucie winy z powodu takiej, a nie innej, decyzji nie takiej, jakiej by oczekiwała Ukraina, Bałtyckie i Polska. Nie jest wykluczone, że padną różne niezłożone jeszcze oferty wspierania Ukrainy nowoczesną bronią, amunicją, wspierania finansowego. Myślę, że to jest równie ważny konkret.
W decyzjach pierwszego dnia szczytu NATO zapisano, że Ukraina stanie się członkiem NATO, kiedy sama uzna wojnę za zakończoną i zawrze pokój z Rosją. Tymczasem tu nie idzie walka tylko o zwycięstwo, ale także o odzyskanie zagarniętych republik donieckiej i ługańskiej oraz Krymu, a to może potrwać dłużej, niż tylko do wyparcia wojsk rosyjskich z Ukrainy. Zełenski postawi na dłuższą walkę i późniejsze wejście do NATO?
Zarówno Ukraina, jak i sojusznicy, mają głęboką świadomość, że jeżeli w Krym zostanie pod rosyjską okupacją, będzie rosyjski, będzie to ustawicznie stwarzało zagrożenie dla bezpieczeństwa w regionie Morza Czarnego i będzie stwarzało niebezpieczeństwo dla Ukrainy. Zełenski na to najprawdopodobniej się nie będzie mógł się zgodzić, choć były przed samym szczytem NATO informacje, że trwają jakieś konsultacje między stroną rosyjską i strona amerykańską (nie formalnie z administracją Bidena, ale z jakimiś ekspertami) w sprawie zamrożenia konfliktu i pewnego rodzaju zawieszenia broni. Wszystkie z karty są w tej chwili są na stole, bo stawka jest wielka.
W interesie Ukrainy i bezpieczeństwa Ukrainy jest odebranie Krymu, czy choćby zmuszenie Rosji do tego, żeby wycofała swoje oddziały z Krymu. Zarówno Waszyngton, jak i Unia Europejska to akceptują, ponieważ formuła jest taka, że to od prezydenta Zaleskiego zależy, na jakich warunkach zostanie zawarty pokój z Rosją. O ile w ogóle zostanie zawarty.
Rozumiem więc, że Zełenski będzie czekać.
To wynika z czystej kalkulacji. Ten Krym był głównym powodem wojny. Aneksja Krymu to był de facto w 2014 roku początek tej wojny, czego Zachód nie odczytał, zlekceważył. I dlatego dzisiaj mamy kolejny raz kwestię Ukrainy Ukrainy w NATO jako jeden z najważniejszych tematów strategicznych.
Szef polskiego ministerstwa rozwoju i technologii zapewniał dziś rano, że polskie firmy mają zagwarantowane przez Ukrainę pierwszeństwo uczestnictwa w odbudowie kraju po ustaniu wojny. Jednak Niemcy i Francja w tej kwestii nie zasypiają gruszek w popiele, a chodzi przecież o poważne inwestycje i takież pieniądze. Pana zdaniem Ukraina – kiedy przyjdzie co do czego - „nagrodzi” Polskę za wszystko, co robimy?
Ja bym odrzucił myślenie w kategoriach wyścigu. To jest bardzo niebezpieczne myślenie. Moim zdaniem najlepsze byłoby stworzenie pewnego rodzaju konsorcjum międzynarodowego, z udziałem aliantów: Amerykanów, Brytyjczyków, oczywiście Polski,i innych krajów, które Ukrainie pomagają. To powinno odbywać się na podobnej zasadzie, jak funkcjonował Plan Marshalla w odbudowie Niemiec po II wojnie światowej, z zarządzaniem przez jakąś międzynarodową radę, oczywiście z udziałem Polski.
Naszym niezaprzeczalnym atutem jest to, że mamy dość długą granicę z Ukrainą i praktycznie wszystko może z wyłączeniem transportu lotniczego, co będzie w związku z odbudową jechało z Zachodu na terytorium Ukrainy, będzie jechało przez Polskę.
To jest w tej chwili dojrzałości i odpowiedzialności za za świat przywódców zachodnich, żeby przy okazji odbudowy Ukrainy nie robić wyścigu szczurów, tylko żeby zachować się solidarnie i sensownie. A kluczowe miejsce Polski w odbudowie Ukrainy jest dość oczywiste. Mamy ukraińską ustawę, która została przyjęta w Werchownej Radzie, o tym, że polskiej firmy będą miały takie same prawa i przywileje, jak ukraińskie firmy. To otwiera nam bardzo szerokie możliwości.
Musi być też jakiś plan odbudowy Ukrainy. Bez tego planu wszystko będzie niekompatybilne, nie będzie skuteczne, więc powinniśmy myśleć o tym, by takie konsorcjum - z mocnym udziałem Polski w zarządzie jako kraju tranzytowego wszystkich towarów potrzebnych do budowy Ukrainy – stworzyć.
Rozmawiał Radosław Molenda
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/654336-wywiad-jan-pieklo-ukrainie-zabraklo-slowa-kandydat
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.