Jeremy Shapiro i Jana Puglierin z European Council on Foreign Relations poruszają w portalu War on the Rocks i w obszerniejszym raporcie, którego są autorami kwestię, która powinna zostać poddana i w Polsce chłodnej analizie. Ich zdaniem jednym z efektów wojny na Ukrainie jest „wasalizacja Europy”, bo tym terminem określają oczywistą zmianę relacji między naszym kontynentem a Stanami Zjednoczonymi.
To co interesuje autorski duet to zarówno poszukiwanie odpowiedzi dlaczego tak się stało, jak i dyskusja czy w dłuższej perspektywie ten nowy model odpowiada europejskim interesom bezpieczeństwa. Jedna z zasadniczych przyczyn dominacji Stanów Zjednoczonych w krajobrazie militarnym naszego kontynentu, jest w opinii Shapiro i Puglierin oczywiste, zwłaszcza po 2008 roku słabnięcie Europy, a proces ten uległ jeszcze pogłębieniu w związku z Brexitem. Zjawisko to wyraźnie dostrzec można nawet posługując się najbardziej podstawową miarą potęgi państwowej, jaką jest poziom PKB. Otóż jeszcze w 2008 roku gospodarka Europy, a autorzy mają na myśli państwa Unii Europejskiej, warta była 16,2 tryliardów dolarów i była większa od amerykańskiej, wówczas szacowanej na 14,7 tld dolarów. Po 15 latach, w 2022 roku trendy te uległy dramatycznemu odwróceniu. Do 2022 roku amerykańska gospodarka „urosła” do 25 tld dolarów, podczas gdy europejska (liczona razem z Wielką Brytanią) warta była jedynie 19,8 tld. Oznacza to, że obecnie jak piszą Autorzy „gospodarka amerykańska jest niemal o 1/3 większa niż w przypadku Unii Europejskiej, a licząc Wspólnotę bez Wielkiej Brytanii, to nawet o 50 proc.”. Rzuca to nieco światła na efektywność gospodarczą Unii Europejskiej, a raczej jej brak, stan w którym Wspólnota przegrywa rywalizację w skali światowej.
Europa słabnie
W Polsce nie jest to szczególnie widoczne zarówno z tego powodu, iż nadal jesteśmy gospodarką goniąca, a także dlatego, że plasujemy się głownie jako nisko-marżowi podwykonawcy w łańcuchach dostaw, co oznacza, iż wiedza na temat konkurencyjności w wymiarze globalnym nie jest dla nas istotną. Ale Europa relatywnie, zarówno wobec Stanów Zjednoczonych jak i Chin, w ostatnich latach wyraźnie słabnie. Jesteśmy kontynentem już technologicznie zdominowanym przez firmy amerykańskie, niezdolnym do rywalizacji w segmencie najbardziej zaawansowanych i najszybciej rozwijających się segmentów gospodarki przyszłości, a szybki postęp w zakresie sztucznej inteligencji jeszcze tę zależność umocni. Pochodną tego zjawiska jest zmniejszenie, a nie zwiększenie jak prognozowano przed laty, znaczenia euro jako pieniądza rezerwowego w skali świata. Skutkiem procesów gospodarczych jest „dramatyczne”, jak argumentują, słabnięcie Europy w obszarze wojskowym.
Od 2008 r. Europejczycy również dramatycznie osłabli pod względem siły militarnej w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi. W latach 2008-2021 wydatki wojskowe USA wzrosły z 656 miliardów dolarów do 801 miliardów dolarów. W tym samym okresie wydatki wojskowe UE z Wielką Brytania wzrosły tylko z 303 miliardów dolarów do 325 miliardów dolarów, zgodnie z naszymi obliczeniami opartymi na bazie danych wydatków wojskowych SIPRI. Wydatki USA na nowe technologie obronne pozostają ponad siedmiokrotnie wyższe niż we wszystkich państwach członkowskich razem wziętych
— piszą Schapiro i Puglierin.
Europa jest coraz słabsza, a na dodatek, jak piszą Schapiro i Puglierin, niezdolna do wypracowania konsensusu w kwestiach strategicznych i tego jakiej odpowiedzi udzielić w związku z rysującymi się wyzwaniami. Jest to oczywistym skutkiem zawalenia się dotychczasowej polityki, przede wszystkim Niemiec i Francji, wobec Rosji. W państwach Europy Środkowej i Skandynawskich linia polityczna Berlina i Paryża wobec Moskwy jest uważana albo za efekt „skorumpowania tanim rosyjskim gazem ziemnym” albo za przejaw skrajnej naiwności. Tego rodzaju napięcia, nawet nie biorąc pod uwagę różnic w zakresie oceny priorytetów strategicznych powodowały, że „żadna autonomiczna polityka europejska nie była możliwa, ponieważ bez Stanów Zjednoczonych Europejczycy prawdopodobnie nie zgodziliby się na nic.”
Wojna na Ukrainie jeszcze silniej wpłynęła na dynamikę procesów w państwach Unii Europejskiej, w zakresie kwestii strategicznych i polityki obronnej, wzmacniając trend aby stawiać na ścisłą współprace ze Stanami Zjednoczonymi. Pogłębianie więzi atlantyckich zarówno ze względu na nieufność między państwami europejskimi jak i konieczność szybkiego uzupełnienia braków sprzętowych stały się jedyną dostępną opcją polityczną w nowej sytuacji. Jeśli bowiem państwa frontowe, czując się zagrożonymi przez Rosję podjęły decyzję o uzupełnieniu podstawowych luk w zaopatrzeniu to raczej zmuszone były szukać dostępnych i szybkich opcji zakupowych a nie stawiać na przewlekłe i niewiele dające w krótszej perspektywie formuły kooperacji z partnerami europejskimi i w ramach rozwiązań przez lata forsowanych przez Brukselę. To zjawisko jeszcze dodatkowo wzmocnione zostało przez fakt, iż wiele państw naszego kontynentu wysyłając swa broń na Ukrainę chciało szybko uzupełnić braki. „Europejscy decydenci – argumentują Schapiro i Puglierin - uważają obecnie unijne lub ponadnarodowe europejskie programy zamówień publicznych za zbyt czasochłonne i złożone. Nacisk kładziony jest na szybkie uzupełnianie luk w zdolnościach. Na przykład niemiecki rząd zdecydował się na zakup gotowego, głównie amerykańskiego sprzętu, w tym F-35 i ciężkiego śmigłowca transportowego Chinook. Polska, która szybko rozbudowuje swoją armię, niedawno zdecydowała się na zakup czołgów Abrams ze Stanów Zjednoczonych, a także czołgów i haubic z Korei Południowej. Stworzy to zależności, które będą trwać przez dziesięciolecia.” W efekcie dziś podejmowanych decyzji uzależnienie Europy od Stanów Zjednoczonych jeszcze w kolejnych latach się pogłębi. Podobnie było w czasach zimnej wojny, tylko, że problemem obecnie, jak trafnie zauważają Autorzy artykułu, jest to, iż teraz nasz kontynent nie jest „centralnym frontem” geostrategicznego starcia globalnego. Przed laty to centralne położenie powodowało, że jednym ze strategicznych priorytetów Stanów Zjednoczonych było umocnienie Europy, na czym państwa naszego kontynentu, przede wszystkim Niemcy skorzystały.
Nota bene o czym Autorzy nie piszą, ale stosowne dane można choćby znaleźć w monumentalnej pracy o genezie Planu Marshala wydanej niedawno również w Polsce (Benn Steil, Plan Marshalla, Postawić świat na nogi) jeśli chodzi o państwa europejskie to Niemcy wyszli z wojny z najsilniejszą bazą przemysłową. Rezygnacja zachodnich Aliantów z narzucenia pokonanemu państwu niemieckiego warunków związanych z płaceniem reparacji i odszkodowań za zniszczenia i straty wojenne wraz z amerykańską pomocą i stopniowym uruchamianiem wspólnego rynku spowodowały, że właśnie z tych powodów największym beneficjentem nowego ładu stała się właśnie Republika Federalna.
Starcie USA-Chiny. Skutki dla Europy
Tyle że obecnie Europa znajduje się na peryferiach globalnego starcia. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych jest ważnym sojusznikiem, ale nie kluczowym polem rywalizacji. To zaś powoduje, że traktowana jako całość, nie zyska, a straci na rozgrywce między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Tym bardziej, że wojskowa słabość Europy, jej zaniedbanie własnych zdolności w zakresie przemysłu pracującego na rzecz sił zbrojnych i technologiczne zapóźnienie w połączeniu z polityką reindustrializacji, którą zapowiedziała ekipa Bidena, obiektywnie sprzyjać będą „wysysaniu” zasobów naszego kontynentu na rzecz Ameryki. Jak argumentują Schapiro i Puglierin „polityki te mogą potencjalnie ograniczyć wzrost gospodarczy w Europie, spowodować (dalszą) deindustrializację, a nawet uniemożliwić Europejczykom zbudowanie dominującej pozycji w kluczowych branżach przyszłości”, co oznacza, że „można oczekiwać, że wywołają one poważny sprzeciw w całej Unii Europejskiej.” A zatem rysujące się trendy gospodarcze będą obiektywnie działać na rzecz osłabienia więzów atlantyckich w przyszłości, albo, co wydaje się bardziej prawdopodobne, sprzyjać pogłębianiu podziałów na naszym kontynencie. Dla niektórych państw, zwłaszcza położonych dalej od wschodniej granicy, cena jaką trzeba będzie zapłacić za pogłębienie więzi atlantyckich, może okazać się zbyt wielką. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy państwa południa Europu znajdują się też w grupie najbardziej zadłużonych a Bruksela nie sygnalizuje gotowości odejścia od sztywnych zasad (decyduje negatywne stanowisko Niemiec) w zakresie wielkości deficytu budżetowego. Jeśli nie będzie możliwości zbrojenia się na kredyt, zwiększając i tak już w wielu przypadkach niebezpieczny poziom długu publicznego, a za większy budżet obronny trzeba będzie zapłacić redukcją poziomu konsumpcji i obniżeniem standardów życia, to może okazać się, że strategiczna jedność Europy staje się fikcją.
Ale to nie jedyny problem. Znacznie większe znaczenie ma fakt, że, obecny stan wasalizacji Europy, jak uważają Schapiro i Puglierin, uzależnienia jej od wojskowego wsparcia z Ameryki, jest w dłuższej perspektywie zjawiskiem groźnym również dla Stanów Zjednoczonych. Przede wszystkim z tego względu, że brak kluczowych zdolności armii państw naszego kontynentu oznacza trwałe delegowanie do Europy części zdolności amerykańskich, które w razie wojny na Pacyfiku będą „na gwałt” tam potrzebne. Jak konkludują swe wystąpienie „Z doświadczenia Autorów wynika, że większość decydentów amerykańskich wie, że potrzebują silnego europejskiego partnera w epoce nadchodzącej geopolitycznej rywalizacji. Taki partner byłby bardziej niezależny, ale ta niezależność, choć nie zawsze mile widziana przez Stany Zjednoczone w konkretnych kwestiach, jest znacznie mniejszym zagrożeniem dla funkcjonalnego partnerstwa niż coraz słabsi i nieistotni partnerzy europejscy. Amerykańska polityka musi pielęgnować tę niezależność, a nie dusić ją w kołysce.”
To bardzo ciekawa myśl, zwłaszcza, że obszerny raport analityków CSIS, który również niedawno został opublikowany, także zawiera podobne przesłanie. Max Bergmann i Otto Svendsen piszą, że Ameryka w dobrze pojętym własnym interesie winna w najbliższych latach zmienić swą wieloletnią politykę wobec integracji wojskowej i zwiększania zdolności państw Unii Europejskiej. Do tej pory, niezależnie od oficjalnej retoryki, amerykańskie kręgi rządowe, nie mówiąc już o przemyśle zbrojeniowym bardzo podejrzliwie odnosili się do deklaracji Europy na temat dążenia do uzyskanie „suwerenności strategicznej”. Tego rodzaju polityka postrzegana była w Waszyngtonie kategoriach zagrożenia dla amerykańskich interesów i konsekwentnie, skutecznie zresztą, blokowana. Tylko, że jednym ze skutków tego rodzaju postawy jest obecny, dramatyczny stan europejskich armii. Oczywiście tylko w niewielkiej części za mizerię wojskową Europy obwiniać można Waszyngton. Jedno jednak nie ulega, w opinii Bergmanna i Svedsena, wątpliwości. Otóż rosnące wydatki obronne państw europejskich, a taki trend, choć o umiarkowanej dynamice, obserwować można w ostatnich latach nie przekłada się na wzrost zdolności w kluczowych obszarach. Dzieje się tak przede wszystkim z tego względu, że jednocześnie maleje skłonność państw europejskich do kooperacji, a budowa niektórych zdolności (C2, lotnictwo, system obrony rakietowej i powietrznej, rozbudowane zdolności logistyczne etc.) wymaga współpracy i to pogłębionej, bo skala wyzwań przekracza indywidualne możliwości, nawet tak zamożnych państw jak Niemcy. Jeśli zatem nie postawi się na strategiczną, wieloletnią współpracę wojskową państw europejskich, zarówno w zakresie odbudowy zdolności przemysłowych jak i zmniejszenia liczby używanych podstawowych platform bojowych, nie mówiąc już o postępie technologicznym, to wzrost budżetów nie będzie oznaczał zwiększeniu potencjału obronnego Europy. Nadal nasz kontynent będzie uzależniony od Stanów Zjednoczonych w zakresie najważniejszych, a to jest sytuacja ryzykowana, zarówno dla Ameryki (wojna na Pacyfiku) jak i dla starego kontynentu (wojna w Europie w czasie wojny na Pacyfiku). Z tego też powodu Bergmann i Svedsen wzywają Waszyngton do rewizji swej tradycyjnej polityki, ale również formułują kilka ciekawych propozycji pod adresem państw europejskich i Wspólnoty. Ich zdaniem dużą rolę w budowaniu modelu przyszłości może odegrać Bruksela, zarówno finansując programy zbrojeniowe wspólnym europejskim długiem (na podobieństwo funduszy na postcovidową odbudowę) jak i wymuszając wdrożenie standardów, w efekcie czego zmniejszyć się powinna europejska różnorodność choćby w zakresie liczby używanych platform bojowych.
Sprzeczne interesy
Oczywistym problemem, który przy okazji trzeba będzie rozwiązać, jest sprzeczność interesów między państwami Wspólnoty. Jeśli bowiem tego rodzaju propozycje (w zakresie budowania suwerenności strategicznej Europy) zostaną wdrożone to w praktyce oznaczać one będą transfer znacznych środków od państw bogatego jądra Europy na rzecz mniej zamożnych i zagrożonych obszarów peryferyjnych. To z kolei w państwach zamożniejszych, widoczne jest to już wyraźnie na przykładzie Niemiec, może wywołać pokusę podejścia transakcyjnego, w ramach którego „ceną” jaką trzeba będzie zapłacić ma być federalizacja. To nie spotka się z przychylnością państw znajdujących się na flankach Europy, tym bardziej, że wojna na Ukrainie już doprowadziła do wzrostu krytycyzmu wobec linii politycznej przez lata realizowanej przez Berlin i Paryż. Można nawet mówić o kryzysie wiarygodności „starej Europy” a to oznacza, że nikt rozsądny nie zgodzi się na formułę większościową, bo to by oznaczało, że w przyszłości jakaś kolejna Angela Merkel może z nie mniejszym uporem, ale mając większe możliwości, realizować kolejną fazę politycznego flirtu z Moskwą. W efekcie możemy nie mieć w nadchodzących latach do czynienia ze wzrostem europejskiego zaangażowania w politykę bezpieczeństwa, bo nikt nie będzie w stanie zbudować funkcjonalnego porozumienia na rzecz federalizacji. To, co nam może grozić, to obronienie suwerenności państw członkowskich i zablokowanie federalizacji, ale za cenę wzrostu wspólnego, europejskiego wysiłku na rzecz obronności.
Tylko, że wzrost wojskowej samodzielności Europy jest palącą potrzebą nie z powodu interesów politycznych Berlina czy aspiracji francuskiego sektora przemysłowego, ale ze względu na zagrożenie ze strony Rosji i możliwość wybuchu wojny na Pacyfiku. Zwłaszcza to ostatnia perspektywa jest dla naszej części Europy groźna bo może zmusić Stany Zjednoczone do przesunięcia części aktywów w odległe, azjatyckie rejony, a Moskalom otworzyć „okno możliwości” aby wrócić do rozgrywki o dominację w Europie Środkowej.
Co zatem można zrobić, w jaki sposób wyjść z tego zaklętego kręgu? Odpowiedzi na to pytanie szukają Bergman i Svedsen proponując, aby Komisja Europejska uruchomiła i sfinansowała szereg programów na rzez zwiększenia wspólnych wojskowych zdolności europejskich. Na przykład jeśli palącym problemem są ograniczenia logistyczne (brak odpowiedniej liczby platform do przewozu sprzętu, nośność mostów i wiaduktów, stan linii kolejowych etc.), to można byłoby uruchomić „europejski dług” i programy wspólnotowe na rzecz realizacji takich działań. Podobnie należałoby działać w zakresie polityki przemysłowej oraz obszaru badań rozwojowych (R&D) w sektorach związanych z wojskiem. Tę listę można byłoby ciągnąć, Autorzy raportu, formułują zresztą szereg propozycji.
Jedno jest warte dostrzeżenia. Nie ma w tym propozycjach mowy o programie federalizacyjnym, raczej odwołują się oni do dotychczasowego modelu działania Wspólnoty. Modelu w którym interesy wszystkich graczy winny być zaspokojone. Unia Europejska winna też „stworzyć znaczące zachęty finansowe dla krajów, które chcą kupować i budować (sprzęt wojskowy - MB) razem.” Trzeba stawiać na wspólne zdolności, zwłaszcza w tych segmentach, które są kosztowne i w których uzyskanie zdolności przekracza możliwości jednego państwa, wspólne standardy i likwidację barier biurokratycznych. W pewnym momencie Autorzy proponują nawet zbudowanie wspólnotowego, na wzór polityki rolnej, mechanizmu wspierającego wysiłki poszczególnych państw. Nie chodzi w tym wypadku o mechaniczne aplikowanie już istniejących rozwiązań, ani tym bardziej premiowanie najbogatszych, ale stworzenie systemu zobiektywizowanego, automatycznie regulującego (już po podjęciu ustaleń) przepływ strumieni finansowych przeznaczonych na obronność. W wymiarze makro Bruksela miałaby „wejść” w te obszary, które dziś obsługują Amerykanie (ze względu na koszty i stopień komplikacji operacyjnych), ale oczywiście blisko współpracując i koordynując swe wysiłki zarówno z NATO jak i z Waszyngtonem.
To, co jest w tej propozycji ciekawe, to próba wykorzystanie doświadczeń unijnej kooperacji w obszarach czysto gospodarczych w celu wzmocnienia potencjału obronnego Wspólnoty bez jednoczesnego kładzenia nacisku, jak to dziś robią Niemcy, na federalizację. W takim ujęciu jest to propozycja warta dostrzeżenia, buduje ona bowiem pozytywny program dla Europy, umożliwia działanie na rzecz europejskiej suwerenności strategicznej, ale budowanej nie kontra, ale po to, aby uzupełnić amerykańską kontrybucję i na dodatek niweluje ona ryzyko związane ze źle stawianą kwestią federalizacji. Polega ono nie na tym, ze federalizacja zostanie wymuszona przez Niemców, bo dziś perspektywa tego rodzaju wydaje się mało prawdopodobna, ale jednoczenie mogą też zostać zablokowane wspólnotowe działania na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa. Aby przeciwdziałać takiemu negatywnemu scenariuszowi należy wpisać europejską politykę obronną, realizowaną przez Brukselę w model bezpieczeństwa, który określany jest mianem podejścia 360 ֯. Oznacza to jednoczesne reagowanie na wyzwania z różnych kierunków, po to aby w planie politycznym zbudować „sojusz państw peryferyjnych”.
Tylko w takim układzie do tej grupy mogą zapisać się zarówno Francuzi, Hiszpanie i Włosi zaniepokojeni falami migracyjnymi z południa jak i ci, dla których zagrożenie rosyjskie jest zdecydowanie większym wyzwaniem. W ten sposób można będzie zbudować sojusz polityczny, który będzie musiał łączyć potencjały zarówno Polski, jak i Francji, po to aby uzyskać jednocześnie dwa cele – zwiększyć wspólne i finansowane ze środków wspólnotowych nakłady na bezpieczeństwo i zablokować federalizacyjne idee Niemców. W przeciwnym razie obronimy się przed federalizacją, ale ryzykując osłabienie w zakresie zdolności obronnych. Nie jest to dobra perspektywa i dlatego już należy zacząć budować polityczną platformę na rzecz zmiany charakteru europejskiej polityki obronnej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/653062-europejska-suwerennosc-strategiczna-w-interesie-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.