Zamieszki w Paryżu z udziałem islamskiej mniejszości oraz imigrantów są bardziej intensywne niż zwykle. Obserwatorzy dostrzegli, że zmieniła się taktyka walk rewolucjonistów, że wśród imigracyjnych grup daje się czasem dostrzec białych liderów. Do złudzenia przypomina to ataki imigrantów Łukaszenki na instalacje graniczną czy przejścia graniczne z Polską - tam też wśród ciemnoskórych przybyszy przodowali wyglądający na Europejczyków/Rosjan podżegacze.,
Wraz z faktem, że 11 lipca rozpocznie się szczyt NATO w Wilnie można obecne wydarzenia we Francji oceniać jako rosyjską próbę wywarcia presji na ten kraj, by złagodziła swoje względnie proukraińskie stanowisko.
Rosyjski business as usual
Praktyka wykorzystywania takich grup do wszczynania niepokojów jako narzędzia nacisku nie jest dla Kremla absolutnie niczym nowym. Rosjanie od dekad organizują wręcz obozy szkoleniowe dla terrorystów, korzystając z infrastruktury postawionej, jeszcze w czasach sowieckich, w krajach trzeciego świata.
Wiemy też z działalności polskich insytutcji państwowych, że problem imigracyjny nasila się zawsze, gdy Rosja ma kłopoty na froncie ukraińskim, choć oczywiście u nas odnotowano to na granicy polsko-białoruskiej, bo objawia się to kolejnymi rzutami nielegalnej imigracji i aktywnością tzw. „obrońców prawo człowieka”.
Świat muzułmański po stronie Rosji
Podatność społeczeństw muzułmańskich na rosyjską dezinformację i prowokacje też nie jest żadnym odkryciem. Świat islamu stał się jednym z kanałów kremlowskiej komunikacji ze światem nawet po inwazji na Ukrainę, do czego Rosjanie wykorzystują przywódców muzułmańskich wspólnot ze swojergo kraju (jak np. Rustam Minnichanow z Tatarstanu). Dodatkowo od lat 60-tych Moskwa pozyskuje muzułmańskich liderów poprzez antyamerykańską, antyizraelską czy szerzej antyzachodnią retorykę. Kiedyś bazowało to na doktrynie marksistowskiej i rewolucyjnej, dziś, od końca lat 80-tych, opiera się to na doktrynie „wielowektorowości” stosunków międzynarodowych.
Dodatkowo Rosjanie umiejętnie grają polaryzacją społeczną na bazie faktycznych zajść. W Polsce zabójstwo na Krakowskim Przedmieściu było przez rosyjską dezinformację (oraz środowiska związane z Konfederacją) przedstawiane jako napad Ukraińca na Polaka, podobnie zabicie przez policję 17-letniego Nahela wydaje się być analogiczną okazją do podsycania nastrojów rewolucyjnych. Idealnie pasuje to do schematu opisywanego przez Vladimira Volkoffa, że każda reakcja państwa jest przy takiej prowokacji korzystna dla Kremla. Jeśli administracja będzie zbyt łagodna, to władza zostanie pokazana jako słaba, a jesli będzie surowa - będzie przedstawiana jako represyjna, uzdatniając grunt do następnych prowokacji.
Oczywiście o sprawie rozstrzygają nie te podobieństwa do klasycznych rozruchów podżeganych przez Rosję, ale konkretne fakty dotyczące liderów grup buntowniczych - a tych danych nie znamy.
Jedno jednak jest pewne. Nieprzemyślana polityka imigracyjna jest zagrożeniem dla Europy ale jest też instrumentem gry dezinformacyjnej dla Rosji. Można oczywiście bać się skutków tej polityki w wyborach w Polsce (bo okaże się, że PiS miało rację), ale nie da się aktów terroryzmu, zamieszek na Zachodzie i kremlowskich prowokacji sprowadzić do narracji, że to wszystko jest tylko „pisowskim wymysłem”. To znaczy da się, ale jest to skrajnie nieodpowiedzialne i obliczone na mało inteligentnych odbiorców.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/652959-rosyjskie-odciski-palcow-w-paryskich-zamieszkach