Truskawki z Huelvy dostępne są na rynkach całej Europy niemalże przez cały rok. Wiele osób uważa nawet, że ich smak niespecjalnie nadąża za tym, co obiecują swym zapachem i wyglądem. Okazuje się, że ten czerwony owoc wciąż jest przyczynkiem najrozmaitszych konfliktów międzynarodowych.
Truskawka z Andaluzji stała się tak naprawdę pretekstem, bo problem tkwi po prostu w niemieckiej hegemonii i bezpardonowej walce o własne interesy pod płaszczykiem dbania o klimat i środowisko. Dla obserwatora z Polski, konflikt jaki wybuchł między Hiszpanami a niemieckimi aktywistami (w tle także Bundestag) może stać się pewnego rodzaju metaforą jeśli truskawkę hiszpańską zamienimy na kopalnię w Turowie. Okaże się wtedy jak zwykle, że przeciętny Hiszpan nie wyobraża sobie, aby „obce siły” miały zagrażać pracy paru tysięcy plantatorów grządek z Andaluzji, podczas gdy przeciętny Polak z anty-PiSu uzna za konieczne a nawet wskazane zamknięcie kopalni w Turowie, która generuje pracę dla (jak się oblicza) 60 tysięcy ludzi. Jak widać Hiszpanie traktują bardziej honorowo swoje duże poziomki niż opozycja totalna - bezpieczeństwo energetyczne Polski.
Zacznijmy jednak od początku…
Dwa tygodnie temu niemal cała Hiszpania zatrzęsła się oburzenia, (oczywiście z wyjątkiem bardzo dbałego o klimat premiera Sáncheza i jego ministry ds. transformacji ekologicznej) na wieść o lansowanym przez niemieckie stowarzyszenie Campact bojkotu andaluzyjskiego owocu. W wielkim skrócie chodziło o to, aby niemieckie truskawki nie miały konkurencji i należało tylko znaleźć jakiś dobry pretekst dla obrony uczuć religijnych klimatologów i niemieckich Zielonych. Oskarżenie wobec hiszpańskich rolników i plantatorów wzięto z nieznanego bliżej paragrafu o „kradzieży przez nich wód podziemnych z parku narodowego na obszarze Doñana”. Rolnicy, którzy z powodu suszy wykopują studnie, aby podlewać swoje zbiory dokonują tym samym zamachu na ekosystem środowiska. Ku osłupieniu Hiszpanów zarzuty Niemiec spotkały się ze zrozumieniem ze strony premiera Sancheza, który sytuację w Andaluzji uznał także za zagrożenie dla fauny i flory Parku Narodowego Doñana.
Debata dotarła do Niemiec i tak rozpoczął się bojkot truskawek z Huelvy oraz kampania zbierania podpisów pod żądaniem, aby niemieckie supermarkety przestały je sprzedawać. Rząd niemiecki także zdawał się przyłączać do kampanii, która rozsierdziła już nie tylko plantatorów z Huelvy, mieszkańców Andaluzji ale obywateli całej Hiszpanii.
Kontrowersje spowodowały, że niemiecki parlament zabrał głos, a nawet szykował wizytę posłów z Komisji Ochrony Środowiska, Ochrony Konsumentów Bundestagu, a nawet Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego, a wszystko po to, aby zbadać sprawę skandalicznie nieekologicznej uprawy truskawek. Nie wolno bowiem hiszpańskim chłopom „pozyskiwać nielegalnie” wody gdy cierpi jeden z europejskich parków narodowych! Nie wiedzieć czemu tak bliski sercu Berlina.
Dzięki medialnej wrzawie w Hiszpanii, jak się okazało -patriotycznych od lewa do prawa mediów - delegacja niemieckich posłów finalnie powstrzymała się od wizytacji. Co ciekawe -Niemcy już wcześniej podnosili w dyskusji kwestie złego traktowania przez Hiszpanów robotników sezonowych. Przeciętny Polak, który albo zbierał szparagi w Niemczech albo przynajmniej słyszał o różnych aferach w tych nowoczesnych „obozach pracy” może nie lada zdziwić się troską naszego sąsiada o pełne zagwarantowanie praw pracowniczych dla najemnych robotników z Polski, Rumunii czy Maroka na plantacjach truskawek w Hiszpanii. Okazuję się bowiem, że Niemców naprawdę bardzo boli sposób w jaki pracodawcy hiszpańscy traktują tanią siłę roboczą, co także w ich opinii -powinno motywować do bojkotu owoców z Huelvy.
Spór przygasł już nieco z powodu zdecydowanej postawy Hiszpanów i ich partyjnych przedstawicieli (z wyjątkiem partii rządzącej), ale jak można podejrzewać jeszcze długo nie zejdzie z łamów gazet oburzenie, że premier Sánchez może być bardziej pro-niemiecki czy pro-ekologiczny niż pro-państwowy.
Pozostaje nam tylko pomarzyć o takiej postawie opinii publicznej czy mainstreamu polskiego. Dodajmy na koniec, że truskawki z Huelvy spowodowały też liczne napięcia na linii Hiszpanki-Polki. Każdy kto zna i często bywa w Hiszpanii słyszał bowiem setki historii o tym, jaką grozę na andaluzyjskiej wsi budziły przyjeżdzające na zbiory blond boginie znad Wisły. Okazywało się nagle, że wraz z ich obecnością rośnie liczba rozwodów, separacji wśród andaluzyjskich hodowców owoców i okolicznych mieszkańców. Hiszpański macho, tak bojowy wobec niemieckich zielonych aktywistów okazywał się bowiem zupełnie bezbronny wobec wdzięków bladolicych, urodziwych Polek…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/650888-turow-vs-truskawka-czyli-jak-sie-bronic-przed-berlinem