Tydzień temu 130 afrykańskich liderów (polityków, przywódców religijnych i działaczy społecznych) skierowało list do Kongresu Stanów Zjednoczonych z prośbą, by finansowany przez USA program pomocy na rzecz walki z AIDS (PEPFAR) nie był połączony z programami antynatalistycznymi (czyli takimi, które promują aborcję, sterylizację i antykoncepcję). Według sygnatariuszy listu reprezentujących 15 krajów (Etiopia, Eswatini, Gambia, Ghana, Kenia, Liberia, Malawi, Namibia, Nigeria, Rwanda, Sudan Południowy, Tanzania, Uganda i Zambia) narzucanie przez Zachód ludom afrykańskim praktyk antynatalistycznych to nowa forma kolonializmu.
Obrona kulturowej suwerenności
Program PEPFAR został uruchomiony w 2003 roku za prezydentury George’a W. Busha i opierał się w pierwszym rzędzie na propagowaniu pozamałżeńskiej wstrzemięźliwości seksualnej oraz zachowywaniu wierności w małżeństwie, a dopiero w trzeciej kolejności na promowaniu prezerwatyw. Program ten przyniósł pozytywne efekty np. w Ugandzie, gdzie udało się znacząco zmniejszyć liczbę zachorowań na AIDS. Dlatego sygnatariusze listu do amerykańskich kongresmenów napisali:
Doceniamy również to, że pierwotna strategia respektowała nasze wartości i koncentrowała się na ochronie i zachowaniu życia oraz kładła nacisk na abstynencję oraz odpowiedzialne zachowania i praktyki.
Po 20 latach funkcjonowania PEPFAR w niezmienionym kształcie politycy Partii Demokratycznej w USA próbują obecnie wprowadzić do programu swoje poprawki. Znając kurs administracji Joe Bidena, afrykańscy przywódcy obawiają się, że skutkiem tych zmian będzie wymuszanie na beneficjantach pomocy przyzwolenia na praktyki antynatalistyczne. Swoje podejrzenia opierają oni na tym, że w opublikowanych właśnie wytycznych dotyczących PEPFAR znajduje się zapis przewidujący współpracę państw afrykańskich z organizacjami zaangażowanymi w promowanie reform legislacyjnych dotyczących „praw seksualnych, reprodukcyjnych i ekonomicznych kobiet”.
Sygnatariusze wspomnianego listu wiedzą doskonale, że tymi eufemizmami kryje się propagowanie aborcji, sterylizacji, antykoncepcji oraz ideologii gender. Dlatego w swym piśmie protestują przeciw finansowaniu działań, które – jak zauważają – „naruszają nasze fundamentalne przekonania dotyczące życia, rodziny i religii”. Piszą też:
Prosimy, aby PEPFAR pozostał wierny swojej pierwotnej misji i szanował nasze standardy, tradycje i wartości. Prosimy, aby te organizacje partnerskie, z którymi współpracuje rząd USA, działały w sposób szanujący nasze przekonania i nie próbowały stosować idei i praktyk dzielących, które nie pasują do afrykańskich.
Obrona praw człowieka
Ten sam motyw wybrzmiał niedawno podczas zorganizowanego w Rzymie międzynarodowego kongresu bioetycznego poświęconego encyklice „Humanae vitae” Pawła VI z 1968 roku. Wspomniany dokument od lat jest krytykowany i odrzucany przez wielu katolików, a nawet biskupów i kardynałów w krajach zachodnich, którzy nie uznają zawartego w nim papieskiego zakazu antykoncepcji.
W całkowicie odmiennym tonie wypowiadali się jednak uczestnicy kongresu z krajów afrykańskich, którzy jednomyślnie twierdzili, że promowanie antykoncepcji na Czarnym Lądzie to nowa forma kolonializmu mająca doprowadzić do likwidacji czarnoskórej ludności. Dlatego Afrykanie, jak podkreślano, powinni być wdzięczni Kościołowi katolickiemu za encyklikę „Humanae vitae”, ponieważ jest to dokument stojący na straży praw człowieka.
W wystąpieniach podkreślano, że mieszkańcy Afryki świadomie nie chcą promować antykoncepcji, ponieważ kierują się innym światopoglądem niż mieszkańcy Zachodu. Dla nich dziecko jest nieodłącznym owocem udanego pożycia małżeńskiego, a także najlepszym zabezpieczeniem materialnym na stare lata. Na Czarnym Lądzie nie ma przecież systemów powszechnych ubezpieczeń. Tak więc im ktoś posiada więcej dzieci, tym większą ma pewność, że na starość zostanie otoczony opieką przez najbliższych. Dlatego w oczach afrykańskich liderów polityka propagująca aborcję, sterylizację i antykoncepcję prowadzi nie tylko do depopulacji, lecz także jest najlepszą gwarancją umierania w nędzy i samotności.
Obrona przed widmem zagłady
W tym samym czasie elity zachodnie, napędzane strachem przed zmianami klimatycznymi i globalnym ociepleniem, dążą do zmniejszenia ludności na naszej planecie. Kogo więc biorą na cel? Czyim kosztem ma się to odbyć? Oczywiście tych, którzy są najsłabsi i najbiedniejsi, a więc mieszkańców krajów Trzeciego Świata, a zwłaszcza Afryki. Dlatego Zachód wydaje aż 9 miliardów dolarów rocznie tylko w jednym celu – by walczyć z płodnością afrykańskich kobiet i z dzietnością afrykańskich rodzin. W szpitalach może nie być antybiotyków ani podstawowych leków ratujących życie, ale muszą być prezerwatywy. W szkołach może nie być podręczników, ale muszą być broszury do edukacji seksualnej. W wioskach może nie być lekarza, ale mogą zjawić się mobilne kliniki, których pracownicy wszczepiają miejscowym kobietom podskórne implanty antykoncepcyjne, mówiąc, że to dla ich zdrowia reprodukcyjnego.
Za 9 miliardów dolarów rocznie można wybudować olbrzymią liczbę szkół i szpitali, wyposażyć w niezbędny sprzęt istniejące ośrodki zdrowia i oświaty, stworzyć system mikrokredytów dla małego biznesu, wykopać życiodajne studnie w rejonach, gdzie panuje susza etc. etc. Zamiast tego gigantyczne środki przeznaczane są na wyludnianie kontynentu, depopulację plemion, niszczenie przyszłości całych ludów. Dla afrykańskich elit jest to dalszy ciąg kolonizatorskiej polityki Zachodu, tylko prowadzonej teraz innymi metodami. Nie przemawiają do nich hasła o prawach seksualnych i zdrowiu reprodukcyjnym, ponieważ za pięknymi słowami widzą konkretny skutek: chęć zlikwidowania czarnoskórej ludności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/650583-afrykanskie-elity-przeciw-nowemu-zachodniemu-kolonializmowi