1 czerwca migranci z Iraku, Iranu, Erytrei, Etiopii, Somalii oraz Bangladeszu zorganizowali protest na chodniku przed hotelem Comfort Inn w dzielnicy Pimlico w Londynie. Chodnik zastawili walizkami, krzesłami, kołdrami i poduszkami, a na fasadzie hotelu wywiesili transparenty z napisami: „Pomóżcie nam!”; „To więzienie a nie hotel” oraz „Bezdomni z winy MSW!”. W czym konkretnie resort spraw wewnętrznych im zawinił? Ano, chciał odciążyć podatników i umieścić nieproszonych gości (większość przedostała się nielegalnie do Wielkiej Brytanii na pontonach i rozklekotanych łajbach przez kanał La Manche), w pokojach kilkuosobowych, w wyżej wymienionym Comfort Inn. Było to nie w smak migrantom, którzy od ponad roku przebywają na Wyspach i dotąd, jak podkreślili w rozmowie z mediami mieli do dyspozycji „pojedyncze pokoje”. Według „The Spectator” utrzymanie ubiegających się o azyl migrantów, a jest ich ponad 50 tysięcy, kosztuje ok. 6 mln funtów. Dziennie. Większość hoteli w których są zakwaterowani, znajduje się w samym centrum Londynu, w pobliżu atrakcji turystycznych. Obok zakwaterowania otrzymują także 45 funtów tygodniowo kieszonkowego. Wystarczająco – jak twierdzi brukowiec „Daily Mail” – by spędzić „miłe wakacje w Londynie”. Migranci zresztą dopięli swego – hotel w Pimlico zgodził się umieścić ich w pokojach „co najwyżej dwuosobowych”.
Kąśliwych uwag w Brytyjskiej prasie na temat migracji jest zresztą więcej. Trudno bowiem nie zauważyć, że Torysi sobie z nią nie radzą. Przypomnijmy: podczas kampanii brexitowej jednym z głównych tematów była masowa migracja. Wówczas osiągnęła poziom ponad 300 tys. osób rocznie. Ówczesny premier David Cameron obiecał, że zredukuje ją do „dziesiątek tysięcy”. Obecnie Wielka Brytania taką liczbę osób przyjmuje mniej więcej co dziesięć tygodni. Migracja netto w 2022 r. wyniosła ponad 600 tysięcy. To najwyższe saldo migracji od czasów II wojny światowej. W długoterminowych prognozach rząd zakłada stałą migrację na poziomie 250 tys. osób rocznie, kilkakrotnie więcej niż Cameron obiecywał Brytyjczykom. Na Wyspach brakuje bowiem rąk do pracy. W konsekwencji uruchomiono szereg programów wspomagających zatrudnianie obcokrajowców, zwłaszcza w pożądanych zawodach takich jak: inżynieria, budownictwo czy gastronomia. W ostatnich latach pojawiły się też programy wizowe dla osób z Ukrainy i Hongkongu. Polaków i innych Wschodnich Europejczyków zastąpili migranci zarobkowi spoza UE. Z Indii, Filipin, Nigerii, Zimbabwe oraz Australii. Ponadto w zeszłym roku do Wielkiej Brytanii dotarła przez kanał La Manche rekordowa liczba 45 700 nielegalnych migrantów, z czego jedną czwartą stanowili Albańczycy. Umowa dwustronna z Albanią, którą premier Rishi Sunak nazwał „dobrze prosperującym i bezpiecznym krajem Europejskim” ma zatrzymać ten strumień ludzi.
Zwolennicy brexitu chcieli zredukować migrację także dlatego, że wywierała ona presję na płace. Koniec swobodnego przepływu osób miało doprowadzić do wzrostu rzeczywistego dochodu Brytyjczyków. Tak się jednak nie stało. Jak podkreśla „The Daily Telegraph” „zamiast rosnąć, realny dochód przeżywa obecnie, wskutek pandemii Covid-19, kryzysu energetycznego i inflacji, najostrzejszy spadek od czasów rozpoczęcia powojennych pomiarów”. Tymczasem 20 proc. Brytyjskiej siły roboczej ma obce korzenie. Tak jak jedna czwarta wszystkich dzieci w wieku szkolnym (w Londynie jest to nawet połowa). Kolejni migranci zarobkowi przybywają, i Brytyjczycy zaczynają się martwić jak wpłynie to na służbę zdrowia czy szkoły. Gdzie będą ci migranci mieszkać? Kto będzie uczył ich dzieci? Premier Sunak przyznał, że dane o migracji są „zbyt wysokie” i obiecał szereg reform, m.in. pozbawienie niektórych zagranicznych studentów prawa do sprowadzania na wyspy członków rodzin, oraz tzw. ustawę o nielegalnej migracji, która pozwoliłaby przybywających na łodziach ludzi szybciej deportować do ich krajów pochodzenia. Albo do krajów trzecich, jak Ruanda. Będzie to kosztowało Wielką Brytanię w założeniu ponad 7 mld euro na przestrzeni sześciu lat. Opozycyjni laburzyści wyśmiali plany rządu jako „niewystarczające”. Wskazali na badania przeprowadzone w Albanii, z których wynika, że połowa młodych Albańczyków (w wieku od 17 do 22 lat) chce wyemigrować na Wyspy. Na dodatek mnożą się napięcia między rządem w Tiranie a władzami w Londynie. Premier Albanii Edi Rama określił uwagi Brytyjskiej szefowej MSW Suelli Braverman o „wędrujących Albańskich kryminalistach” jako „w bardzo złym guście”.
Torysi znaleźli się w potrzasku. Muszą ściągnąć wykwalifikowanych migrantów zarobkowych do kraju by wykonywali pracę, której Brytyjczycy wykonywać nie chcą. Ale niezbyt wielu, by nie zdradzić ideałów brexitu i nie przeciążyć służby publicznej. Jednocześnie muszą się pozbyć nielegalnych migrantów i utrudnić lub uniemożliwić im przybycie na Wyspy. Nie będzie to łatwe. Ale sondaże są nieubłagane. Opozycyjni laburzyści mają nad Konserwatystami kilkunastoprocentową przewagę. A wybory mogą się odbyć już na jesieni przyszłego roku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/649684-brexit-nie-ochronil-wielkiej-brytanii-przed-migrantami